Bella Blumchen, autorka alternatywnego bloga Mad Tea Party to osoba, która całkowicie różni się ode mnie. Jej ciało pokrywają kolorowe tatuaże, a ja mimo, że sama nie mogłabym ich mieć (a już na pewno nie aż tylu), jaram się nimi na potęgę. Jest weganką, a ja nie potrafiłam wytrzymać miesiąc bez jedzenia drobiu. Uprawia jogę i nie jest obojętna na losy naszej planety, co właściwie, zanim trafiłam na jej bloga, nigdy mnie specjalnie nie interesowało. Ubiera pinup sukienki, ma kruczoczarne włosy - generalnie reprezentuje zupełnie mi obce klimaty. A mimo to, jest jedną z niewielu osób, które potrafią sprawić, że zmieniam zdanie. Na różne tematy. Tak też było i tym razem.
Serdecznie polecam lekturę gościnnego wpisu, który w Wordzie zajmuje ponad 3 strony, a i tak po jego przeczytaniu będzie ci mało. Wpisu, który pozwala spojrzeć na temat przyjaźni z zupełnie nowej perspektywy. Który sama czytałam z zapartym tchem, bo jego autorka po raz kolejny udowodniła, że ma coś ważnego do powiedzenia.
PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ POZNAJE SIĘ W
SZCZĘŚCIU
Stare porzekadło rzecze jakoby prawdziwych
przyjaciół poznawało się w biedzie. Nie jestem pewna w jakim kraju powstało,
może w Stanach miałoby jakieś zastosowanie, ale nie na ziemi naszej polskiej.
Polacy potrafią pomóc w biedzie bliźniemu. Nie musisz wcale być ich
przyjacielem, żeby chcieli cię poratować, radą, życzliwym uchem czy rzeczową
pomocą. Po rozpadzie mojego długoletniego związku tak naprawdę ogarnęli mnie
bliscy dalecy, nie najbliżsi przyjaciele, choć ci cierpliwie znosili moje żale.
Jednak to zwykli krewni i znajomi królika pomogli mi przeprowadzić się,
zamontować pralki i inne zmywarki. To oni pomogli pożyczając mi lub oddając
niepotrzebne im, a mi niezbędne rzeczy. Szefowa była wyrozumiała dla mojej
fontanny łez zza monitora, wszyscy ludzie dookoła mnie kibicowali mi, żebym
stanęła na nogi i dbali o mnie jak tylko się dało. Z wydarzeń
przedrozstaniowych mogę też powiedzieć jak bardzo ludzie interesują się Twoim
nieszczęściem. Naprawdę. Jeśli tylko narzekasz, opowiadasz im o swoich
problemach (z matką, teściową, psem z kulawą nogą, nielojalnym mężem, wrednym
dzieckiem, finansowych) chętnie posłuchają, poklepią po ramieniu i poużalają
się nad tobą, stosując przy tym całą gamę wykrzyknień w stylu „no jak
mógł, co za palant!” albo „nie wierzę, to oburzające” lub też „głupia suka! to tobie należał się awans”. Ludzie nie odwracają się
od innych w nieszczęściu. Choć być może czasem, prawdziwi przyjaciele nie mają
pojęcia jak zareagować kiedy umiera ci ktoś bliski, przechodzisz naprawdę
ciężki czas. Ale będą. I jeśli powiesz im jasno czego oczekujesz („nie
musisz dawać mi rad. Nie musisz ciągle pytać o moją mamę chorą na raka, po
prostu bądź ze mną. Nie unikaj mnie. Chodźmy do kina albo pomilczmy”)
najprawdopodobniej spełnią twoje oczekiwania. Prawdziwym testem dla przyjaźni
jest jednak dobrobyt.
Nie wierzysz? Spróbuj nie narzekać przez
miesiąc. Na każdego negatywnego small talka reaguj „o, a u mnie wszystko
świetnie”. Na każde „co u Ciebie” odpowiedz zgodnie z radą, co wydarzyło się
fajnego. Dzieci są grzeczne, mają pasek na świadectwie. Chłopak zabrał na
randkę. Szef dał awans. Super! Jedziesz na wymarzone wakacje. Remontujesz
mieszkanie. Kupujesz samochód. Być prawdziwym przyjacielem to wyzwanie. Nie
tylko dlatego, że trzeba być lojalnym dla bliskiej osoby wobec innych, trzeba
być wobec niej lojalnym także w obliczu samego siebie. Trzeba być względnie
poukładanym, zadowolonym z siebie i zdrowym człowiekiem. I nie myśleć „noż kurwa,
to MI się to należy. No życzę Kryśce dobrze ale... no nie należy jej się! To
nie fair!”. Chcesz przetestować znajomych? Odnieś sukces i dziel się nim z
zainteresowanymi hojnie. Jeśli cieszą się twoim powodzeniem jak swoim, nie
tylko wspierają w złych momentach, są prawdziwi. To jest wielkie zaskoczenie -
nie masz pojęcia ile osób jest przy nas w trudnych chwilach bo dzięki temu co
dzieje się u nas, mogą podbudować własne ego lub po prostu wypadają na naszym
tle lepiej. Jeśli to nigdy nie było twoim doświadczeniem, życzę ci żeby tak
zostało.
NIE KAŻDY PRZYJACIEL JEST OD WSZYSTKIEGO.
Czyli... czego wymagać od przyjaciół. Czego wymagać od partnerów. I czego
wymagać od siebie w relacjach z innymi.
Ostatnio miałam ciekawą rozmowę z
przyjaciółką, która poznała mojego bardzo dobrego znajomego i była zdegustowana
formą naszej relacji. Znajomość ta wygląda tak, że jegomość ten kolorowy jest
jak ptak, zabawia mnie swoimi opowieściami, talentami ale nigdy mi nie pomoże.
To ja słucham jego zwierzeń, to ja nocuję go u siebie w domu. To ja daję z
siebie więcej. Z jego strony nie mogę liczyć na wzajemność. Zdaniem mojej
przyjaciółki, ta relacja nie powinna mieć miejsca bo „to nie jest prawdziwa
przyjaźń”. Słowo na P byłoby nadużyciem jednak jeśli nie czuję się wykorzystana,
wiem jak kolega działa i pozwalam mu na to, sama daję kiedy chcę i ile chcę,
bez przymusu dawania, w czym problem? Ludzie sami sobie robią problemy
wymagając od wszystkich wszystkiego. Każdy z nas ma siebie w jednym tylko
egzemplarzu i nie ma szans, żebyśmy byli tacy jakimi chce nas widzieć tatuś,
mamusia, partner i każdy przyjaciel z osobna. Nie mamy wyjścia, żeby nie
zwariować musimy po prostu być sobą. Więc ja np. ciężko odpisuję na smsy i mało
kiedy odbieram telefon. Nie jestem najlepszą osobą do regularnych spotkań
towarzyskich i nie na tym moim zdaniem polega przyjaźń. Za to jestem
inspirująca i jak się spotkam raz na pół roku to ciurkiem przegadam 3 noce,
pójdę na wystawę, do kina, na spacer, wysłucham, opowiem, będę kibicować,
opowiem z perspektywy co myślę bo „wow, pół roku temu byłeś tam a teraz jesteś
już tu, jakie postępy, ale cudownie. A co teraz planujesz?”. I może zamiast
mnie cisnąć na pisanie smsów o pogodzie trzy razy w tygodniu, warto wykorzystać
moje najlepsze strony? Tak samo postępuję z innymi. Nie wymagam już od
wszystkich wszystkiego. Z koleżanką od plotek o lakierach do paznokci nie
rozmawiam o polityce. Z tą od sztuki nie rozmawiam o ziołolecznictwie. Są
osoby, które cudownie wesprą mnie i wysłuchają kiedy mi źle i chcę się wypłakać
ale niekoniecznie świetnie się z nimi bawię kiedy jestem bardzo entuzjastyczna.
Są tacy, którzy w żołnierskich słowach, tonem kaprala dadzą mi radę i pomogą
zrobić plan. I tym osobom nie będę opowiadać o romantycznych uniesieniach czy
moralnych dylematach. Ale kiedy będę chciała założyć firmę lub zrealizować
jakiś cel, wiem, że będą mi wsparciem. A już najgorszą opcją jest wymagać od
partnera, żeby był naszą psiapsiółą lub ziomkiem, kochankiem, tatą, opoką i
jeszcze szatanem co to wodzi na pokuszenie. Co to to nie. I tu dochodzimy do
kolejnego punktu.
TAK, WIERZĘ W PRZYJAŹŃ DAMSKO - MĘSKĄ.
TAK, WIERZĘ, ŻE KOBIETY POWINNY MIEĆ I PRZYJACIÓŁKI I PRZYJACIÓŁ. MĘŻCZYŹNI
TEŻ.
Miałam związek, w którym z partnerem
dzieliłam się wszystkim. Zaprawdę powiadam wam, wiedział wszystko o rodzajach
tuszów do rzęs czy jak własnoręcznie ukręcić krem. Był moją najlepszą
przyjaciółką. I to było nie do zniesienia na dłuższą metę! Od tego są kumpele.
Jak chcesz zastanowić się nad dziesiątym dnem i nad tym co poeta miał na myśli,
czy to mrugnięcie okiem to były braki magnezu i mu skacze, nerwowy tik czy może
cię podrywał, czy nie odpisał bo porwało go ufo czy ma cię gdzieś, czy ta nowa
franca z biura miała zły dzień czy uwzięła się na ciebie... nie idź na boga z
tym do faceta. Ani swojego ani w ogóle żadnego! Idź z tym do koleżanki. Ale
kiedy sama w głowie wałkujesz temat setny raz i koleżanki tylko bardziej ci
namieszają bo „a może tak, a może siak, a może słuchaj, może chodzi o to że...”
wtedy idź do kumpla. Zaufanego kumpla. Kupcie sobie po dużym piwie. Ty
zaczniesz swoje biadolenie a on powie ci jakąś życiową, męską mądrość. Ja
ostatnio w obliczu tarapatów pt. „nie wiem co robić, nie wiem czy uciekać czy
zostać, o co chodzi w związkach, kim jestem, wyjaśnij mi świat cały i jeszcze
trochę” obdzwoniłam 5 koleżanek. Zapłaciłam gigantyczne pieniądze i dalej nie
wiedziałam. Zadzwoniłam do przyjaciela. Wysłuchał, chrząknął i powiedział w końcu
„jezu, jakie te baby są durne! czujesz się z tym dobrze? Rób to! Czujesz się z
tym niedobrze? No to nie rób, a nie wielkie halo robisz, dziewucho!”. No i
dotarło. Czasem trzeba jak do debila. Co więcej, nikt nie wyjaśni ci tak dobrze
mętnych i jakże pokrętnych sposobów myślenia mężczyzny jak inny mężczyzna „ee...
nie, nie zastanawiaj się czemu nie zadzwonił. Jak nie zadzwonił to znaczy, że
ma wylane, nie kombinuj”. Ot i filozofia! Przypominam, ze ty też nie chcesz
raczej być ziomem swojego mężczyzny. Męskie rozrywki są fajne ale... z
kumplami. Naprawdę kocham wszystkie te suche żarty o puszczaniu bąków, lubię pić
piwo i oglądać piłkę nożną jeśli robię to w moim męskim stadzie. Lubię to, że
mogę wtedy przeklinać bez ograniczeń i mogę zachowywać się poniżej damskiej
godności. Jednakże nie chciałabym zachowywać się tak przy moim mężczyźnie. Nie
chciałabym również żeby on zachowywał się tak przy mnie. Jeśli musi urządzać
sobie konkurs na obrzydliwe żarty i kto beknie najgłośniej, niechże robi to w
gronie innych samców-knurów. A i przyjaciółka mu się przyda jeśli będzie chciał
kupić mi seksowne majtki na gwiazdkę. Przyjaciółka mężczyzny zwiększa
prawdopodobieństwo, że kupi ci majtki w dobrym rozmiarze i nie będą wyglądały
jak z tandetnego porka. Co więcej, jeśli cię lubi, zawsze kiedy on będzie
zbaczał z jedynej właściwej drogi, ona będzie twoim aniołem stróżem. Promise.
No i na koniec małe rozróżnienie dla
wszystkich, którzy zastanawiają się czy przyjaźń damsko-męska bez podtekstu
może zaistnieć:
1. Tak na chłopski rozum, nie lecisz na
każdą osobę płci przeciwnej tylko dlatego, że jest osobą płci przeciwnej (zmień
to twierdzenie zależnie od swojej orientacji seksualnej). Nie ma powodu uważać,
że twój partner/ka na bank cię zdradzi bo jego przyjaciel akurat ma coś innego
w majtkach. Owszem, bywa, że ktoś z kim znajdujemy świetne połączenie
emocjonalne chciałby spróbować również czy zadziała to w łóżku ale... do tego
potrzebne są dwie osoby. Chemia musiałaby zadziałać u obu. Poza tym... jeśli to
wieloletni przyjaciel, który jest jak brat... naprawdę nie przeceniałabym siły
seksu. Nie jest ciężko uwierzyć, że nie każdy wzbudza w nas dzikie rządze. To
byłoby nawet miłe ale tak nie jest. Więc spokojnie dopuśćcie do siebie myśl o
tym, że może nie być chemii i tylko intelektualna zażyłość.
2. Przyjaciół płci przeciwnej najlepiej
mieć od dawna. Ewentualnie dobrze jest reaktywować byłą/byłego z którymi
związek zdechł naprawdę bardzo dawno temu a dalej się lubimy. Przyroda nie zna
takich przypadków wiele ale kilka zna. Wspaniale jest przyjaźnić się z kimś z
kim sto lat temu nie wyszło ale wiemy o sobie sporo. Skoro już wiemy, że nie
wyszło nie ma pokusy by próbować. Nie przyjaźnię się z najświeższymi byłymi ani
tymi, którzy zachowali się niegodnie ale mój pierwszy chłopiec z „dzieciństwa”
nadal dla mnie jest i wiem, że zawsze mnie poratuje i w biedzie, i w szczęściu.
A ja cieszę się z jego sukcesów, lubię jego żonę i nie mogę doczekać się
narodzin ich dzieciaka.
3. Nie warto być frajerem. Jeśli Twój
mężczyzna nagle znalazł bratnią duszę o dwumetrowych nogach i wielkich oczach,
jasnym jest, że nie musisz ufać. To ogólnie nie do końca tak działa. Nie
przeczę, że można mieć później przyjaciół, poznać kogoś i bardzo się polubić.
Ale jest o to wiele trudniej, głównie dlatego, że kiedyś łączyły nas szkoły,
podwórka, problemy z rodzicami i wszystkie inne problemy świata. Dziś jak poznajesz
kogoś, ma zazwyczaj swoją rodzinę, pracę, hobby itp. I nie ma czasu na nowe
przyjaźnie. To jedyny moment, w którym zalecałabym ostrożność. I nie tylko
wobec partnera ale i siebie samego. Łatwo dać się nabrać na przyjaciela,
pocieszyciela. Jest dobry, rozumie Cię i docenia. Potępia Twojego faceta bo on
nigdy by tak nie zrobił. Chętnie osuszyłby Twoje łzy... najlepiej penisem. Nie
idź w to. Wyznacznik przyjaźni damsko-męskiej jest bardzo prosty - jeśli
zachowujesz się w 100% tak, jak zachowałbyś się/zachowała wobec tej osoby przy
swoim partnerze - jest ok. Jeśli jest cień zawahania - uciekaj :)
4. Nie ma się co schizować. Jeśli druga
osoba chce cię zdradzić, pójdzie do sklepu po bułki i cię zdradzi. Sobie też
musisz zaufać, kiedy kumpel nagle próbuje się zmienić w coś więcej zawsze można
zakończyć znajomość, czasem trzeba posłuchać intuicji, innym razem zapytać
wprost. Niektórzy (ci, którzy interesowali się tobą tylko jako laską) po prostu
odejdą sami kiedy zrozumieją, że nie mają szans. Ale inni polubią cię tak, że
jeśli sytuacja od początku będzie jasna, będą woleli zachować cię jako
przyjaciółkę niż stracić cię totalnie. A zakochają się w kolejnej. Ale to już temat
na całkiem inną opowieść...
***
I jak? Zgadzasz się z którymś z faktów lub mitów? Czy jednak twoje doświadczenia nauczyły cię czegoś zupełnie innego?
Czy też masz wrażenie, że inni wolą z tobą przebywać właśnie wtedy, kiedy mogą czuć się od ciebie lepsi, bo powinęła ci się noga?
Czy przypadkiem nie wymagasz, by twój chłopak/twoja dziewczyna spełniał(a) zbyt wiele funkcji naraz? Bekasz przy nim/niej?
Znasz przykłady przyjaźni damsko-męskiej bez podtekstów? Kto wie, może sam(a) się taką pochwalisz? Czy wręcz przeciwnie - sądzisz, że największym wrogiem faceta jest przyjaciel jego kobiety i analogicznie - wrogiem kobiety przyjaciółka jej faceta?
Opowiedz, jaka jest twoja historia :).
(A jeśli nie wiesz, skąd pomysł na projekt Hello my friend i chcesz wiedzieć - klikniij tutaj)
świetny tekst, mimo sporych rozmiarów czytało się szybko i lekko. Odwiedzę również bloga autorki : )
OdpowiedzUsuńJeszcze tydzień temu zarzekałam się, że tak - przyjaźń damsko-męska na TAK. Dziś uważam, że nie. Co najważniejsze UNIKAĆ związków zrodzonych z przyjaźni.
OdpowiedzUsuńNie zawsze mogę powiedzieć mojej BFF o czymś co mnie cieszy, o moim szczęściu, bo ona się wtedy trochę smuci, że jej się nie układa. Dziwne są koleje losu. Pewnie ktoś mi powie, że to nie jest przyjaciółka, ale jest nią, wbrew pozorom.
to, że jedna przyjaźń damsko-męska się nie udała nie oznacza od razu, że tak się nie da. ja sama mam przyjaciela, który jest jednocześnie moim byłym i takich fajnych relacji życzę wszystkim byłym parom.
OdpowiedzUsuńten wpis, poprzednie, a także komentarze pod nimi potwierdzają, że nie ma jednej uniwersalnej reguły, która by się sprawdziła we wszystkich relacjach. najważniejsze, żebyś sama czuła, że to co jest między tobą a drugą osobą - to przyjaźń.
Moim najlepszym przyjacielem jest eks, więc zgadzam się. Takie przyjaźnie są najuczciwsze bo nikt nie ma wątpliwości i obaw, że druga osoba może czuć coś więcej. A poza tym, z ciekawostek, to fajne znajomości powstają z byłymi naszych byłych! Ja przypadkiem poznałam byłą dziewczynę byłego chłopaka, teraz często się widujemy i raz rozmawiałyśmy o 'wspólnych' doświadczeniach... niezły mindfuck.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Jednak chyba wpadłam w jakiś trójkąt Bermudzki, albo ludzie są coraz mniej godni zaufania. Sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńno no, domyślam się, że wspólne tragedie łączą ludzi jak mało co ;p
OdpowiedzUsuń