Kiedy napiszę, że jestem za aborcją, wejdzie jakaś blogerka i zacznie tłumaczyć mi, dlaczego ona jest przeciw.
Kiedy napiszę, że kobiety powinny być milsze dla swoich facetów, wejdzie jakaś blogerka i napisze, że przecież to wcale nie jest tak, że jesteśmy niemiłe i że faceci przecież też mogliby być milsi.
Kiedy napiszę, że co drugi facet to chłopczyk, w mgnieniu oka pojawi się komentarz pełen współczucia, bo na pewno mam na myśli swojego własnego.
Kiedy napiszę, że co drugi facet to chłopczyk, w mgnieniu oka pojawi się komentarz pełen współczucia, bo na pewno mam na myśli swojego własnego.
Kiedy napiszę, dlaczego wolę trzymać się z facetami, inna blogerka wejdzie tutaj, żeby napisać mi, że muszę się obracać w naprawdę dziwnym towarzystwie, skoro nie ma wokół mnie fajnych dziewczyn i, że te, o których piszę to są zwykłe blachary.
Kiedy obwieszczę, że nie lubię dzieci, to kwestia czasu, że przyjdzie tutaj inna blogerka, która przedstawi mi swoje matczyne doświadczenie, a potem w ramach pouczenia i przestrogi doda, że kiedyś miała takie samo podejście, jak ja.
Nieważne, co piszę ja. Nieważne, że to mój blog. Nieważne, że każdy bloger ma swoje miejsce w sieci. Bloger w sieci to taka pocieszna istota, która gdzie nie wejdzie, tam pisze bloga. Nawet na cudzym blogu zawsze wie lepiej i musi wtrącić swoje 3 grosze.
I nie, żeby mi to przeszkadzało. To takie moje luźne spostrzeżenie. Widzę to w szczególności na popularnych blogach, gdzie przeważającą częścią wypowiadających się komentatorów jest nikt inny, jak właśnie blogerzy. Zwłaszcza ci mniej popularni i pragnący zaistnieć jakimś naprawdę zabawnym, albo wnoszącym powiew świeżości komentarzem. I nie o to chodzi, że widzę w tym coś złego. Bo sama czasem tak robię. Ale jedno mnie wkurza - kiedy wchodzisz na czyjegoś bloga i zaczynasz się panoszyć. Jeśli akurat masz inne zdanie, w dodatku czujesz, że nie jesteś w tym odosobniony, to nie omieszkasz wykorzystać takiej okazji i wyrazić go - to w końcu cię wyróżni i przyciągnie na twojego bloga nowych czytelników.
Tak więc szanowny blogerze przez duże B, który cieszysz się wielką poczytnością - wiem, że to brutalne, ale musisz wiedzieć, że nie ma czegoś takiego, jak bezinteresowne zostawianie komciów, jeśli osoba która je zostawia ma bloga. Musisz także zdać sobie sprawę, że jeśli gościsz innych blogerów u siebie, to z miejsca możesz się stać współautorem swojego bloga. Wyścig komentarzy pt. "kto napisze coś bardziej chwytliwego" to nic innego, jak chęć udowodnienia, że ci blogerzy są bardziej zajebiści od ciebie.
To takie nowe zjawisko, które zauważyłam i postanowiłam powiedzieć o tym głośno. Mimo, że minęła moda na wielbione przez wszystkich "hejka, fajny post, wpadnij do mnie", oprócz treści tych komentarzy nic się nie zmieniło. Ale gdyby co, to wiedzcie, że ja nie mam nic przeciwko, byście kiedyś w przyszłości czuli potrzebę udowodnienia, że jesteście lepsi ode mnie. To by mi pochlebiało.
Nie mam bloga i na cale szczęście nie muszę udowadniac ze komentuję bezinteresownie. Uf
OdpowiedzUsuńA ja się nie zgodzę z tą tezą ;) ilość wejść po komentarzach jest tak znikoma, że nie sądzę aby komuś chciało się błyszczeć w komentarzach po to, aby przyciągnąć do siebie jakąś jedną czy dwie osoby. Komentarze są przecież po to, żeby dyskutować, więc ludzie z tego korzystają - w szczególności, kiedy mają odmienne zdanie, bo wtedy dyskusja jest najciekawsza.
OdpowiedzUsuńjeśli ktoś udziela się bez przerwy na blogu, który zupełnie przypadkowo notuje setki tysięcy wejść i setki komentarzy, to nie jest nieprawdopodobne, że walczy o tych paru czytelników i chce zwrócić na siebie uwagę.
OdpowiedzUsuńja nie twierdzę, że tak robi każdy, ale da się zauważyć podobny trend. zresztą widziałam to sama, bo czasem chęć zabłyśnięcia daje po oczach.
kiedy wejdziesz na forum blogerskie, albo wpiszesz w google hasło "jak promować bloga", możesz trafić na porady typu: pod żadnym pozorem nie pisz komentarzy w stylu "cześć!!!!!! fajnie tu u ciebie, wpadnij do mnie i zostaw komcia", bo tego nikt nie lubi. zamiast tego lepiej udzielać się na różnych blogach, a nóż dzięki temu ktoś do ciebie wpadnie. - i dlatego, mimo ciekawej dyskusji i komentarza na poziomie cel może być ten sam.
tak jak napisałam, nie widzę w tym nic złego, taki urok blogerów ;). i teza, którą postawiłąm w tym wpisie brzmi mniej więcej tak: blog to nie tylko miejsce, gdzie mogą reklamować się marki. inni blogerzy także. i jeśli ci drudzy to robią, to możesz czuć się godnym blogerem ;).
nikt nie musi nic udowadniać :).
OdpowiedzUsuńczęsto właśnie taka niezgoda i krytyka w komentarzu to typowa prowokacja, bo im częściej taki komentator-bloger wzbudzi czyjeś zainteresowanie, tym większe prawdopodobieństwo, że ściągnie "tłumy" na swojego bloga. w myśl zasady, że nieważne, że te "tłumy" mogą źle mówić - ważne, że w ogóle będą mówić.
OdpowiedzUsuńteż bardzo nie lubię, jak ktoś przesadnie neguje moje zdanie i urządza sobie forum dyskusyjne pod moją notką, żeby udowodnić, jak bardzo się mylę i jak bardzo nie ma sensu to, co piszę. granica jest cienka i na ogół się nie czepiam (choć do niedawna nie miałam w ogóle dystansu do negatywnych komentarzy). ale bardzo łatwo wyczuć, czy ktoś wchodzi na bloga dlatego, że lubi cię czytać, czy po prostu ma potrzebę ociekania zajebistością ;).
może rzeczywiście coś w tym jest, bo takie komentarze (przejrzałam moment temu zanim napisałaś odpowiedź;)) tworzą u mnie głownie osoby spełniające kryteria :
OdpowiedzUsuńzalogowany, posiada ma bloga, blog ma między 0 a 300 obserwatorów i mało ciekawego contentu.... ew. ma te 300+ obserwatorów i poniżej 20 tys odsłon w ogóle, czyli obserwatorzy z rozdaniowej łapanki ;))