wtorek, 22 października 2013

Krakowskie dziewczyny.

Że Kraków to dziwne miejsce, to już wiadomo, bo pisałam o tym całkiem niedawno. Zauważyć to może najprędzej ten, kto nie mieszka tu od zawsze i rzeczy, które tutaj spotyka nie są jego codziennością. Fakt, że część zjawisk spotkasz w innych, większych miastach, ale chyba tylko Kraków jest w stanie zmobilizować do całkowitej zmiany stylu życia.


Przykładowo, w swojej rodzinnej miejscowości, której nazwy nikt nie zna od czasu do czasu przemieszczałaś się rowerem. Zwykłym rowerem górskim, w zwykłym, wygodnym wdzianku. W sumie nie pamiętasz, jak byłaś wtedy ubrana. Zresztą i tak nie robiłaś tego zbyt często, bo odległości do pokonania były tak małe, że nie opylało się specjalnie na tę okoliczność wyciągać jednośladu z piwnicy, potem jeszcze czyścić z kurzu i pompować opony.
Ale w Krakowie to co innego. Z okazji przeprowadzki zainwestowałaś w bardziej stylowy rower retro. Do mieszkania, które wynajmujesz musi przynależeć piwnica, w ostateczności przypinasz go do jakiegoś znaku drogowego. Jeździsz na nim nawet do okolicznego Kefirka po bułki, które oczywiście wkładasz do wiklinowego koszyczka przyozdobionego kwiatuszkami. Na szprychach twojego czaderskiego pojazdu brzęczą koraliki, na tylne koło założyłaś jakąś ozdobną siatkę, na nogach masz brązowe, schodzone trzewiki, grube rajtuzy, oprócz tego obowiązkowo za duży sweter w obciachowy wzorek, spódnica za kolano i potargane przez wiatr włosy. Pedałując, patrzysz w dal i uśmiechasz się do siebie, bo życie jest piękne. Ale tylko z perspektywy siodełka. Jesteś prawdziwą miejską dziewczyną i dlatego tak bardzo się z ciebie śmieję, kiedy mijasz mnie ty, albo jedna z podobnych tobie, prawdziwych miejskich dziewczyn, które myślą, że są "nietuzinkowe".

Kolejną rzeczą, która czyni cię prawowitą mieszkanką Krakowa jest częste przebywanie na Kazimierzu. Żeby pasować do tego miejsca, specjalnie wskakujesz w pomięte i powyciągane szmatki z lumpeksu. Siadasz przy stoliku, w jak najbardziej widocznym dla przechodniów miejscu, zamawiasz herbatę i prezentujesz wszystkim, jak wygląda krakowski styl życia. Idealnie wpasowujesz się w uroczy klimat Krakowa.

Jeśli akurat porzucasz rower, bo ktoś w ramach akcji „popsuj rower hipsterowi” poprzebijał ci dętkę, idziesz do tramwaju. Ale skoro już jesteś do tego zmuszona, to nie obejdzie się bez książki. Książka w tramwaju to dla ciebie rzecz ważniejsza, niż bilet. Patrzysz na skaczące literki i wcale nie zastanawiasz się, kto w tej chwili zerka na ciebie myśląc „oto prawdziwa romantyczka”. Czytasz ją nawet na stojąco, bo jak wiadomo, tramwaj to nie środek transportu, a idealna czytelnia. Niestraszny ci hałas i potrącający cię co chwilę pasażerowie.

A skoro już o czytelniach mowa, to kolejnym miejscem idealnym do czytania jest podłoga w empiku. To nic, że wszystkie fotele są pozajmowane. To nic, że jest masę bibliotek, w których możesz wypożyczyć książkę. Problem w tym, że one nie są empikami. Liczysz, że to właśnie tam spotkasz miłość swojego życia. W prawdziwie krakowskim stylu.

Poza tym nie chodzisz na imprezy. A już na pewno nie na takie, na których można się dobrze bawić. No chyba, że siedzenie na niewygodnym krześle podczas wieczorku poetyckiego jest dla ciebie dobrą zabawą. Kochasz wernisaże, wystawy, darmowe spektakle i wszystko to, co potwierdza, że Kraków to miasto artystów.

Nie korzystasz z internetu. Może to i lepiej, bo tego nie przeczytasz i nie ujrzysz swojej własnej karykatury. Być może właśnie w tej chwili, jadąc tramwajem pomijasz któryś istotny szczegół, który wymieniłam. Ale nic się nie stało. Z pewnością za chwilę wymyślisz kolejne dziwactwo, dzięki któremu nadrobisz niedociągnięcia. Np. włożysz dwie różne skarpetki, że niby przez przypadek.

Tak, opisane tu obrazki są podsumowaniem moich obserwacji. No dobra, może trochę znam je z autopsji. Presja jest tak duża, że sama aspiruję do bycia prawdziwą Krakuską, tylko jakoś mi to nie wychodzi...

13 komentarzy:

  1. Ach, skąd ja to znam :D (Cóż, prawdę mówiąc również z własnego doświadczenia...Aczkolwiek znam umiar i zdaję sobie sprawę z tego, kiedy mój poziom krakowskiej hipsterskości zaczyna niepokojąco wzrastać. Chyba.)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje krótkie obserwacje dotyczące facetów w Krakowie są podobne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak widać, Kraków w rubryce "miejsce zamieszkania" zobowiązuje ;P

      Usuń
    2. śledziu, pisałeś na ten temat? jak tak, to podeślij linka :)

      Usuń
    3. Nie pisałem :P Nie prowadzę już bloga od jakiegoś czasu. kiedyś, jak dorosnę by robić to regularnie i znajdę spoko tematyke. :D

      Usuń
  3. Mieszkam w Krakowie od zawsze a według tego opisu w ogóle nie jestem krakowianką! :D
    Według mnie wszystko co tutaj opisałaś to taka trochę nadinterpretacja.
    Często widuję ludzi na rowerach, ale nigdy się im nie przyglądałam, bo bardziej rzuca mi się w oczy, że rowerzyści jeżdżą po chodnikach pełnych ludzi łamiąc wszelkie przepisy i zasady bezpieczeństwa.

    Czytam książki w tramwaju bo podróż bez tego jest dla mnie nudą, szczególnie w korkach, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałam, bo bardziej rzuca mi się w oczy tłum ludzi zastawiających drzwi, żeby tylko nikt nie mógł spokojnie wsiąść lub wysiąść podczas gdy każda inna powierzchnia jest wolna.

    Może nie każdy z moich znajomych ale większość z nich jest wprost uzależniona od internetu, a każdy z nich wychował się w Krakowie. I uwielbiają imprezy szczególnie te, na których mozna się wybawić i nie zwracać uwagi na żadne "powinniśmy" czy "wypadałoby".

    A Kazimierz to dzielnica o której nikt z nas nie pomyślałby, żeby się tam wybrać na herbatę. Tam podają w ogóle herbatę? ;) Tam się chodzi na imprezy i zapiekanki! :)

    Każde słowo które napisałaś kojarzy mi się bardziej z grupą przyjezdnych studentów którzy za bardzo wczuwają się w swoje nowe, wielkomiejskie życie. Na co dzień pracuję własnie z takimi ludźmi i wiem, że jeszcze nie raz mnie zaskoczą, a to co potrafią wymyślić, czasem przechodzi ludzkie pojęcie. Nie mówię tu o każdym przyjezdnym, bez generalizowania, ale jest naprawdę duża grupa ludzi którzy myśla, że przyjechali do miasta, w dodatku na studia (!) więc są już panami wszechświata i muszą to wszędzie demonstrować.
    pozdrawiam,
    Marta

    P.S. Czytam Twojego bloga praktycznie od początku i jest to bardzo ciekawe miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. scharakteryzowałam tutaj określony typ dziewczyn, które, jak sama zauważyłaś - istnieją i właśnie pragną demonstrować swoją "krakowskość". no i jasne, że to wszystko trzeba brać pół żartem.

      ps. świetnie jest usłyszeć coś takiego na temat swojego bloga.

      Usuń
  4. Ja nie jestem z Krakowa, a kiedyś założyłam dwie różne skarpetki, na swoje usprawiedliwienie mam to, że było ciemno i kolory były te same tylko wzór inny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książki da się czytać na stojąco w tramwaju, naprawdę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a stojąc na jednej nodze da się robić jajecznicę. pytanie tylko, po co się trudzić, skoro można robić to w spokoju i w normalnej, przeznaczonej do tego pozycji.

      Usuń
  6. czyli jak ktoś chodzi na wystawy i niekoniecznie codziennie biega w dzinsach to jest hypsta:p?? ja czytam ksiazki w tramwaju bo nie musze wtdy przez bite 25 minut gapic sie na ludzi dookola ktorzy z reguly mnie wkurwiają(hispsterzy tez)

    OdpowiedzUsuń