piątek, 23 maja 2014

Ciężarówki


I

Jestem w sklepie i robię zakupy na obiad. Przemieszczam się spokojnie między regałami, gdy nagle o mały włos nie wjeżdża we mnie wózkiem pewna kobieta. Woła coś do osoby znajdującej się na drugim końcu sklepu i panoszy się, jakby była u siebie. Za nic ma mijających ją ludzi, udaje, że ich nie widzi. Potrącenia przez nią uniknęłam tylko dlatego, że w ostatniej chwili prawie przewróciłam cały regał z przetworami.
– Mogłaby pani uważać, jak chodzi? – krzyknęłam za nią poirytowana. Ale ona nawet nie raczyła się odwrócić.

II

Wychodzę z centrum handlowego. Mam na nogach sandały na koturnie, więc zachowuję szczególną ostrożność, żeby w nikogo nie wejść, ani o nic się nie potknąć. Już prawie przekraczam ruchome drzwi, gdy nagle pod nogi wchodzi mi pewna kobieta. Postanowiła ot tak zmienić tor swojego spaceru i nawet nie była uprzejma poczekać, aż przejdę. Ledwo udało mi się na nią nie wpaść, a potem żałowałam, że na nią nie wpadłam. Może wówczas zwróciłaby na mnie uwagę…

III

Napotykam na swej drodze gromadkę dzieci. Są głośne, piszczą, drą się, chichrają i przewracają. Ich matka jest przy tym i zamiast je uspokoić, jeszcze bardziej się z nimi drażni i je zabawia, dzięki czemu są jeszcze bardziej energiczne i jeszcze bardziej wkurzające. Wszyscy wokół mają niezadowolone miny, ale nikt nie ośmieli się zwrócić jej uwagi. Ona zaś obserwuje reakcje ludzi i z dziką satysfakcją nadal prowokuje swoją dzieciarnię do zabawy. Istny plac zabaw, szkoda tylko, że rzecz działa się w przymierzalni. Tak się składało, że mierzyłam staniki. Nagle przez zasłonę zagląda do mnie dziecko. Całe szczęście, że akurat w tej sekundzie nie byłam roznegliżowana.

Ok, ale co w związku z tym?

Wszystkie powyższe przypadki coś łączy. Oprócz tego, że tylko te trzy miały miejsce nie dawniej niż tydzień temu, w każdej z przytoczonych przeze mnie sytuacji chodzi o kobietę. Ale nie taką zwykłą. Chodzi o kobietę w tzw. „stanie błogosławionym”.
Już samo to określenie mnie mierzi. Bo w żadnym wypadku nie czuję się zobowiązana do otaczania opieką obcych kobiet w ciąży. A już tym bardziej, że większość spotykanych przeze mnie ciężarnych kobiet to po prostu zadufane paniusie.
Rozumiem, ciąża to okres, w którym kobiety mają zmienne nastroje i niestworzone zachcianki. Mam jednak wrażenie, że im się wszystkim w dupach poprzewracało. Niech sobie stroją fochy na cały świat i będą aroganckie – w stosunku do swoich najbliższych – o ile ci nie mają nic przeciwko. Spoko, tylko co MNIE obchodzi fakt, że mają ochotę się na kimś powyżywać? Że ich życie jest ciężkie jeszcze bardziej od ich brzuchów? Kazał im ktoś w tą ciążę zachodzić? Czy panuje jakikolwiek przymus rodzenia dzieci? To był ich wybór, dlatego jeśli oczekują ode mnie, że będę im dogadzać, to są w błędzie.

Tak więc żadnego ustępowania miejsca w tramwajach. Żadnego otwierania drzwi. Żadnego przepuszczania w kolejce do kasy. 

Tak, mamuśki. Najpierw jesteście wredne, a potem oczekujecie po ludziach, że bądą was odciążać. Same jesteście sobie winne. Gdyby nie ta wasza postawa roszczeniowa, żądanie specjalnego traktowania przez zupełnie obcych ludzi i pretensje do całego świata, byłybyście o wiele lepiej traktowane. Wasza ciąża nie jest dla mnie niczym niezwykłym – nie widzę nic nadzwyczajnego w tym, że małpy najchętniej się rozmnażają.

4 komentarze:

  1. Oj zgodzić się nie mogę z tobą prawie wcale. Z przedostatnim akapitem calkowicie. Zbyt uogólniasz. Jak się czuje i jak potrafi się hamować kobieta w ciąży poznamy dopiero kiedy w niej będziemy.
    I nie, nie zawsze to jest wolny wybór czy jest się w ciąży czy nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do tego, że "nie zawsze to jest wolny wybór czy jest się w ciąży czy nie", to nie miałam na myśli kobiet które zostały zgwałcone - one może rzeczywiście mają uzasadnione pretensje do świata. Jednak bycie skrzywdzoną może być wytłumaczeniem, ale na pewno nie usprawiedliwieniem dla takiego zachowania.

    A czy masz na myśli jakieś inne przypadki? Bo jeśli mowa o pozostałych, to uważam, że zawsze jest to kwestia wyboru.


    Kultura osobista zawsze i wszędzie, bez względu czy masz brzuszek, niesprawną nogę czy zły dzień. Żeby wymagać jej od innych, najpierw wymagaj jej od siebie. I dlatego jestem bardziej niż pewna, że nawet gdyby mi się odmieniło i postanowiłabym zajść w ciążę - robiłabym wszystko żeby nie być jedną z tych frustratek, o których piszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Inne przypadki typu choćby "wpadki". Seks seksem tzn. przyjemnością, bo nie zawsze uprawia się go z myślą, że celem jest dziecko.


    Zgadzam się, że niektóre przeginają i one nie zasługują na szacunek/kulturę. Są też takie, które nie zachowują się źle, więc nie skreślajmy ich od razu. Bądźmy dobrej myśli, że będziemy inne :.)
    Fajnie, że zwróciłaś uwagę na te frustratki.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja uważam, że mało odpowiedzialni też "wpadają", bo ich seks nie ma celu zrobić potomka.

    OdpowiedzUsuń