Ostatnio głośno się zrobiło na temat nowej piosenki, którą zaśpiewała nasza Natasza. Ja rozumiem, wszyscy są w szoku, ale warto jednak poznać kulisy powstawania tego utworu, dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało i poznać świat wewnętrzny bohaterki lirycznej tego dzieła. Może wtedy przestaniecie się śmiać. Podjęłam się więc karkołomnego zadania, jakim była analiza literacka tego tekstu. Podobno jestem w tym dobra, więc kto jak nie ja? Obok wersów podałam również tłumaczenie z języka urbańskiego na nasz dla sfrustrowanych, bo słyszałam, że mają problemy z rozstrzygnięciem, o co chodzi. Nie dziękujcie mi.
Wielki mi big deal, after
czy before – „wielka mi
wielka rzecz, po czy przed”. Ja liryczne uważa, że nie ma znaczenia, kiedy to zdarzenie miało miejsce – przed czy może po jakimś jej koncercie.
Podniósł
mi się flow, face
demolation – “podniosło mi się płynięcie, rozwalenie twarzy”
– biorąc pod uwagę fakt, że akcja działa się w łazience, w której była zepsuta
umywalka, bohaterka tragedii dostosowując się do zaistniałej sytuacji
lirycznej, była zmuszona uczyć się pływać. Patrząc na jej wyczyny na klipie
można łatwo wywnioskować, że nie była to jej mocna strona, dlatego w ramach akcji-desperacji próbowała spijać cieknącą z umywalki wodę, co z kolei doprowadziło do „face demolation”, czyli
rozmycia makijażu.
Weź mnie na dancefloor, zrobię
ci hardcore – w wolnym
tłumaczeniu „weź mnie na parkiet, urządzę ci ekstremalną sytuację”. O nie! Cała
łazienka zalana! Kobieta zorientowała się, że jedynym wyjściem jest wyjście z
łazienki, ale była tak naprana, że potrzebowała do tego dodatkowej pary rąk i
nóg. Obiecuje, że w zamian za pomoc w wydostaniu się z zagrożenia da popis na
parkiecie. Jak widać sama zdawała sobie sprawę z tego, że nie będzie to nic
lekkiego w odbiorze, stąd określenie hardcore.
Tamten
to asshole, zero
temptation – „tamten to
dziura w tyłku, zero kuszenia”. Kiedy rozbestwiona panienka wychodzi na
parkiet, zaczyna wskazywać palcem i na głos komentować wygląd osobników
bawiących się na imprezie. Bardzo nam wszystkim szkoda faceta, który ma dziurę
na tyłku. Może pękły mu spodnie podczas wygibasów na parkiecie, a może już w takich przyszedł... tak czy siak, miejmy nadzieję, że jakoś to przeżyje.
Come on, come on – „chodź, chodź”. – uwodzicielskie zaproszenie
do tańca w wykonaniu głównej bohaterki. Ktoś mógłby się oprzeć?
W
realu gubię się, jestem
królową z bajki – „w
sklepie gubię się, jestem królową z bajki”. Bohaterka liryczna postradała
zmysły. Odleciała i nie wie już nawet, gdzie obecnie się znajduje. Oscyluje
pomiędzy hipermarketem, w którym zgubiła drogę do stoiska z rowerami, gdzie
mogłaby spożytkować nadmiar energii i otrzeźwieć, a bajką, w której jest
królową.
Grandmatka
truje mnie – z tego
wersu wynika, jakoby bohaterka jednak poczuła się królewną. Królewną Śnieżką. Grandmatka truje mnie, czyli jakaś stara,
wredna baba postanowiła otruć ją jabłkiem. Jako, że w tym stanie bohaterka
porozumiewa się z nami już tylko za pomocą skrótów myślowych, musimy domyślać
się co stało się dalej. Najprawdopodobniej zapadła w głęboki sen. Później
odratował ją rycerz, albo jakiś książę za pomocą jednego pocałunku.
Przekładając to na nasze, można by zacząć obawiać się, że do spóły z siedmioma
krasnoludkami dokonał zbiorowego gwałtu, jednak królewna budzi się i…
Dziany
że ho ho, oldschoolowy
Joe – widzi prawdziwego
amanta, który w jednej chwili podbija jej serce! Po pierwsze ma na sobie drogie
ciuchy, a po drugie – oldschoolowe okularki z oprawkami w panterkę.
O co kaman no, nie
rób tragetion – „o co
chodzi no, nie rób tragedii”. Cóż. Jak widać, królewna przetarła oczy, po czym
okazało się, że oldchoolowy Joe to jednak ten sam przeciętniak, z którym
przyszła na imprezę. Zrobił jej hardcore,
tragetion – jednym słowem ostry
opierdziel na parkiecie, bo się wściekł. Że niby zrobiła pośmiewisko nie tylko
z siebie, ale też z niego. O co tyle krzyku, weź koleś wyluzuj.
Chcę zresetować się, chcę
egzaltować się – „chcę
odżyć na nowo, okazywać swoje głębokie uczucia”. Akcja dzieje się już na
następny dzień, w domu. Wątpliwa bohaterka tej historii ma kaca roku, chciałaby
się zregenerować i móc szaleć dalej. Jednak jest bezsilna, postanawia więc nie wychylać się z domu i spisać na rolce papieru toaletowego wspomnienia z wczorajszej
bawki. Oto, jak powstało to dzieło! Oto, czym kończy się akt tworzenia na kacu (niektórzy nazywają ten stan „pod natchnieniem”, by dodać mu splendoru).
Jestem
królową z bajki, grandmatka
truje mnie – tia,
wiemy, wszystko już wiemy…
Rolowanie
blanta na
backstage’u – „zawijanie marihuany w papierek poza sceną” – backstage to metafora zejścia ze sceny. Backstage, czyli innymi słowy domowe
zacisze (pomińmy już piszczenie w uszach). Podczas powstawania tego utworu, w
celu stłumienia kaca nasza gwiazda postanowiła złamać prawo i zapalić blanta!
Jakaś
soda, jakiś juice – „jakaś
soda, jakiś sok” – cokolwiek, byleby już przestało suszyć. Mistrzowska pointa,
do której już właściwie nic nie trzeba dopowiadać. Dwuznaczność literackiej
wypowiedzi, z jednej strony wskazująca na suchoty, które były naturalną reakcją
po jaraniu na kacu, z drugiej zaś, gdyby ktoś miał wątpliwości, odpowiedź na
pytanie: czy ta cała piosenka to jakiś żart? Tak, żart. W dodatku tak suchy, że
trzeba go popić – jakimkolwiek juicem.
hahaha. Uwielbiam Cię! Ubawiłam się po pachy :D Maj god. Ja zupełnie nie wiem dlaczego to to to to śmiga w zakresie kultury muzycznej. Ręce opadają!
OdpowiedzUsuńasshole to dupek ass hole to dziura w tylku.
OdpowiedzUsuńserio?!
OdpowiedzUsuńno shit sherlock...
OdpowiedzUsuńhahahaahahaha! dobre
OdpowiedzUsuńprzetłumaczyłaś asshole jako dziura w tyłku i dlatego to napisałam, nie miałam zamiaru Cię tym obrazić. wiesz dlaczego tak rzadko tu wchodzę? (nie żeby Cię to ruszało, tak tylko Ci powiem) bo jesteś strasznie niemiłą osobą. blog jest naprawdę w porządku i artykuły Twoje mi się podobają, ale Twoje odpowiedzi... czasami brak słów. / nie chcę się kłócić, dlatego nie publikuj tego proszę i nie odpisuj. / miłego dnia
OdpowiedzUsuńps: Twój blog i tak nigdy niczego nie osiągnie. "blogerko"
wiem, że nie miałaś zamiaru mnie tym obrazić, bo niby czym?
OdpowiedzUsuńŚwietne, nawet lepsze niż poprzednia analiza!
OdpowiedzUsuńA ty niby skąd możesz wiedzieć takie rzeczy? Wyrocznia jakaś, czy co? Najpierw nie rozumiesz celowego zabiegu, potem się czepiasz jakichś szczegółów, po to, żeby na koniec wystrzelić z czymś takim. I kto tu jest niemiły? Hm...
OdpowiedzUsuńWchodzisz tutaj i w jednym komentarzu piszesz jaką 'strasznie niemiłą osobą' jest autorka bloga, a w dalszej części sama zaczynasz pluć jadem i nienawiścią. Godne pożałowania. Przypuszczam, że Oleandrra weźmie sobie do serca Twoje słowa i zaprzestanie pisać teksty. Po co miałaby to robić skoro ktoś taki jak Ty zdecydował, że blog się nie rozwinie?
OdpowiedzUsuńNa koniec polecam lekturę : http://pl.wiktionary.org/wiki/sarkazm :)
@Monia, luz. nie ma sensu tego przeżywać, bo Karolina napisała, co chciała, w dodatku zabroniła odpisywać i sobie poszła. trzeba wziąć z niej przykład, mimo, że zepsuła humor i beztroską atmosferę pod wpisem.
OdpowiedzUsuńpewnie zamiast "serio" powinnam była wyjaśnić, skąd się wzięło takie a nie inne tłumaczenie, czyli zrobić analizę analizy. co do tego, że jestem niemiła - fakt, bywało, że żałowałam komentatorom uprzejmości. czasem nie da się inaczej. a, że ją poniosło i pojechała po tym, co robię - cóż. dobrze, że nie biorę sobie do serca takich opinii, bo to mocne słowa jak na kogoś kto mnie nie zna i prawie w ogóle tu nie zagląda i uważam, że świadczą one o tym, kto je wypowiada.
w ogóle dzięki, że stoicie w mojej obronie. jeśli ktoś uważa, że z tego bloga nic nie będzie, to musi zmierzyć się z rzeczywistością, bo z takimi czytelnikami mogłabym budować imperium <3
Muszę przyznać, że jakoś udało Ci się wybronić Nataszę ;)
OdpowiedzUsuńnie doceniamy jej...
OdpowiedzUsuń