Plebs. Ostatnimi czasy skrót myślowy, będący
określeniem na ludzi skromnych intelektualnie, biednych umysłowo – często także
dosłownie, zawistnych, o mentalności wieśniaka, prostaka i chama w jednym. Nie
ulega wątpliwości, że nikt nie chce być przedstawicielem plebsu.
Gdyby poprosić przypadkowego przechodnia na ulicy
Grodzkiej, żeby podał przykład plebejusza, wskazałby pewnie innego przechodnia,
może któregoś ze swoich dalekich znajomych, ale na pewno nie swych bliskich a
już tym bardziej nie samego siebie.
Są ludzie, którzy podchodzą do tego słowa
emocjonalnie i używają go nagminnie, niemal za każdym razem, kiedy ciemnota
wchodzi im w drogę. Nie mogą patrzeć na ludzi, którzy swym zachowaniem
reprezentują biedę i dlatego dają sobie upust wyzywając ich od plebsu. Gdyby plebs nie był taki zawzięty i dał się zmieść z powierzchni ziemi okazałoby się, że wszystkie ich problemy nagle zniknęły.
Ludzie, o których mowa zazwyczaj nie są ani bogaci, ani wybitni. Można powiedzieć, że póki co jedynie aspirują do tego poziomu, czasem mając niepowtarzalną okazję zapomnieć o swoim miejscu w szeregu. Przy okazji nazywania innych plebsem mogą poczuć się trochę
lepiej, bo przecież oni nie posiadają takich słabych cech i dlatego plebsem nie
są. Wchodzą w rolę typów, którzy niegdyś pogardliwie spoglądali w
kierunku nizin społecznych odzianych w dziurawe worki po ziemniakach. To się chyba
nazywa PANY. Tak, lubią być panami... w porównaniu do reszty świata.
Doszło do tego, że słowo „plebs” stało się tak
wzięte, że niektórzy szukają równie bajeranckiego określenia, np. „motłoch” czy
„hołota”, żeby nie mówić „plebs” – jak plebs.
A, zapomniałabym! Tak przy okazji, skoro już to czytasz, powiedz mi, skąd pewność, że akurat ty nie należysz do plebsu? I czy nie przyszło ci do głowy, że rzucanie tym określeniem gdzie popadnie… z lekka zalatuje stajnią?
Drzwi do niej stoją dla ciebie otworem. Tam właśnie stoi grupka ludzi, którzy machają do ciebie i zapraszają. Kim oni są?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz