środa, 12 marca 2014

Jak zmotywować się do biegania?

Bieganie jest zajebiste i dążę do tego, by stało się ono częścią mojego stylu życia. Ale zanim do tego doszłam, przechodziłam przez wiele typowych dla laika rozterek, bo rezygnowałam, potem zaczynałam od nowa, co zwykle kończyło się na jednym razie, a później żałowałam. Tym razem jednak po kolei wdrażam w życie moje noworoczne postanowienia, a jednym z nich było właśnie: nie żałować!
Wszyscy trąbią, że już wiosna, ale póki co mamy jeszcze kalendarzową zimę. Zimę wyjątkowo łagodną w tym roku. Korzystając więc ze słoneczka i wiaterku, warto przygotować swoje ciała na letni sezon tak, byśmy wyglądały apetycznie, jak maliny. I przede wszystkim czuły się słodkie, wiotkie i powabne.
Jako jedna z najbardziej kreatywnych osób, jeśli chodzi o wymyślanie wymówek, postanowiłam tym razem użyć swojej pomysłowości, by zmotywować was do tego, byście się trochę poruszały. Spieszę podzielić się swoimi doświadczeniami! Oto one:

Najpierw kup sobie porządne, dobrane i czaderskie buty do biegania. 

A najlepiej poproś kogoś, by kupił ci je z okazji a) Dnia Kobiet, b) tego, że nie dostałaś nic na Dzień Kobiet, c) urodzin, d) z okazji nowego, niespodziewanego kilograma więcej na wadze, e) z innej okazji – w końcu każda jest dobra, by zacząć dbać o swoje ciało. Wiem co mówię! Gdybym kupiła sobie buty  za 20zł w Decathlonie, albo miała biegać w trampkach – to nie byłoby to samo. Dodatkowo, jeśli ktoś inny wyda pieniądze, będzie ci po prostu głupio nie zrobić użytku z takiego prezentu. Włożysz więc obuwie i poczujesz w sobie nagły przypływ energii. Być może nawet, podobnie jak ja, tak je polubisz, że chodzenie wyda ci się zbyt mainstreamowe i postanowisz przerzucić się na bieganie.

Muzyka. 

Zadbaj o to, by w słuchawkach zabrzmiała muzyka, która jest seksowna. W moim przypadku są to nuty Kanyego Westa (z płyty Runaway), Pharrella Williamsa i inne czarne brzmienia, ale kto wie, może akurat ty czujesz się sexy słuchając latynoskich rytmów.
Dlaczego akurat seksowna muzyka? Otóż chodzi o to, byś biegając czuła się seksownie. Która kobieta nie lubi tego uczucia? To zatem najkrótsza droga do tego, by polubić bieganie i uwierzyć, że jest sexy, zwłaszcza jeśli staje się czymś więcej niż jednorazowym wysiłkiem – częścią życia.

Biegaj rano.

Nie mówiąc już o tym, iż jest to naukowo udowodnione, że biegając wieczorami człowiek bardziej się męczy – do biegania rano łatwiej się przygotować. Wtedy, kiedy jeszcze nie jesteś ubrana, uczesana i najedzona pożywnym i zdrowym śniadaniem, tym bardziej jeśli masz w zwyczaju myć się rano, to zdecydowanie bardziej opłaca się biegać, bo nikt nie lubi pocić się świeżo po umyciu, albo rozczochrać dopiero co ułożonej fryzury.
W ten oto sposób można dodać bieganie do swoich porannych rytuałów. Kiedy budzisz się rano, nie jesteś jeszcze zmęczona po całym dniu i nie będziesz potrafiła wymyślić innej dobrej wymówki, bo o tej porze dnia jeszcze nie jesteś w stanie myśleć. A więc bez zbędnego zastanawiania się żegnasz swoją czworonożną i miękką strefę komfortu, stajesz na równe nogi, zaciągasz leginsy, zakładasz bluzę z kapturem i najeczki, po czym biegająco opuszczasz cztery ściany, przebiegasz kilka kilometrów, a gdy wracasz, bierzesz orzeźwiający prysznic.

Postanów, że po bieganiu zjesz super zdrowe, eleganckie śniadanie. 

Żadne tam płatki z mlekiem, ani chleb z szynką i serem. A jeśli już, to chleb z szynką, z serem i rzodkiewką. Albo frittata ze szpinakiem. A może naleśniki z borówkami. Nie masz borówek? Ani szpinaku? Rzodkiewki też nie? To biegaj do sklepu! Niech pyszne śniadanko będzie nagrodą za wysiłek.

A właśnie! Zapomniałabym! Jednym z plusów biegania rano jest też to, że kiedy już zmachasz się jak chora podczas pokonywania codziennego dystansu, jakoś tak trudniej będzie ci spojrzeć na kolejne Kinder Bueno, paczkę czipsów, czy BigMaca. To tak, jakby cały trud włożony we wstanie pół godziny wcześniej, cały wylany pot i satysfakcja poszły się paść. Na pastwisko. W dodatku nie trawą, a krową z kopytami. A więc pamiętaj, że bieganie jest dwa razy fajniejsze, jeśli przy tym dbasz o dobre odżywianie. I odwrotnie – sama dieta nigdy nie będzie przynosić takich efektów, jak w połączeniu z ruchem.

Ja np. tak zamiatam po chleb, jak go nie ma.
 Na początek biegaj w mniej uczęszczanych miejscach. 

Dopóki nie przestaniesz lamić, mieć ochoty usiąść na środku chodnika po przebiegnięciu 500m, lepiej, by nikt cię nie widział i nikt nie rozpraszał. Zdecydowanie fajniej szpanować bieganiem wtedy, kiedy ma się już dobrą kondycję.

Kiedy nie biegasz, obserwuj chodniki. 

Ja tak robię, bo średnio przynajmniej raz dziennie widzę osobę, która biega. Już samo to nastraja mnie do biegania, ale gdy dojdzie do tego jeszcze fakt, że ta osoba jest grubsza ode mnie, czuję ten dziwny rodzaj samozadowolenia, bo mam świadomość, że biegając nigdy już nie będę musiała się obawiać, że moja figura zmieni się na gorsze. Od tej pory już tylko na lepsze. Teoretycznie wcale nie muszę biegać, bo w porównaniu do innych biegających wcale nie wyglądam tak źle, ale robię to – przede wszystkim dla siebie.

Bądź zadbana. 

Zadbana nie znaczy tylko, że myjesz zęby co najmniej dwa razy dziennie, jesteś schludnie ubrana, masz dobrze ułożoną fryzurę i zawsze ładnie pomalowane paznokcie. Każda kobieta, która dba o siebie powinna być wysportowana, rozciągnięta i mieć dużo energii. Póki jesteś młoda, ten argument być może do ciebie nie przemawia, ale wystarczy spojrzeć na kobiety w tramwajach, czy na ulicy – albo spaślaki, albo włosy im wypadają, albo ledwo zipią po zrobieniu kilku kroków, łupie je w krzyżu, zapełniają poczekalnie w przychodni, spod rajstop wychodzą im kłaki – bo jakżeby miały golić nogi, skoro nawet nie mogą się schylić; a na głowach mają krótkościęte włosy, bo tak wygodniej – nie trzeba czesać, ani specjalnie dbać. Chcesz kiedyś byś jedną z nich? Nie sądzę. Do ich stanu doprowadził fakt, że kiedyś tam, w zamierzchłej przeszłości dbały o siebie co najwyżej tylko powierzchownie. Nieświadome, że zdrowy styl życia zaprocentuje za parę lat.


Pobierz Endomondo. 

Mówta co chceta, ale mnie pozytywnie nakręca to całe sprawdzanie podsumowań. Kiedy widzisz, że z dnia na dzień choćby minimalnie pobijasz rekord, że spaliłaś coraz więcej hamburgerów, że biegałaś już tyle razy, że pokonujesz coraz to dłuższe trasy – coraz ciężej z tego wszystkiego zrezygnować. W pewnym momencie, nawet nie zauważasz kiedy, ale to wchodzi w krew. I potem już idzie gładko. Nawet, jeśli raz na jakiś czas zdarzy się dzień, w którym żywcem nie masz gdzie wcisnąć biegania, to zaczynasz za tym tęsknić. A na następny dzień nie ma już szukania wymówek („skoro już i tak nie biegałam systematycznie, to nie ma sensu”), tylko znów zasuwasz.

A wy? Jak motywujecie się do uprawiania sportów?

4 komentarze:

  1. mam nadzieję, że zmotywowałaś mnie na tyle, że rano ruszę tyłek i zaczną biegać ! Bo na razie leżę z lapkiem na kolanach i myślę 'świetny tekst, racja, zacznę !' ale jak wiadomo zazwyczaj kończy się na 'od jutra' więc odezwę się jutro !:D

    OdpowiedzUsuń
  2. ok, więc rano wstałam, ubrałam się w ciuchy do biegania [ok, zajęło mi to 45 min bo mojemu facetowi zachciało się przytulać z rana ! ] i zbiegłam z 8 piętra schodami elegancko włączyłam aplikację przebiegłam ...uwaga... 1,5 km i wróciłam do domu :( muszę się do tego inaczej zabrać ! w sensie bieganie z rana jest fajne bo motywuje też żeby wcześniej wstać a ja mam problemy ze wstaniem, ale po drodze weszłam [wbiegłam ;d] do lidla po jedzenie na śniadanie i jak wracałam to mnie wkurzało że biegnę z dwoma pomarańczami w reklamówce i papryką i kukurydzą ! o i bardzo mnie denerwowały klucze w kieszeni które hałasowały i drobne złotówki. Masz jakiś patent na klucze 'skaczące' po Twojej kieszeni ? a może ja się czepiam ;d?

    OdpowiedzUsuń
  3. To i tak super, że zmotywowałaś się do ruszenia czterech liter. Na początek 1,5km to już coś. Lepsze niż nic.
    Co do kluczy w kieszeni, to ja akurat mam patent w postaci chłopaka, bo to on je trzyma i się tym martwi. Ale zawsze można te kluczyki związać gumką recepturką, albo kupić specjalne etui na klucze.
    My też robimy sobie przystanek w Lidlu, ale zazwyczaj kupujemy sam chleb, ewentualnie jakieś pojedyncze rzeczy, żeby się za bardzo nie obciążać.
    Trzymam kciuki, żebyś się nie zrażała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Biegać chcę. Rano też. Ale dla mnie po wstaniu z łóżka śniadanie jest niezbędne do samopoczucia jakiegokolwiek :D
    Na razie jestem na etapie "szukam okazji do nabycia/wyproszenia butów" :)

    OdpowiedzUsuń