Rosół robię bardzo rzadko, ale muszę się pochwalić, że znów wyszedł pyszny. Zawsze wrzucałam wszystko "na czuja" i jakoś wychodził. Tak jest też tym razem.
Wiem, że to nic wymyślnego, myślicie sobie pewnie "co ona sobie ubzdurała, przecież rosół się je w każdym polskim domu", ale mnie np. nikt nigdy nie uczył, jak go zrobić :). I myślę, że nie jedna początkująca "kura domowa", która dopiero co wyfrunęła z rodzinnego gniazdka, jest w wielu sprawach zdana tylko na siebie. Wszystkie musimy sobie jakoś radzić, tym bardziej na studiach. Możesz więc po raz kolejny zadzwonić do mamy i poprosić o radę, albo zaskoczyć wszystkich i nie mówiąc nikomu, skorzystać z mojego jakże skomplikowanego przepisu ;-) Prawa autorskie niezastrzeżone :P
Zalewasz duży garnek niemalże do pełna, wrzucasz surowe mięso, kroisz warzywa - wrzucasz, wyciskasz ząbek czosnku i wrzucasz, przypiekasz cebulkę tak, żeby jej krańce były przypalone (to akurat podpatrzyłam u mamy), którą też wrzucasz do wody, to samo robisz z kostkami rosołowymi i ze wszystkimi pozostałymi składnikami. Mieszasz co jakiś czas. Rosół gotujesz co najmniej 40min., w tym czasie mięso powinno się już dobrze ugotować. W międzyczasie przygotowujesz osobno makaron.
Dziecinnie proste!
![]() |
am! |
Aż się dziwię, że nigdy sama rosołu nie robiłam. W niedzielę spróbuję :)
OdpowiedzUsuńsmacznego :)
Usuńno tak, u mnie też rosół był zawsze w niedzielę;d
Dzięki :)
OdpowiedzUsuńmasz racje - mnie tez nikt nie uczył robić rosołu :D
OdpowiedzUsuńja nie umiem sama zrobić rosołu:) ale wszystko przede mną, Twój wygląda smacznie. chociaż rosół raczej kojarzy mi się z zimą:D
OdpowiedzUsuńMnie też nigdy nikt nie uczył robić rosołu i nigdy go jeszcze nie robiłam :D Ale jak już wyfrunę i będę mieć taką potrzebę to na pewno skorzystam z przepisu :)
OdpowiedzUsuńbędzie mi miło:)
UsuńA mi się ostatnio udał po raz pierwszy pyszny rosół bez żadnych sztucznych dodatków (kostek rosołowych, maggi, wegety). Mam nadzieję, że to nie była pierwsza i ostatnia taka sytuacja, bo będę musiała wrócić do kostek ;D
OdpowiedzUsuńja wspomagam się kostkami tylko dlatego, że gdybym ich nie użyła, to musiałabym użyc więcej mięsa, które potem wyrzucę - bo mięsa z zup strasznie nie lubię.
Usuńjest co prawda jeszcze pies, który może to zjeść. nie mieszkam z nim, ale i tak ćwiartka z rosołu powędruje właśnie do niego :).
wszystkie skłądnieki ( oprócz czosnku i kostek rosołowych) pływają i w moim rosołku, którego nauczyłam się metodą prób i błędów, a także podglądając przez ramie mamie podczas niedzielnego gotowania ;0
OdpowiedzUsuń