środa, 9 października 2013

Szydera z blogera

Uwielbiam być blogerką. Mało co przynosi mi tyle satysfakcji, co prowadzenie bloga. Ale mam też dystans do tego, co robię, stąd pomysł na wpis, który pokaże blaski i cienie blogowania, z naciskiem na cienie.

1. Bloger jest nieudacznikiem i nerdem. Jego życie toczy się w internecie. Ma wirtualnych kolegów i koleżanki, których widuje raz w roku, na spotkaniach typu BAM, przy okazji kampanii reklamowych, albo BFG, o ile należy do tzw. elity. Dlatego nie bierz sobie do serca rad dawanych przez blogera, bo on tak naprawdę o niczym nie ma pojęcia. Jak niby może znać realne życie ktoś, kto w ogóle się w nim nie pojawia, bo woli ślęczeć przed komputerem?
Gdyby bloger raz na ruski rok wyszedł do ludzi, nikt by go nie posądzał o bycie blogerem. Typowy kozak z gumy. Jakoś wtedy nie miałby nic do powiedzenia. Jest niepozorny, cichy jak mysz i nieśmiały. W dodatku ma psychopatyczne skłonności. Jego wszelkie porażki są owiane tajemnicą, wszystkie niewygodne fakty na temat jego nędznego życia są zastrzeżone, a jeśli ktoś ośmieli się pisnąć na ten temat słówko, wówczas bloger knebluje go i torturuje w ciemnym, opuszczonym budynku na obrzeżach miasta.

nie wiem czyj to pokój, ale na pewno nie blogera
2. Bloger przeżywa wszystko 3x mocniej. Jeśli postanowisz napisać blogerowi, że jego notka śmierdzi, najpierw pomyśl o tym, jak mocno go zranisz. Będzie to przeżywał przez następne 3 dni. Miej serce. 
To nie bloger jest zawodem przyszłości. Największe kupony będzie odcinał psychoterapeuta blogera.

3. Bloger żre zimne. Ale to chyba jasne. Jeśli jesteś blogerem i idziesz polansować się w restauracji, najlepiej zamiast normalnej herbaty zamawiaj ice tea. Na zdjęciach wygląda tak samo, a przynajmniej nie czekasz 5 minut, zanim kelner postawi ci ją przed nosem i nie masz żalu, że wystygła. Zresztą, przecież ty i tak nic nie jesz, bo jeszcze by ci nie posmakowało i nie mógłbyś zarekomendować restauracji na blogu.

4. Bloger nie śpi. W czasie, kiedy ty przewracasz się na drugi bok, on zapewne szpera w szablonie, albo dopracowuje nową notkę, żebyś ty mógł ją z rana przeczytać. Zastanawia się nad doborem słów, pięć minut szuka odpowiedniego synonimu, który ma gdzieś na końcu języka. Wszystko po to, żebyś ty od niechcenia wszedł na bloga i go - z góry na dół - zjechał. Przez co kolejna noc blogera znów jest nieprzespana.

5. Bloger przechodzi załamanie nerwowe. Za każdym razem, kiedy coś jest nie po jego myśli. Za mało lajków pod notką? Chlast. Skrypt w szablonie się zbuntował i nie działa? Chlast, w drugi policzek. Inny bloger ma więcej komentujących czytelników? Blogerowi w takiej chwili nie pozostaje już nic innego, jak tylko schować się pod biurkiem i przeczekać smutek.

6. Bloger ma na wszystko czas. Naczynia niepozmywane? Nieważne, tu się tworzy! Rodzina już od miesiąca nie ma z nim kontaktu? Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Burczy w brzuchu? Komentarzami się nie naje, ale są sprawy ważne i ważniejsze. Zresztą, prawdziwy bloger musi cierpieć. Nikt nie rozumie, że to jest misja. Któregoś dnia, dzięki banerom reklamowym z pewnością zarobi tyle hajsu, że jeszcze się nachapie. Nie liczą się studia. Dziś każdy ci powie, że magistrzy żyją z zasiłku. A blogerzy jeżdżą po świecie i wypychają poduszki dolarami. 
Póki co, bloger raz na tydzień odwróci wzrok od komputera, a tam syf dedykuje mu piosenkę, a karaluchy zapraszają do tańca. Ale już niedługo... i będzie go stać na dom z pokojem dla służby. Pozwólmy mu żyć marzeniami.

7. Bloger klepie biedę. Myślisz, że stać go na te drogie hotele? Wszystko dlatego, że mieszka w obskórnej klitce. Z mamą. Żaden czytelnik nie wie, w jakim ubóstwie przez pół roku  musi żyć bloger, żeby wyjść do restauracji. W domu zje wszystko, co przeterminowane, sfermentowane. Nic dziwnego, że potem zachwala byle fast-food.

8. Bloger, który jest szafiarką, ma dzianych rodziców. Ewentualnie pożycza ciuchy. Albo robi fotomontaż, doklejając swoją twarz na zdjęciach Donatelli Versace. Czasem jednak najłatwiej iść żebrać. Dlatego też wysyła maile z propozycją współpracy - dziesięć wpisów za pięć par kolczyków. Bloger nie zna wstydu.

9. Bloger nosi trzy torby. W jednej mieści się aparat, w drugiej kamera, a w trzeciej duży notes, w którym zapisuje pomysły na notkę. Nie mówiąc już o portfelu, telefonie i chusteczkach do ocierania łez za każdym razem, kiedy ktoś cofnie lajka. I taki obładowany torbami przemierza świat. Potem narzeka na bóle w krzyżu, zakwasy, a na starość ma garba.

ojciec z synem właśnie zobaczyli blogera. zapewne zaraz zrobią sobie z nim zdjęcie.
10. Bloger nie ma prywatności. Wszyscy wiedzą, w jakich miejscach bywa, ile ma pieniędzy, czym jeździ i z kim się buja. Każdy, kto wejdzie na jego bloga, może poznać go na wskroś. Oczywiście wszystkie jego cechy to wady. Znajomi go nie lubią, bo się naraża. Unikają go, żeby nie stać się głównymi bohaterami jego kolejnej notki. Nie musisz znać osobiście blogera, żeby móc go mieszać z błotem, bo przecież on prosi się o obelgi. Bloger to popychadło. Jest dokładnie taki, jak widzą go jego czytelnicy. I biedny, musi z tym żyć.

No nie jest tak? Nie jest tak?! Morał z tego taki, że nigdy nie bądź blogerem.
A jeśli zrobiło ci się mnie żal, to daj lajka. Dla blogera to znaczy więcej, niż tysiąc słów.

9 komentarzy:

  1. Cztery torby, jeszcze laptop i tablet! :D jakie to prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak na serio??...

      Usuń
    2. bez ściemy, ja np. zwykle kradnę wózek z Carrefoura, żeby tego nie dźwigać ;p

      Usuń
  2. Dobry wpis! Bloger to też pisarz-artysta poniekąd,chyba trochę bardziej powinno się cenić i szanować ich prace,wkład itp. Ale w blogowaniu też trzeba mieć dystans jak mówisz..Dobrze,że są tacy jak ja ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wpis z przymrużeniem oka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że nadal w modzie są wszelkie wyliczanki, co jest najlepsze, najgorsze, średnie itp. Skoro publika to lubi to cóż, muszę i ja to zrobić, choć iść z falą nie jest mi po drodze. Ale jak to mówią "Dla towarzystwa Cygan dał się powiesić".
    Wpis dobry i zacny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale ubaw! Świetny wpis, przeczytałam już kilka poprzednich, więc jak widzisz, nadrabiam zaległości :)

    OdpowiedzUsuń