To, jak wyglądamy wydawałoby się, nie ma
najmniejszego znaczenia dla tego, jakimi jesteśmy ludźmi i jak zachowujemy się
na co dzień. Bullshit.
Możesz być koleżeńska bez względu na to, czy masz trądzik. Możesz
kochać zwierzęta i nie ma to żadnego związku z rozmiarem twoich piersi. Tak
samo możesz być wredna bez względu na powód, dla którego przyciągasz spojrzenia
innych ludzi – bo jesteś ładna, albo skrajnie zaniedbana.
Ale o dziwo wbrew temu, że staramy się nie
generalizować, zaskakująco często można doszukać się podobnych zachowań u
znajomych, którzy mają kompleksy, które to kompleksy widać na pierwszy rzut oka.
Czyli – bez zbędnego owijania w bawełnę – u tych, którzy sobie nie żałują.
Ubranie dopasowane do figury w przypadku potencjalnej
zawodniczki sumo jest tak samo rzadko spotykane, jak każdy przejaw szczerej
uprzejmości. Osoby otyłe, w szczególności takie, które mają permanentny problem
z wagą, mają również tendencję do
odwracania uwagi od swojego głównego kompleksu. Robią to na różne sposoby.
Jedna założy za małą bluzkę, bo nie chce dopuścić do świadomości, że ten
rozmiar już nie leży w jej zasięgu. Druga z kolei założy za dużą, żeby
zatuszować niedoskonałości, co akurat warto docenić, bo przynajmniej my –
szczupli ludzie – nie musimy narzekać na niezbyt ciekawe widoki.
Ale jej problem nie ogranicza się jedynie do ciuchów i do odwracania uwagi –
czasem jej działaniem obronnym okazuje się
zwracanie uwagi na coś innego, niż jej waga. Taka osoba bardzo nie chce być
postrzegana tylko przez pryzmat swojego problemu, a więc przyswaja sobie zespół
cech mających jej w tym pomóc. Zaczyna
być opryskliwa w stosunku do kolegów i koleżanek – w końcu nikt nie będzie
śmiał się z jej tuszy, jeśli w tym czasie
będzie śmiał się z kogoś innego. Trzeba więc wzbudzić swoim zachowaniem
respekt. Czasem jest to po prostu bycie arogancką, ale to jednak wyśmiewanie jest szczytem formy. Nic tak nie przynosi satysfakcji, jak rzucanie ironicznych uwag w obecności innych na
temat czyjegoś wyglądu lub zachowania. Innymi słowy: jeśli śmiać się to my, a nie z nas.
Niektóre grube kobiety jednak nie widzą niczego
fajnego w pastwieniu się nad innymi, dlatego sięgają po bardziej ambitne metody.
I tak oto na przykład aspirują do bycia mądrzejszymi niż reszta. Za
pomocą swojej inteligencji chcą zbudować swój autorytet. Bardzo nie lubią, gdy
ktoś w ich otoczeniu próbuje je dogonić lub, co gorsza, być na wyższym poziomie. Czują się
wówczas zagrożone, bo to oznaczałoby, że nie mają już żadnego asa w rękawie i
oprócz dużej postury niczym szczególnym się nie wyróżniają.
Czasem znajdują
hobby, które sprawia że wzbudzają podziw innych. Np. zaczynają śpiewać i przy odrobinie szczęścia zostają Adele. A potem, z perspektywy odniesionego sukcesu wylewają żółć na
temat osób chudych, co oczywiście brzmi bezpretensjonalnie i wiarygodnie, bo jeśli jest się Adele, to
wszyscy łatwiej łykną, że jest ona zachwycona swoim ciałem. Mając kasę, prestiż
i setki fanów o wiele prościej szerzyć skrajne poglądy na temat gustu i
odwrócić uwagę od swojej korpulencji. No i oczywiście zyskać poparcie nawet,
jeśli jest się pospolitym chamem.
Naprawdę można się nagimnastykować, żeby przestać
być postrzeganą jako tłusta locha. Spieszą z ciętą ripostą na każdą okazję, szukają wielorybich rozmiarów, wspinają się na szczyt… Z kalkulatorem w ręku (i z drugą
ręką na sercu) – wychodzi na to, że gdyby
te same siódme poty wylały podczas prawdziwej gimnastyki i tyle samo wysiłku
włożyły w odmówienie sobie kolejnej tabliczki czekolady, możliwe nawet, że… o nie, to nie może być prawda... ale zaraz – nie no, rzeczywiście! Jak byk! Możliwe nawet, że mogłyby schudnąć!
Właśnie opisałaś 99% autorek komentarzy typu "wieszak/kościotrup" pod zdjęciami modelek.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy doczytałaś, ale ja nie mam absolutnie nic przeciwko, by osoby z problemami zajęły się czymś, co pomoże im zapomnieć o problemie, albo go rozwiązać.
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś po przeczytaniu tego wpisu uważa, że "naśmiewam się" z osób otyłych, to albo ma z tym jakiś problem i wziął to za bardzo do siebie, albo nie przeczytał go ze zrozumieniem.
Wyraźnie napisałam, że chodzi mi o mentalność. Nie jestem alfą i omegą, by móc powiedzieć, że wszystkie osoby z nadwagą ją mają. Uogólniając w ten sposób czułabym się dziwnie, tym bardziej, że wiem, że są osoby grube, które nie posiadają tych wszystkich cech. Ale to niestety rzadkość i nie o nich tutaj pisałam.
czyli osoby grube wyśmiewając chude czują się ze sobą źle :] a ja myślałam, że naprawdę jestem za chuda.
OdpowiedzUsuńnie lubię ludzi otyłych, napisałam o tym na moim blogu w jednym z wpisów. tylko podkreślam, że mi chodzi o głównie o ich zdrowie.
Też kiedyś rozumowałam tak samo, jak Ty, że grubi są wredni i w ogóle, jakby chcieli, to by na pewno schudli, tylko im się nie chce, są leniwi itp. itd. Prawda jest taka, że przytyć jest bardzo łatwo, a schudnąć już dużo trudniej. Tym bardziej, jeśli jest się już w pewnym wieku, bierze się leki, których skutkiem ubocznym jest spowolniony metabolizm, ma się od urodzenia genetyczne skłonności do tycia, choruje się np. na tarczycę, ma się problem z narządami ruchu lub z nadciśnieniem, co uniemożliwia większość ćwiczeń. Nie wspomnę już o zaburzeniach nerwicowych związanych z objadaniem się. Ale oczywiście najłatwiej wrzucić wszystkich do jednego worka - gruby znaczy leniwy i wredny i koniec. A nawet, jeżeli ktoś jest gruby tylko na własne życzenie, to co nam do tego? Jego sprawa, nie nam go osądzać. Nawet, jeśli chodzi w obcisłych ciuchach, to nikomu tym krzywdy nie robi.
OdpowiedzUsuńWpis dotyczy mentalności osób zakompleksionych. Myślę, że najwięcej kompleksów można mieć z powodu (nad)wagi, dlatego potraktowałam otyłość jako metaforę wszystkich możliwych kompleksów. Choć może się mylę, może bycie grubym wcale nie jest specjalnie gorsze od posiadania za małych piersi, ale w dalszym ciągu piszę tu o osobach, które z powodu swoich takich, czy innych kompleksów przystosowują wymienione wyżej cechy. Ich strategią obronną staje się bycie wrednym, opryskliwym, bo w ten sposób można wzbudzić szacun. To nic, że przez takie zachowanie jeszcze bardziej przemawiają ich kompleksy.
OdpowiedzUsuńA czy robią komuś krzywdę swoją nadwagą, czy krzywymi zębami? Oczywiście, że nie. Jeśli już, to tylko sobie.
Jednak bycie wrednym, zakompleksionym człowieczkiem - niby bez względu na to, ile ważysz i jak wyglądasz, a jednak często te dwie rzeczy idą w parze - może wyrządzić krzywdę innym, nieprawdaż?
No widzisz, do końca nie mogę się z Tobą zgodzić. Przyjmujesz jako paradygmat, że zakompleksiony = brzydki, inny, a więc już z góry obiektywnie gorszy. A tak naprawdę to często osoby otyłe mają w sobie więcej pogody ducha, życzliwości i optymizmu niż niejedna zjawiskowo piękna niewiasta. Przyjmujesz wygląd człowieka za podstawę wszechrzeczy, za powód zachowań, za coś, na podstawie czego należy oceniać charakter. Łaskawie pozwalasz brzydalom i odmieńcom egzystować, byleby się nie wychylali i nie mieli poglądów innych niż Twoje. A już broń Boże żeby siebie akceptowali. No i wredota w ich przypadku jest surowo wzbroniona, wrednymi mają prawo być tylko ludzie piękni. :) Grubas, jak jest wredny, to na pewno z tego powodu, że jest grubasem, bo jakby był chudy, to osobowość zmieniłaby mu się o 180 stopni i zacząłby nagle rozdawać pieniądze biednym i wyprowadzać sąsiadom psy za friko - na to wychodzi w tym tekście. :)
OdpowiedzUsuńP.S. W jaki sposób człowiek może sam sobie zrobić krzywdę krzywymi zębami? Niedokładnie pogryźć chleb z masłem?
Jakkolwiek, wymyśl sobie.
OdpowiedzUsuńMasz oczywiście prawo do takiej interpretacji, ale niestety jest to nadinterpretacja.