Poniższy tekst nie jest sponsorowany.
Jest lato i wszyscy mamy nadzieję, że wreszcie przestanie być to lato tylko na kalendarzu. Ale póki pogoda nie może się zdecydować czy chce nas rozpalać czy nie, trzeba sobie dogadzać na wszelkie możliwe sposoby. Jak wiadomo jedną z największych przyjemności jest jedzenie. O tej porze roku najlepsze są koktajle, lekkie zupy, warzywne sosy i lody. I dlatego postanowiłam w końcu napisać o moim kulinarnym wibratorze. Blender Zelmer 491.6 towarzyszy mi od września zeszłego roku.
Na początku potrzebowałam po prostu blendera.
Urządzenia, które będzie miksować warzywa, bo bardzo lubię wszelkie sosy i zupy
krem. Kupiłam sobie blender za 25zł w Auchan. Biały, niestety nie pamiętam z jakiej
firmy, bo gdybym pamiętała, to bym was ostrzegła. Wtedy jeszcze nie wiedziałam,
że plastikowa końcówka to w przypadku blendera nienajlepszy pomysł. Użyłam go raptem
dwa razy, a za drugim razem zaczął topić mi się w dłoni. To był ten moment, w
którym – nie pierwszy raz zresztą – dotarło do mnie, że co tanie, to drogie.
Niedługo potem miałam już nowy.
ZELMER 491.6 W AKCJI
Ma 15 prędkości, zazwyczaj radzi sobie już na 7. Bardzo
dobrze rozdrabnia orzechy i przypuszczam, że na turbo prędkości (którą także
posiada) można byłoby nim ukruszyć lód. Moc 700W. Blendery mają to do siebie,
że nie powinno się ich przemęczać, czasem trzeba dać im odetchnąć, żeby się nie
przegrzały. Ja swojego nigdy nie oszczędzam (najpierw pieszczę go prądem, a
potem torturuję z uśmiechem psychopatki) i dotąd nigdy mnie nie zawiódł. Znosi wszystko ze stoickim spokojem (czyt. nie hałasuje), a szkoda, bo w sumie fajnie byłoby się zemścić na nieustannie wiercących w ścianie sąsiadach.
Niebawem dorzucę tu parę naszych wspólnych zdjęć w akcji :). Do niedawna miałam nawet filmik, ale z powodu kupna nowego laptopa przepadł :(.
Niebawem dorzucę tu parę naszych wspólnych zdjęć w akcji :). Do niedawna miałam nawet filmik, ale z powodu kupna nowego laptopa przepadł :(.
DESIGN
Gdy za pierwszym razem na niego spojrzałam czułam,
że między nami zaiskrzy. Plastikowa rączka bardzo dobrze leży w dłoni, a
metalowa końcówka miksująca to mistrzostwo. Blender jest w kolorze
czarno-srebrnym, czyli klasycznie i bez udziwnień, ale nie wygląda jak szajs,
który bez wątpienia można znaleźć na tej samej półce cenowej. Wręcz przeciwnie –
prezentuje się bardzo elegancko. Ze względu na jego proste kształty łatwo się
go myje i zajmuje to dosłownie kilka sekund.
CENA
Kupiłam go w sklepie internetowym za niecałe
100zł. To chyba główny powód, dla którego postanowiłam zareklamować tutaj to
cacko. Według mnie jest to przyrząd, który powinien mieć w kuchni każdy, kto lubi w niej urzędować i wiem po sobie, jak łatwo nadziać się na badziewne blendery w niskiej
cenie. W przypadku Zelmera 491.6 jest bardzo rozsądna, stwierdziłam więc, że chamsko byłoby go nie polecić. Podobnych mu pod
względem funkcjonalności jest zapewne bez liku, ale cenowo jest on po prostu
bezkonkurencyjny.
Blender występuje w zestawie z plastikowym
kubkiem-miarką o pojemności 1,2l z pokrywką. Zdaje się, że w podobnej cenie
można kupić biały. Gdybym niecały rok temu miała taką zajawkę na sprzęt w
białym kolorze, dziś zapewne wybrałabym biały blender. Chociaż właściwie czarny
pasuje mi nie dość, że do lodówki, to jeszcze do charakteru.
Myślałam o kupnie jakiegoś taniego blendera, kiedy trafiłam na tę recenzję i skutecznie mnie zniechęciłaś ;) Czy mogłabyś zdradzić, w którym sklepie internetowym go kupiłaś? Albo podać link? Dzięki.
OdpowiedzUsuńsklep internetowy - morele.net :)
OdpowiedzUsuńSuper, dziękuję :)
OdpowiedzUsuń