1. Jakkolwiek, byle nie prosto. Zmieniaj kierunek zupełnie
nieoczekiwanie, stawaj nagle z niewiadomych przyczyn albo zgub po drodze klapka
(been there, seen that), przy okazji narażając się na potrącenie.
2. Kompletnie nie przejmuj się tym, że droga, po której
idziesz jest przeznaczona także dla rowerzystów. Kiedy widzisz nadjeżdżający
rower, najlepiej wyjdź mu naprzeciw. Utrudnij sukinsynowi jazdę, niech się
orientuje. Patrz mu prosto w oczy z satysfakcją, a jeśli ktoś z twoich
towarzyszy powie ci „uważaj, bo rower” odpowiedz z zadowoleniem „niech on na
mnie uważa!”.
3. Wchodź sobie na ścieżkę dla rowerów, kiedy tylko masz na
to ochotę. Udawaj, że nie widzisz tego wielkiego znaku na jezdni, a gdy
słyszysz dzwonek ostrzegający cię przed tym, że nadjeżdża rowerzysta,
kompletnie go zignoruj. Dlaczego niby ktoś ma sobie jeździć, podczas gdy ty
musisz spacerować?!
4. Nie pilnuj swoich dzieci. Niech biegają ile wlezie i gdzie
popadnie. Każ im zejść na pobocze tylko wtedy, kiedy zbliża się dorożka albo samochód,
natomiast rowerzystom wręcz podkładaj je pod koła, żeby potem móc mieć do nich
pretensje, że zmasakrowali ci dziecko. No chyba, że masz go dosyć i po prostu
uznałeś, że lepiej pozbyć się go z pomocą rowerzysty, niż śliskiego kocyka.
Łatwiej ci uwierzą, że to był wypadek.
5. Usuwaj się nadjeżdżającemu rowerzyście dając mu jasny
sygnał, że nie musi zwalniać po to, by w ostatniej chwili wejść mu pod koła. To
najlepszy sposób na wkurzenie rowerzysty. Co prawda trochę na tym tracisz, bo w
najlepszym wypadku ubrudzi ci spodenki, ale czego się nie robi, żeby dokuczyć
innym? Bycie mendą wymaga poświęceń...
Tak, wszystkie powyższe sposoby sprawdzono na mojej skórze. Daję wam gwarancję sukcesu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz