Czasem mijam je na ulicy, niekiedy zdarza mi się siedzieć z nimi w tej
samej knajpie, innym razem znów nie mam pojęcia jak wyglądają, bo siedzą za mną
w tramwaju i choć kusi mnie, by sprawdzić, kto to taki, to przecież nie będę wścibska – pary, które są skazane na klęskę, choć jeszcze o tym nie
wiedzą.
Właściwie, to każda, którą mijam może być tą, która w przyszłości się
rozstanie…
- Dlaczego nie mogę wyjść raz na jakiś czas z kumplami?
- Kochanie, co się stało? Dlaczego się nie odzywasz? Spójrz na mnie…
- Mówiłem ci setki razy, ona mi się nie podoba! Dla mnie liczysz się tylko ty.
- A kto ci pozwolił grzebać w moim telefonie?
…ale w przypadku par skazanych na klęskę widać to gołym okiem i słychać
gołym uchem. Przy czym zawsze, ale to zawsze jedno z nich jest tym, które
„kocha bardziej”.
Znamy to wyrażenie. Możliwe, że z własnego doświadczenia, choć przecież
nikt nie chce być tym, kto kocha bardziej. Przecież kto kocha bardziej, ten zawsze
bardziej cierpi po rozstaniu, więcej czasu zajmuje mu dojście do siebie po tym,
jak ktoś go porzuci. Jednocześnie są to osoby wzbudzające współczucie i
rzadziej obarczane winą za rozpad związku. Skoro tak mocno kochały, to na pewno
zawsze były uczciwe, oddane i jeśli ktoś kogoś zranił, to na pewno nie oni.
A moim zdaniem to właśnie najgorsze kreatury. Pod przykrywką niewinności,
łagodności i pełnego zaangażowania w związek chowa się największa szuja z
możliwych.
1. Nikt inny tak bezbłędnie nie potrafi doprowadzić cię do szału. Właściwie
nie robiąc nic takiego sprawia, że czujesz się jak ta zła. Ilekroć stara się załagodzić
kłótnię, wychodzi na niewiniątko, podczas gdy ty musisz zmierzyć się z bolesną
prawdą – że jesteś lodowatą suką.
2. Niestety nie wystarczy na niego spojrzeć, żeby dostrzec, co kryje się pod tym
potulnym wyrazem twarzy i za tym maślanym spojrzeniem. Z pozoru dusza człowiek, muchy by nie skrzywdził, a gdyby już, to pewnie zaraz by ją przeprosił i pochował w doniczce. Ta jego
dobroduszność jest tak irytująca, że masz ochotę go zatłuc. Z trudem jednak
zachowujesz resztki rozsądku, bo wiesz, że wówczas jeszcze bardziej siebie
znienawidzisz.
3. Masz wrażenie, że jest taki dobry na złość tobie. Mógłby czasem zrobić coś
niedoskonałego i zadać ci ból, żeby paradoksalnie zrobiło ci się lepiej. Ale zapomnij! Jedyne jego zajęcie to bezustanne utwierdzanie cię w przekonaniu o jego niezmierzonej miłości.
4. Są momenty, w których zasiewa ziarenko niepewności, bo zaczynasz widzieć w nim fajnego gościa. To ten moment, w którym np. dostajesz bransoletkę, którą sobie kiedyś wypatrzyłaś, zabiera cię do kina albo wyręcza, kiedy nie chce ci się rozwiesić prania. Ale uważaj! On robi to tylko po to, żebyś poczuła się jeszcze gorzej, gdy dotrze do ciebie, jaka jesteś podła i niewdzięczna. Kiedy dręczą cię wyrzuty sumienia, on udaje, że nie wie, o co chodzi, bo przecież kocha „sprawiać ci przyjemność”.
5. Jeśli już go udusisz, nikt ci nie uwierzy, że naprawdę miałaś motyw. Problem w
tym, że żeby się przekonać o jego drażniącym usposobieniu, trzeba poznać go bliżej. Gdybyś wiedziała o jego drugim, najjaśniejszym, oczojebnym wręcz, obliczu, to przecież wiadomo, że
byś się z nim nie zadawała. Ale teraz jest już za późno. Nawet, jeśli z nim
zerwiesz, przygotuj się na potępienie ze strony wszystkich waszych wspólnych znajomych.
Żaden z nich nie weźmie pod uwagę jego winy. Taki koleżeński, towarzyski i życzliwy ziomek jak on nie może mieć niczego za uszami. Jesteś skreślona.
Kochający bardziej to człowiek-pułapka. Niestety przekonujesz się o
tym zawsze za późno. Kiedy w końcu zdecydujesz się go zostawić (a w jego
mniemaniu – zadać mu cios w serce), wcale nie poczujesz się lżej. Tym bardziej,
że według niego okażesz się najgorszą wywłoką. I nawet będziesz skłonna w to uwierzyć. Jedno jest pewne – nigdy już nie
będziesz tą samą osobą. Przekonasz się bowiem, że nie jesteś bez wad.
A on? Może zraniony nieprędko będzie umiał się zakochać... może po drodze
znajdzie kogoś na pocieszenie i, gdy już się zreflektuje, że to nie to, będzie
musiał go zranić. Może dojdzie do wniosku, że jednak wcale nie jest taki
święty. Może dzięki temu łatwiej będzie mu zrozumieć, dlaczego ty go rzuciłaś. Ale nie
oszukujmy się, to optymistyczny scenariusz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz