sobota, 3 maja 2014

Moje pieścidełko, czyli Toshiba C55.

Sponsorami tego wpisu są mama i tata.

[*]

Do niedawna korzystałam z baaaardzo starego, ciężkiego, przegrzewającego się, zapchanego po same brzegi muzyką laptopa. Jego śmierć była kwestią czasu, ale nikt nie spodziewał się, że odejdzie tak nagle, bez uprzedzenia. Pewnego poranka chciałam go włączyć, na ekranie jak zwykle wyświetlił się wielki napis TOSHIT, a później… no właśnie nic. Oczywiście, mogłabym tak czekać jeszcze pół dnia, aż ten stary i niedołężny sprzęt zajarzy, że kazałam mu się włączyć, ale nie mam do niego cierpliwości.

Cała we łzach, lecz nie dlatego, że właśnie pożegnałam mojego wieloletniego towarzysza wszystkich romantycznych ekscesów pod kołdrą, a z powodów czysto prozaicznych – nie miałam już na czym pracować – postanowiłam wziąć się w garść. Przeszło mi przez myśl, by oddać go do naprawy, jednak w końcu moja cudowna mama przypomniała mi o moich nieubłaganie zbliżających się 23 (słownie: siedemnastych) urodzinach. Jeszcze nawet nie zdążyłam pomyśleć, co chciałabym z tej okazji dostać, gdy nieoczekiwanie odpowiedź nasunęła się sama.

Już pod wieczór tego samego dnia zamawiałam swoją Toshibę C55-A-199 na stronie x-kom. Na następny dzień mogłam ją odebrać. Co też uczyniłam.

 

Poznajcie gruszkę*, moją nową maszynę. Nie zdjęłam z niej jeszcze folii ochronnej i dzięki temu mimo, że mam ją już tydzień jest ciągle nowa. Uważam że to obiekt wart uwagi, jeśli akurat rozglądacie się za nowym laptopem. Wszystkie pilne studentki i siedzące po nocach blogerki mogą być pewne, że taki laptop spełniłby ich najśmielsze wymagania.

Jest o tyle ciekawy, że w porównaniu do wielu laptopów z tej półki jego cena jeszcze nie załamuje. Poza tym jest biały. A dokładniej WHITE PEARL <3. Wierzcie mi lub nie, ale korzystanie z przenośnego komputera nigdy nie było tak przyjemne, jak w tej chwili, kiedy mam na kolanach lśniącego, jasnego, anielsko pięknego i – wreszcie – sprawnego laptopa.

Z ważniejszych szczegółów mogę powiedzieć, że bateria potrafi wytrzymać od 4-5h, co uznaję za cholernie duży plus, zwłaszcza że mój poprzedni laptop bez zasilania pociągnął max. godzinę. Mam tutaj ekran LED-owy, całkiem niezłe głośniki, kamerkę o rozdzielczości 1Mpix. W związku z tym ostatnim, czasem (czyt. w jakże rzadkim i niespodziewanym przypływie lenistwa) obejdzie się bez lepszego sprzętu do nagrywania vlogów.

Sprzęt w bieli jest tak bardzo spoko, że postanowiłam dobrać do niego słuchawki w tym samym kolorze. W ogóle, to od tej pory chyba już wszystko będę dobierać sobie pod kolor. Biały kolor po prostu mnie oczarował.

A propos słuchawek, słuchanie muzyki jest na tym laptopie o niebo fajniejsze, ponieważ wreszcie zrozumiałam, jak wielkim błędem było kolekcjonowanie jej na dysku. Odkryłam, jakim dobrodziejstwem jest Spotify. Już nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy mają zawalony dysk kawałkami Budki Suflera, podczas gdy mogą mieć dostęp do swojej ulubionej muzyki o każdej porze, za pomocą dosłownie paru kliknięć i bez konieczności łamania praw autorskich swoich ukochanych wykonawców. A później oni upadają, jak w przypadku wspomnianego wyżej zespołu. To przez was!
Postanowiłam więc nie ściągać muzyki i może nawet uzbieram 20zł miesięcznie, by móc opłacać abonament. Nie wiem tylko, na co w takim razie zużytkuję aż 700GB.

Wracając do bohaterki dzisiejszego wpisu, po kilku dniach użytkowania z czystym sumieniem polecam ją młodym kobietom gustującym w estetycznym designie i chcącym mieć laptoczynę, która nie zachoruje na raka po miesiącu eksploatowania.**

*Nie jest to co prawda jabłuszko, ale śmiem twierdzić, że moja gruszeczka w niczym jej nie ustępuje.
**No tak, dane techniczne pieścidełka są tak samo ważne. Ale wiedzcie, że mój chłopak dałby mi po łapach, gdybym zechciała kupić coś, co jest średnie.

5 komentarzy:

  1. też korzystam ze Spotify, a także z Deezer'a ;) Ale chyba jestem dalej fanką prostych, pospolitych krążków CD :D tak jakoś :) Gratuluję wyboru nowego laptopika i słuchawek :)) Niech stary spoczywa w należytym spokoju ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja na początku korzystałam z Deezera, ale parę razy rzuciło mi się w oczy, że nie mieli w bazie muzyki, której szukałam, za to w Spotify mieli - i to mnie ostatecznie do nich przekonało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już jakiś czas temu odkryłam białe sprzęty. Wyglądają bardzo kobieco. Mam teraz od niedawna małego białego Asuska do pisania. Też zadowala.
    Wspomnę Ci jeszcze, że kiedyś białego tableta wysłałam do naprawy, a potem odesłali mi czarny, bo się tamtego nie dało naprawić. A teraz chętnie się go pozbędę, bo już go nie potrzebuję i do tego - nie mogę na niego patrzeć ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo, ale pech z tym czarnym tabletem :/ tak po prostu sobie odesłali w innym kolorze? nie dało się tego jakoś cofnąć, wymienić?
    Biel na zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  5. przesyłka z chin za długo trwa, a poza tym to końcówka gwarancji była :] pech to pech. nowy jest biały ;)

    OdpowiedzUsuń