sobota, 28 czerwca 2014

Mity na temat studiów

 

Wiodącym tematem ostatnich paru dni jest wybór studiów. Wpis u Jana (StayFly), który rzekomo ma przyszłych studentów uświadomić, by nie zaczynali na ślepo studiów tam, gdzie ich znajomi, w dodatku na najbardziej przyszłościowych kierunkach na uczelniach, które narzucają im ich rodzice – natchnął mnie do napisania, jak ja to widzę.

Wszyscy wkoło twierdzą, że nie powinieneś sugerować się tym, co podpowiadają rankingi, tylko iść za głosem serca, by później móc zarabiać na robieniu tego, co kochasz. Zastanawiam się, gdzie się podziali ci wszyscy ludzie, którzy z roku na rok coraz bardziej narzekają na swoją specjalność, kierunek, uczelnię, aż w końcu na cały system edukacji. Gdzie jesteście, moi znajomi z uczelni, którzy wiecznie nie macie zapału do nauki, podczas sesji macie ochotę szarpnąć się na własne życie i nie robicie tego często tylko dlatego, że znajdujecie wsparcie wśród sobie podobnych, którym te uczucia też nie są obce i, którzy tak samo lubią chlać wódkę? Przecież to oni stanowią większość – tę, która dokonała złego wyboru i zwyczajnie nie ma motywacji. Kim są więc ludzie, którzy jak mantrę powtarzają „rób w życiu to, co kochasz bo wówczas nigdy nie będziesz pracować”.

(A skoro o braku motywacji mowa, to wszystkim, którzy są zagubieni albo chwilowo zbyt rozkojarzeni polecam ten filmik: klik!. Gość zawstydza i na mnie to działa!)

Uważam, że najlepszy sposób, by spartolić sobie życie, to sugerować się radami innych ludzi – niezależnie od tego, czy jest to koleżanka z liceum, nieomylni nauczyciele, mądry tatuś, doświadczeni przez życie babcia i dziadek, czy super spełnieni blogerzy. Która z tych osób równie chętnie zaręczy, że na wszelki wypadek przeżyje twoje tragiczne życie za ciebie? Jest tyle zmarnowanych szans, ile ludzi, którzy podążają za tymi radami.

Ile to razy okazuje się, że wybierając się na kierunek, który wybrałeś tylko ze względu na perspektywy zrobiłeś najlepiej jak mogłeś? Bo w trakcie zaczęły ciekawić cię przedmioty, odkryłeś w sobie chęć zgłębiania tej dziedziny i przy okazji stwierdziłeś, że to wszystko przełoży się na zarobki?

Ile to razy okazuje się, że kierunek studiów, który był zgodny z twoimi zainteresowaniami okazał się kompletną klapą, bo słabi wykładowcy, marna uczelnia? Ile razy dzieje się tak, że lubimy coś robić, dopóki nie staje się to naszym obowiązkiem? I czytanie książek na polonistyce niepostrzeżenie zaczyna przyprawiać cię o coraz większe mdłości, zaczynasz odkrywać że tak naprawdę to, że nie jesteś umysłem ścisłym jeszcze nie oznacza, że jesteś humanistą?

Nie ma reguły. Nie ma jednej drogi. Wydawałoby się, że najlepszym wyborem są studia, na których będziesz w stanie podołać i przy okazji nie zanudzisz się na śmierć, ale tak naprawdę to kolejna tzw. „dobra rada”. Idź tam, gdzie czujesz, że powinieneś (z sobie tylko znanych pobudek), a jeśli w praniu okaże się, że to jednak nie to – szukaj dalej. Jeśli jednak z jakichś powodów nie możesz zostać wiecznym studentem-poszukiwaczem swojego powołania, to może powinieneś dokończyć to, co zacząłeś. Możliwe nawet, że studia wcale nie są ci potrzebne, bo wystarczy po prostu wziąć się do roboty. Rób swoje, działaj, a może w przyszłości ci się to zwróci.

Swoją drogą, jakoś ciężko mi sobie wyobrazić informatyka zarabiającego kokosy i jednocześnie lamentującego, jakie jego życie jest ciężkie. A gdy w międzyczasie, po latach nagle dotrze do ciebie, co naprawdę chcesz robić w życiu, to mając kokosy przynajmniej będziesz mógł sobie pozwolić na krok w tył i na zmianę branży.

1 komentarz:

  1. Fajny tekst, dobrze że poruszasz ten temat.
    Zgadzam się z tym co napisałaś, najgorsze co można zrobić to iść na kierunek, którego nie czujesz, za to rodziców będzie rozpierała duma. Niespełnione ambicje przelewane na dzieci, to takie pospolite...
    Natomiast kiedy nie masz już pojęcia gdzie iść, co chcesz w życiu robić to wybierz chociaż studia, na których pomęczysz się 3-5 lat, a po ich ukończeniu łatwo dostaniesz dobrze płatną pracę. Wtedy satysfakcja przyjdzie sama :)

    OdpowiedzUsuń