Ola prowadzi bloga TheStateOfCelebration.pl. Jest świeżo upieczoną studentką i spytałam ją o to, jak postrzega przyjaźń właśnie także dlatego, że interesuje mnie, jak młodsza ode mnie osoba, która rozpoczyna dorosłe życie podchodzi do tematu przyjaźni. Oprócz tego nie ukrywam, że lubię zaglądać na jej bloga, bo jest bardzo dopracowany i dziewczęcy. Mam nieodparte wrażenie, że moja imienniczka powinna częściej poruszać tematy życiowe, bo jest naprawdę poukładaną dziewczyną. Oto, co napisała dla nas...
Istnieje powiedzenie, że jeśli jakaś przyjaźń się
skończyła, to znaczy, że nigdy nią nie była. Zgadzam się w stu procentach i
dzięki temu łatwo mogę zweryfikować wszystkie swoje „przyjaźnie” z przeszłości,
zauważając przy okazji własną naiwność. Co tu dużo mówić, tylko czas i różne,
nie zawsze przyjemne życiowe sytuacje są w stanie pokazać z kim mamy do
czynienia. Jestem raczej indywidualistką i mimo łagodnej natury, nie mam
łatwego charakteru. Przez to grono moich prawdziwych przyjaciół jest bardzo
wąskie, ale nie stanowi to dla mnie problemu, bo nie wierzę, że można mieć dziesiątki
takich bliskich osób i ze wszystkimi utrzymywać świetne relacje. To się w
praktyce nie udaje.
Kim jest dla mnie przyjaciel? Przede wszystkim osobą,
przy której czuję się swobodnie, mogę w pełni być sobą, dzielić się swoim
życiem i nie martwić się, co pomyśli. Zawsze zapewnia poczucie pewnej
stabilności. To ktoś, kto nawet jeśli jest oddalony ode mnie o setki albo i
tysiące kilometrów pamięta i mogę liczyć na jego wsparcie. Zupełnie jak członek
rodziny, tylko taki z wyboru. Czasem nie wie, co mnie gryzie, ale ma
niespotykaną zdolność do poprawiania nastroju. Słowem, milczeniem, gestem,
piosenką, wspólnym wyjściem, czymkolwiek. Dla mnie to piękne...
Kiedyś Przyjaciółka wysłała mi pewien spot reklamowy,
który nazwałabym przedstawieniem testu na Prawdziwego Przyjaciela. Wyobraź
sobie, że jest środek nocy, już śpisz. Twój przyjaciel dzwoni do Ciebie i mówi,
że ma kłopoty. Gra w karty i stracił pieniądze. Prosi, byś przyniósł mu je w
wyznaczone miejsce, bo inaczej współtowarzysze go nie wypuszczą. To, co dzieje
się, gdy jesteś już na miejscu przekracza granice. Zresztą zobacz:
***
A jak to jest, jeśli chodzi o Was? Czy jesteście w wieku Oli, czy może starsi – i czy sądzicie, że w zależności od wieku zmienia się spojrzenie na przyjaźń? Czy mieliście kiedyś okazję przeżyć sytuację choć trochę zbliżoną do tej z filmiku? Czy Wasza przyjaźń kiedykolwiek została wystawiona na próbę i jeśli tak, to jaką i z jakim skutkiem? Macie wokół siebie osoby, które byłyby w stanie "skoczyć za Wami w ogień"? Czy sami zrobilibyście to dla kogoś? I, w końcu – uważacie, że bez tego typu prób nie da się zweryfikować, kto jest, a kto nie jest przyjacielem?
Jestem bardzo ciekawa.
(Jeśli chcesz wiedzieć, co skłoniło mnie do stworzenia projektu Hello my friend, kliknij tutaj)
Kiedyś wydawało mi się, że mam przyjaciółkę na tak zwane forever ever. Niestety, liceum stało się ohydną próbą. Moja przyjaciółka, mimo tego, że była w tej samej szkole, ale innej klasie, stała się dla mnie obcym człowiekiem. Miała chłopaka, z którym spędzała 95% swojego czasu. I jakby nie było dzieliło nas nagle wszystko. Znajomi, zainteresowania... I potem były dramaty. I tak straciłyśmy kontakt...po jakimś czasie odnowiłyśmy znajomość, ale jako koleżanki. Kiedy we wrześniu pojawiłam się na jej ślubie kościelnym i zobaczyłam jak podąża do ołtarza...wzruszyłam się. Byłam naprawdę z niej dumna i szczęśliwa, że wychodzi za mąż. A potem poczułam smutek..., bo szkoda mi było, że to nie ja pomagałam jej przy organizacji ślubu, wyborze sukni - tak jak kiedyś o tym marzyłyśmy.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony przez 4 lata miałam przyjaciela. Jakkolwiek by się źle między nami nie działo, zawsze znajdowaliśmy do siebie drogę. Nawet teraz wiem, że jeśli zerwiemy (jesteśmy parą), to po jakimś czasie - jedno bez drugiego nie wytrzyma... bo łączy nas dobry kontakt.
przyjaźń damsko-męska, która przeradza się w związek jest według mnie bardzo ryzykowna. jeśli mimo zerwania ma przetrwać, to tylko jeśli dwoje ludzi rozstaje się w zgodzie. dlatego ja mam takie zdanie, że nasi faceci to są tacy przyjaciele na innych "warunkach". i, że właśnie dlatego, mimo wszystko warto mieć przyjaciół, z którymi się nie trzyma za rękę/nie całuje w usta/nie chodzi do łóżka ;).
OdpowiedzUsuńi szkoda, że one często się rozpadają dlatego, że jedna osoba zaślepiona miłością zaniedbuje resztę świata. ale co ja tam mogę wiedzieć ;). jak coś, to za tydzień u mnie, w ramach Hello my friend jedna mądra osoba powie chyba wszystko na ten temat.
wiem, że taki związek jest iście ryzykowny, ale w sumie w naszym przypadku to było wiadome od dłuższego czasu, że tak się skończy...nawet jeśli odsuwaliśmy od siebie takie przypuszczenia, no stało się (ku radości i uldze wszystkich znajomych). W sumie zawsze byliśmy parą najdziwniejszych przyjaciół :)
OdpowiedzUsuńz chęcią przeczytam za tydzień kolejny wpis z serii Hello my friend ;))
a ja trzymam kciuki, bo bardzo lubię pary, które powstają z przyjaźni damsko-męskiej.
OdpowiedzUsuńdziękuje bardzo ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Olę - tak, jak napisałaś, ma bardzo mądre podejście do otaczającego świata. Podejście do przyjaźni na pewno zmienia się z wiekiem - z każdym rokiem jesteśmy starsi i bogatsi w pewne doświadczenia. Wydaje mi się jednak, że właśnie problem, który poruszyła Ola jest tu kluczowy. Gdy ma się 5 lat, staje się w obronie przyjaciela, kiedy kolega z osiedla obok zabierze mu łopatkę do kopania w piasku. A gdy ma się te 20 parę lat lub więcej, jedzie się przez całe miasto z 300 euro ;)
OdpowiedzUsuń