1. Chodzące powody, dla których
uważasz, że operacje plastyczne to zło:
Idealna, wymuskana antyreklama.
Prawda jest jednak taka, że to nie kwestia samej operacji plastycznej, a „kanonów
piękna”, jakie obowiązują w pewnych kręgach. Niektórzy lubią taki typ urody,
ale niestety dla większości ma to niewiele wspólnego z estetyką, żeby nie
powiedzieć, że jest to szpetne.
Jednak każdy ma prawo
wyglądać tak, jak chce.
Dla przykładu wrzucę
tutaj kilka zdjęć osób, które także przeszły operację plastyczną albo zabieg
estetyczny w wyglądają po prostu dobrze.
One niestety nie mogą posłużyć za
reklamę operacji plastycznych z prostego powodu – efekty ich zabiegów są ledwo
widoczne. Służą poprawieniu danej części ciała, a nie jej „zrobieniu”, a nawet
jeśli służą zrobieniu, to efekt końcowy nie kole w oczy.
2. Bo to pójście na
łatwiznę – do wszystkich, którzy
podają to jako argument przeciw mam krótkie zadanie: wyobraź sobie, że jesteś
gruba. Nie widać ci łokci, wstydzisz się swojego ciała, a spojrzenie w lustro
może zepsuć ci nawet najlepszy humor. Próbowałaś już miliona diet, do ćwiczeń
nie możesz się zmobilizować. I nagle z odsieczą przychodzi do ciebie dobra
wróżka, która obiecuje, że za dotknięciem różdżki odejmie ci kilogramów,
sprawi, że będziesz się sobie podobać i przy okazji zapewni cię, że inni
zapomną o twojej otyłości tak, byś następnego dnia nie wyszła na idiotkę
tłumacząc znajomym, że to dzięki magii udało ci się schudnąć. Czy byłabyś na
tyle honorowa, by powiedzieć jej „przestań mnie szykanować stara wariatko, poradzę sobie
sama”?
Ja bym skorzystała. I
tak właśnie jest w przypadku zabiegów plastycznych. To szansa dla wszystkich
zakompleksionych kobiet. Oczywiście, że część rzeczy można po prostu postarać
się w sobie polubić, ale są też takie, z którymi zawsze będziemy miały problem.
Poza tym nie każdy jest na tyle silny psychicznie, by spojrzeć na siebie
bardziej przychylnym okiem. To właśnie dla takich osób są operacje. Dla każdej
z nas.
Nie uważam, że do
wszystkiego trzeba dochodzić ciężką pracą. Jeśli jest możliwość iść na skróty i
uzyskać ten sam efekt – chrzanić satysfakcję. Jest wiele innych dziedzin, w
których musimy nad sobą pracować, a wygląd to coś zbyt powierzchownego i
przemijającego, by na przekór wszystkiemu wkładać weń wysiłek.
3. Bo „ja bym nigdy nie
dał się pokroić”. Dla niektórych świat kończy się dokładnie tam, gdzie ich
czubek nosa. Co z tego, że przypomina kartofel? Będą z tym żyć tylko dlatego, że boją się pójść pod nóż. I dobrze. W tym
jeszcze nie ma nic złego. Gorzej, że powody, dla których oni by się na taki
zabieg nie zdecydowali mają być tymi samymi, dla których inni też nie powinni.
I każdy, kto zaryzykował stratę nosa zasługuje na wytykanie palcami.
4. Bo sztuczne cycki są
sztuczne. Sztuczne usta też są sztuczne. To promowanie wulgarnego wyglądu, nagości,
wzbudzanie kompleksów, zamiast pokazywania, że można sobie z nimi radzić bez
udziału skalpela. To prawda, ale niestety żyjemy w świecie, gdzie nikt nie ma obowiązku
dbać o twoje dobre samopoczucie i wysoką samoocenę. To ty sam musisz się o to
postarać. I to tylko twoja sprawa, w jaki sposób to osiągniesz – możesz wytykać
palcami osoby z pełnymi ustami, każdej z nich zarzucając, że są zrobione,
możesz też filtrować zdjęcia w internecie tak, by widzieć tylko osoby z małymi
ustami i piersiami, albo możesz sama kupić sobie takie, które bardziej ci się
podobają.
5. Bo to się podoba tylko
robotnikom i młodym onanistom – tego argumentu nie rozumiem. Nie mogę tego
skomentować inaczej, niż: a małe piersi podobają się wielbicielom chłopięcej urody,
ewentualnie facetom o gejowskich zapędach.
Wszystko komuś się podoba. I co w
związku z tym?
6 Bo to ingerencja w naturę – no proszę! Gdyby człowiek nie dążył do ulepszania natury, do dziś żylibyśmy w jaskiniach i polowali na mamuty. Ba, nie mogłabyś codziennie wklepywać w policzki tego ochronnego kremu, ani farbować włosów co dwa miesiące. Oczywiście, że naturalny wygląd zawsze spoko, pod warunkiem oczywiście że jesteś atrakcyjny, bo jeśli nie, to... martw się. I odstaw te eyelinery, bo to przecież ingerencja w naturę.
7. Bo tak – no właśnie.
Nie pomyślałeś przypadkiem, że może tak właśnie brzmi twój koronny argument? Tak
naprawdę nie masz zbyt dobrych powodów, by być przeciwko operacjom plastycznym. Opowiadając się „za” nie deklarujesz, że sam się takowej poddasz. Jednak nigdy
nie mów nigdy. Może się zdarzyć, że ktoś obleje cię kwasem siarkowym, albo
podpali ci chatę i poparzenia pokryją większość twojego ciała. Nie, nie grożę
ci. Nie, nie życzę ci tego.
Sama prawdopodobnie
kiedyś także skorzystam z postępów medycyny estetycznej. Póki co nie widzę potrzeby, ale to kwestia czasu. Według mnie zestarzenie się
z klasą oznacza raczej zachowanie młodego ducha i świeżego spojrzenia na świat, a nie
rozkładanie się za życia. Jestem kobietą i nic, co kobiece nie jest mi obce.
Uważam, że jeśli komuś coś nie pasuje we własnym ciele, to dlaczego nie miałby tego zmienić?
OdpowiedzUsuńJa mam nos jak stary kopniak od Junaka, poszłabym na operację, ale jeszcze się za bardzo boję. Kiedyś pójdę, na bank.