Jak sobie radzę w podobnych sytuacjach? Oto przykład:
- Nie wiesz co to husaria?! - pyta zbulwersowany napastnik.
- Tak samo, jak ty nie wiesz, co to jest torborzyg, albo trądyfikacja.
- No jasne, takie słowa w ogóle nie istnieją.
- O boże! Jak można takich rzeczy nie wiedzieć!
W szkole uczymy się różnych rzeczy i nie jest niczym nowym, że ta wiedza w większości do niczego nam się nie przyda. A jeśli już, to zawsze można skorzystać ze słownika, z encyklopedii albo z różnych innych źródeł. Wszyscy o tym wiemy, a mimo to każdy z jakichś powodów uważa, że jeżeli już o czymś wie, to może się tą wiedzą szczycić i uważać za głupców wszystkich, którzy tego nie wiedzą. I nie chodzi o fizykę kwantową, ale o rzeczy proste. Tak proste, że olaboga ja nie mogę, jak można ich nie wiedzieć?! Bo to nieprawdopodobne, że ktoś może zwyczajnie nie pamiętać, albo, co gorsza, nie mieć pojęcia jaki jest wzór na pole ośmiokąta foremnego albo nie umieć wymienić przynajmniej kilku archipelagów. Zupełnie, jakby fakt, że chodziliśmy do takich samych szkół i uczyliśmy się tych samych przedmiotów miał oznaczać, że wszyscy mamy wiedzieć dokładnie to samo.
![]() |
podnieta |
Czasem sobie myślę, że takie bycie podręcznikiem i nauczycielką, która bije linijką po łapach - w jednym - wynika z tego, że ci ludzie po prostu postanowili udowodnić, że z tej kompletnie nieprzydatnej wiedzy można jednak zrobić jakiś użytek. Najwspanialszym jej zastosowaniem jest wytykanie debilizmu tym, którzy jej nie posiadają. Przy okazji daje to ogromną satysfakcję i poczucie własnej wartości. Przecież nie ma nic wspanialszego od uczucia, że masz nad kimś przewagę bo ty to wiesz, a on nie. Dzięki temu możesz poczuć się raz na jakiś czas mądry i to uczucie podoba ci się do tego stopnia, że od tej pory korzystasz z każdej możliwej okazji, by utwierdzać się w przekonaniu.
Wiesz, dlaczego wszyscy śmieją się z Amerykanów? Bo jak można nie wiedzieć, gdzie leży Polska i że to jednak nie miasto w Rosji? Otóż to. A czy ty wiesz, gdzie dokładnie leży Pensylwania? Minnesota? Nebraska? W takim razie dlaczego, pseudo inteligencie, wymagasz od Amerykanów wiedzy na temat swojego kontynentu?
Nie ma nic złego w tym, że nie wiesz wszystkiego. To wręcz całkowicie normalne. Oznacza to bowiem, że masz ważniejsze rzeczy na głowie, niż bycie prymusem i jednak nie oceniasz ludzi na podstawie tego, ile "ważnych" dat są w stanie wymienić. I, nie przejmuj się, być może, podczas randki ze mną jednak będziesz miał czym zabłysnąć. Na pewno masz większe szanse że się z tobą umówię, niż Filip-Wiem-Wszystko w okularkach, który jedyne, czym mógłby próbować zaimponować kobiecie, to mówieniem o sprężystości ciał stałych.
![]() |
Gdyby tak dało się po wyglądzie zidentyfikować nerda... Niestety, to, że tak nie wyglądasz, jeszcze nie znaczy, że nim nie jesteś :( |
Poza tym jeśli już wstydzić się czegoś, to nie braku wiedzy, a twierdzenia, że się jest nie wiadomo jakim intelektualistą i poprzestania na tym.
Prędzej dogadam się z osobą, która przyzna się do niewiedzy, niż z taką, która będzie rzucać ciekawostkami i myśleć przy tym, że się czymś popisała. Zatem, jeśli bez namysłu potrafisz wskazać na mapie, gdzie znajduje się Honduras, Jemen albo Kuwejt i twierdzisz, że to takie oczywiste, to wyjdź z tego bloga. Powiedzmy, że jesteś dla mnie za mądry i lepiej dla nas obojga, żebyśmy nie mieli wątpliwej przyjemności płynącej z wymiany zdań. Zgaduję, że ty nie chciałbyś czuć, że zniżasz się do mojego poziomu, bo wtedy mogłyby cię rozboleć liczne fałdy na mózgu, a ja z kolei nie chcę narażać się na to, że usłyszę tekst w stylu "jak można być tak głupim i tego nie wiedzieć?". Poza tym mogłabym pokonać cię doświadczeniem.
mój borze, jedyny archipelag, który potrafię wymienić, to archipelag gułag.
OdpowiedzUsuńP.
a mi pierwszy na myśl przychodzi archipelagpiękna, który jest sklepem xD
Usuńnie, wiesz co, to jednak trochę przesada. wstydziłabyś się... cofam wszystko co napisałam.
UsuńPodoba mi się riposta w przytoczonym dialogu na początku :) Dobrze napisane, doszłaś do psychologicznej pointy tego zjawiska, to "przemądrzanie się" w sztuczny sposób buduje ego i poczucie ważności. Jest to zagrożeniem tylko dla tych, którzy nie zdają sobie z tego sprawy.
OdpowiedzUsuńZawsze znajdzie się ktoś, kto czuje potrzebę udowodnienia wszystkim wokół, że są głupi. To wszystkie rodzaje inteligencji, a niekoniecznie zdobyta wiedza przekładają się na sukcesy w życiu zawodowym i osobistym. No chyba, że staramy się o profesurę ;)
OdpowiedzUsuńCałkowicie się z tobą zgadzam! A jeśli chodzi o Amerykanów powinniśmy brać przykład z ich podejścia do nauki ale i także życia. Bo tak jak napisałaś, zawsze można skorzystać ze słownika, z encyklopedii albo z różnych innych źródeł informacji. Kazdy ma prawo do niewiedzy. Nikt nie jest alfą i omegą :)
OdpowiedzUsuńTrafilas w samo sedno siostrunia ! ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem innego zdania. Uważam, że każdy człowiek powinien posiadać jakiś zasób wiedzy ogólnej. Być może nie przekłada się ona na sukcesy zawodowe ani zdolność do "radzenia sobie w życiu", ale gdyby ktoś mnie zapytał o jakąś podstawową rzecz a ja bym nie wiedziała, byłoby mi po prostu wstyd. I nie piszę tego, żeby poprawić sobie samoocenę. Wiadomo, że żyjemy w czasach, kiedy mamy szybki i łatwy dostęp do informacji i możemy sobie wszystko wygooglować, ale bez wiedzy nie będziemy rozumieć procesów, jakie zachodzą we współczesnym świecie.
OdpowiedzUsuńpokuszę się o stwierdzenie, że nie zrozumiałaś, co napisałam. dlatego, że muszę się z tobą zgodzić. oczywiście, że w informację trzeba inwestować, zdobywanie wiedzy powinno być czymś naturalnym, ale zapewniam cię, że jest milion, jak to nazwałaś, "podstawowych rzeczy", których nie wiesz. tak samo ja i każda osoba, która się wypowiedziała w tym temacie. nie sposób wiedzieć wszystko, życia by nam na to nie starczyło, tym bardziej, że każdy obraca się w innym środowisku, gdzie uczy się czegoś innego.
Usuńdlatego w życiu nie pojmę, dlaczego miałoby komuś być wstyd, skoro nie wynika to z braku chęci zdobywania wiedzy, a z czystego przypadku... ewentualnie z faktu, że w dzisiejszych czasach mamy natłok informacji i najzwyczajniej w świecie, żeby nie zwariować, traktujemy je wybiórczo, na zasadzie "jeśli mogę żyć bez tej wiedzy, to wolę nie zaśmiecać sobie nią pamięci i przyswajać to, co mnie rozwija".