Że Kraków to dziwne miejsce, to już wiadomo, bo pisałam o tym całkiem niedawno. Zauważyć to może najprędzej ten, kto nie mieszka tu od
zawsze i rzeczy, które tutaj spotyka nie są jego codziennością. Fakt, że część
zjawisk spotkasz w innych, większych miastach, ale chyba tylko Kraków jest w
stanie zmobilizować do całkowitej zmiany stylu życia.
Przykładowo, w swojej rodzinnej miejscowości,
której nazwy nikt nie zna od czasu do czasu przemieszczałaś się rowerem.
Zwykłym rowerem górskim, w zwykłym, wygodnym wdzianku. W sumie nie pamiętasz,
jak byłaś wtedy ubrana. Zresztą i tak nie robiłaś tego zbyt często, bo
odległości do pokonania były tak małe, że nie opylało się specjalnie na tę
okoliczność wyciągać jednośladu z piwnicy, potem jeszcze czyścić z kurzu i pompować
opony.
Ale w Krakowie to co innego. Z okazji
przeprowadzki zainwestowałaś w bardziej stylowy rower retro. Do mieszkania,
które wynajmujesz musi przynależeć piwnica, w ostateczności przypinasz go do
jakiegoś znaku drogowego. Jeździsz na nim nawet do okolicznego Kefirka po
bułki, które oczywiście wkładasz do wiklinowego koszyczka przyozdobionego
kwiatuszkami. Na szprychach twojego czaderskiego pojazdu brzęczą koraliki, na
tylne koło założyłaś jakąś ozdobną siatkę, na nogach masz brązowe, schodzone
trzewiki, grube rajtuzy, oprócz tego obowiązkowo za duży sweter w obciachowy wzorek, spódnica za kolano i potargane przez
wiatr włosy. Pedałując, patrzysz w dal i uśmiechasz się do siebie, bo życie
jest piękne. Ale tylko z perspektywy siodełka. Jesteś prawdziwą miejską
dziewczyną i dlatego tak bardzo się z ciebie śmieję, kiedy mijasz mnie ty, albo
jedna z podobnych tobie, prawdziwych miejskich dziewczyn, które myślą, że są "nietuzinkowe".
Kolejną rzeczą, która czyni cię prawowitą
mieszkanką Krakowa jest częste przebywanie na Kazimierzu. Żeby pasować do tego
miejsca, specjalnie wskakujesz w pomięte i powyciągane szmatki z lumpeksu.
Siadasz przy stoliku, w jak najbardziej widocznym dla przechodniów miejscu,
zamawiasz herbatę i prezentujesz wszystkim, jak wygląda krakowski styl życia.
Idealnie wpasowujesz się w uroczy klimat Krakowa.
Jeśli akurat porzucasz rower, bo ktoś w ramach
akcji „popsuj rower hipsterowi” poprzebijał ci dętkę, idziesz do tramwaju. Ale
skoro już jesteś do tego zmuszona, to nie obejdzie się bez książki. Książka w
tramwaju to dla ciebie rzecz ważniejsza, niż bilet. Patrzysz na skaczące literki i wcale nie
zastanawiasz się, kto w tej chwili zerka na ciebie myśląc „oto prawdziwa romantyczka”.
Czytasz ją nawet na stojąco, bo jak wiadomo, tramwaj to nie środek transportu,
a idealna czytelnia. Niestraszny ci hałas i potrącający cię co chwilę pasażerowie.
A skoro już o czytelniach mowa, to kolejnym
miejscem idealnym do czytania jest podłoga w empiku. To nic, że wszystkie
fotele są pozajmowane. To nic, że jest masę bibliotek, w których możesz
wypożyczyć książkę. Problem w tym, że one nie są empikami. Liczysz, że to
właśnie tam spotkasz miłość swojego życia. W prawdziwie krakowskim stylu.
Poza tym nie chodzisz na imprezy. A już na pewno
nie na takie, na których można się dobrze bawić. No chyba, że siedzenie na
niewygodnym krześle podczas wieczorku poetyckiego jest dla ciebie dobrą zabawą.
Kochasz wernisaże, wystawy, darmowe spektakle i wszystko to, co potwierdza, że
Kraków to miasto artystów.
Tak, opisane tu obrazki są podsumowaniem moich obserwacji. No dobra, może trochę znam je z autopsji. Presja jest tak duża, że sama aspiruję do bycia prawdziwą Krakuską, tylko jakoś mi to nie wychodzi...
Ach, skąd ja to znam :D (Cóż, prawdę mówiąc również z własnego doświadczenia...Aczkolwiek znam umiar i zdaję sobie sprawę z tego, kiedy mój poziom krakowskiej hipsterskości zaczyna niepokojąco wzrastać. Chyba.)
OdpowiedzUsuńo, to to! umiar we wszystkim jest wskazany!
UsuńMoje krótkie obserwacje dotyczące facetów w Krakowie są podobne.
OdpowiedzUsuńjak widać, Kraków w rubryce "miejsce zamieszkania" zobowiązuje ;P
Usuńśledziu, pisałeś na ten temat? jak tak, to podeślij linka :)
UsuńNie pisałem :P Nie prowadzę już bloga od jakiegoś czasu. kiedyś, jak dorosnę by robić to regularnie i znajdę spoko tematyke. :D
UsuńMieszkam w Krakowie od zawsze a według tego opisu w ogóle nie jestem krakowianką! :D
OdpowiedzUsuńWedług mnie wszystko co tutaj opisałaś to taka trochę nadinterpretacja.
Często widuję ludzi na rowerach, ale nigdy się im nie przyglądałam, bo bardziej rzuca mi się w oczy, że rowerzyści jeżdżą po chodnikach pełnych ludzi łamiąc wszelkie przepisy i zasady bezpieczeństwa.
Czytam książki w tramwaju bo podróż bez tego jest dla mnie nudą, szczególnie w korkach, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałam, bo bardziej rzuca mi się w oczy tłum ludzi zastawiających drzwi, żeby tylko nikt nie mógł spokojnie wsiąść lub wysiąść podczas gdy każda inna powierzchnia jest wolna.
Może nie każdy z moich znajomych ale większość z nich jest wprost uzależniona od internetu, a każdy z nich wychował się w Krakowie. I uwielbiają imprezy szczególnie te, na których mozna się wybawić i nie zwracać uwagi na żadne "powinniśmy" czy "wypadałoby".
A Kazimierz to dzielnica o której nikt z nas nie pomyślałby, żeby się tam wybrać na herbatę. Tam podają w ogóle herbatę? ;) Tam się chodzi na imprezy i zapiekanki! :)
Każde słowo które napisałaś kojarzy mi się bardziej z grupą przyjezdnych studentów którzy za bardzo wczuwają się w swoje nowe, wielkomiejskie życie. Na co dzień pracuję własnie z takimi ludźmi i wiem, że jeszcze nie raz mnie zaskoczą, a to co potrafią wymyślić, czasem przechodzi ludzkie pojęcie. Nie mówię tu o każdym przyjezdnym, bez generalizowania, ale jest naprawdę duża grupa ludzi którzy myśla, że przyjechali do miasta, w dodatku na studia (!) więc są już panami wszechświata i muszą to wszędzie demonstrować.
pozdrawiam,
Marta
P.S. Czytam Twojego bloga praktycznie od początku i jest to bardzo ciekawe miejsce.
scharakteryzowałam tutaj określony typ dziewczyn, które, jak sama zauważyłaś - istnieją i właśnie pragną demonstrować swoją "krakowskość". no i jasne, że to wszystko trzeba brać pół żartem.
Usuńps. świetnie jest usłyszeć coś takiego na temat swojego bloga.
Ja nie jestem z Krakowa, a kiedyś założyłam dwie różne skarpetki, na swoje usprawiedliwienie mam to, że było ciemno i kolory były te same tylko wzór inny:)
OdpowiedzUsuńno dobra, to mogę wybaczyć ;p
UsuńKsiążki da się czytać na stojąco w tramwaju, naprawdę ;)
OdpowiedzUsuńa stojąc na jednej nodze da się robić jajecznicę. pytanie tylko, po co się trudzić, skoro można robić to w spokoju i w normalnej, przeznaczonej do tego pozycji.
Usuńczyli jak ktoś chodzi na wystawy i niekoniecznie codziennie biega w dzinsach to jest hypsta:p?? ja czytam ksiazki w tramwaju bo nie musze wtdy przez bite 25 minut gapic sie na ludzi dookola ktorzy z reguly mnie wkurwiają(hispsterzy tez)
OdpowiedzUsuń