Kłótnia o prosiaczka stała się na tyle poważna, że Makro
Cash & Carry postanowiło tymczasowo wycofać go ze sprzedaży. Nie wnikam co nimi pokierowało.
Ja wiem, drodzy
czytelnicy, że większość z was to nie obchodzi, ale niektórzy pewnie są jeszcze
bardzo młodzi (nie to co ja – nawet moja mama się nie chce przyznać, że już ma taką dużą
córkę) i być może właśnie wyrabiacie sobie zdanie na temat jedzenia bądź nie
jedzenia mięska. I części z was zapewne gdzieś tam obiło się o uszy, że wyżej
wspomniana firma sprzedaje zapakowane hermetycznie, małe świnki i wrzuca ich zdjęcia na swoim fp. Jeśli jest na sali
ktoś, kto nie wiedział że małe świnki to to samo, co wieprzowina, to nie dziwi
mnie wasze oburzenie, ale radzę zejść na ziemię.
Teraz Polacy dzielą się na wegetarian i zażartych zjadaczy
mięsa. Co ciekawe, wegetarianie już od dawna wiedzą, czego nie jedzą i
dlaczego. Niektórzy zapewne oglądają podobne zdjęcia za każdym razem, kiedy zaburczy im w brzuchu i poczują zwierzęcą chęć odstąpienia od diety. W skrócie - dla nich to żadna nowość. Osoby, które najbardziej się bulwersują to… mięsożercy.
Mięsożercy natomiast dziś dzielą się na tych, którzy jedzą
mięso i zapominają, że to kiedyś było zwierzątko i na tych, którzy jedzą mięso
i im mało, przez co zachowują się jak dzicz, a dokładniej, jak jakieś hieny.
Nagle wszyscy uznali, że należy się jedzeniem mięsa chwalić. Prześcigają się w
mówieniu, jakie mięso już zjedli i jakie mogliby zjeść. Niektórzy mówią, że
zjedliby psa, brakuje jeszcze tylko tego, żeby zaczęli deklarować gotowość do
zjedzenia własnej mamy podczas wigilii, zamiast np. ryby po grecku.
Dlaczego o tym piszę mimo, że już tyle wpisów padło na ten
temat i wydaje się, że już wszystko zostało powiedziane? Bo afera powstała z
niczego i w dodatku odniosła zupełnie odwrotny skutek. To kolejna okazja, żeby
ponaśmiewać się z obrońców zwierząt, bez względu na to, czy ci obrońcy kochają (jeść)
zwierzęta niegdyś hasające po trawie, czy preferują samą trawę. Rzucanie mięsem stało
się fajne tylko dlatego, że jest anty wegetariańskie. Nie jestem wegetarianką,
ale to w tej chwili nie ma nic do rzeczy. Ja po prostu jestem uczulona na głupotę,
która prowadzi do tego, że ludzie zrobią wszystko, byleby pokazać, jacy są
zabawni i nie pominą żadnej okazji, by udowodnić, że są mądrzejsi od reszty
świata. Nikt już nie pofatyguje się, by spojrzeć szerzej i uszanować cudze poglądy, bo to za mało wyraziste i nudne.
Za każdym razem, kiedy czujesz satysfakcję, że komuś dowaliłeś, Kubusiowi Puchatkowi gdzieś tam, w Stumilowym Lesie robi się przykro. Odechciewa mu się miodku. I mimo wszystko opłakuje prosiaczka.
Wydaje mi się, że pominęłaś tę grupę mięsożernych, którzy nie zapominają, że to kiedyś było zwierzątko, tylko akceptują fakt, iż ludzie jedzą zarówno rośliny, jak i mięso. Ludzie to też zwierzęta; nikt nie oburza się na to, że gdzieś jakiś tygrys zjadł antylopę. Wyobraziłam sobie zagorzałego wegetarianina, który swojemu psu daje do jedzenia wyłącznie produkty pochodzenia roślinnego... Nie wiem jak długo piesek wytrzymałby na takiej diecie.
OdpowiedzUsuńpominęłam tę grupę dlatego, że jest mało istotna w obliczu opisywanej w social media sprawy. mięsożercy, którzy nie zapominają, że to kiedyś było zwierzątko nie widzą w zdjęciu małej, zafoliowanej świnki niczego wstrząsającego, bo taką samą, tylko że poddaną obróbce (co nie zmienia faktu, że jest martwa i biedna) mają na talerzu. jednocześnie nie szydzą z wegetarian, bo rozumieją, że to są ludzie po prostu bardziej wrażliwi na tym punkcie.
Usuńdo takiej grupy sama należę. nie mam nic do wegetarian, ani do mięsożerców i fajnie by było, gdyby dołączyli do niej też ci, którzy się na wzajem przekrzykują, wyzywają od morderców albo prowokują mówiąc "z chęcią zjem psa, byleby ładnie wyglądał na talerzu". niech sobie każdy je co chce, ale niech jednak nie zjada wszystkich rozumów.