Tak jak obiecałam przedwczoraj, dziś oprócz innych pierdół pora na recenzję restauracji, którą odwiedziliśmy razem z M. w dzień naszej rocznicy. Było to zaplanowane, a zainspirowała mnie do tego recenzja indyjskiej restauracji u Kominka, a raczej krótki, zwięzły i na temat komentarz tuż pod nią, gdyż jego recenzja dotyczyła restauracji w Szczecinie.
Nie ukrywam, że indyjską kuchnię lubię, chodź to stwierdzenie nic nie mówi, gdyż nazwa "indyjska kuchnia" to składowa kilku różnych kuchni z obszaru całych Indii. Tak czy inaczej, odpowiadają mi tamtejsze specjały.
Zdjęcia, które pojawią się w tej notce, niestety nie są moją własnością. Nie zrobiliśmy tym razem żadnych zdjęć, bo... restauracja była pełna, a jedyny stolik z kanapą znajdował się tuż przy barze. Wiem, że to w zasadzie żadne tłumaczenie, ale po otrzymaniu jedzenia ani myślałam o robieniu jakichkolwiek zdjęć (chyba jednak bardziej przyszłam tam po to, żeby miło spędzić czas, aniżeli robić dokumentację), poza tym jeszcze nie nabrałam śmiałości, żeby móc te zdjęcia robić wszystkiemu i wszędzie. Obiecuję, że następnym razem nie będę się tym przejmować i zrobię tyle zdjęć, ile będzie trzeba, ewentualnie wynajmę do tego M. ;) A tym razem posłużę się zdjęciami, które znalazłam w internecie.
Restauracja Indus Tandoor znajduje się przy ul. Sławkowskiej w Krakowie i mimo, że od zewnątrz nie robi specjalnego wrażenia, to jednak już po postawieniu nogi w jej progach da się odczuć niesamowity nastrój Indii. Tego dnia obsługiwali mężczyzna, jak mniemam Hindus i Polka, która, by nadrobić fakt, że nie jest Hinduską, założyła sari. W restaurcaji tej, jak na orientalne restauracje przystało, leciała także muzyka w odpowiednim klimacie.
![]() |
indus.pl |
Żeby znaleźć jakiś fajny stolik, musieliśmy przejść na drugi koniec pomieszczenia, bo ludzi było sporo. Gdy już usiedliśmy, zostaliśmy przywitani przez kelnera. Po krótkiej chwili dostaliśmy karty z menu. Długo nie musiałam szukać, bo szłam tam z zamiarem zjedzenia kurczaka Tikka Masala. M. wybrał to samo. Można było wybrać danie w wersji łagodnej, średniej i ostrej, a kelner ze śmiesznym akcentem poinformował nas, że śreni indyjski sos, to polski ostry. W ogóle jeśli o kelnera chodzi, był bardzo uprzejmy i przyjmując zamówienie stał niemalże na baczność, polecał nam różne dania. Zdecydowaliśmy się na średni sos, bo oboje lubimy, jak jest pikantnie. Do tego M. zamówił ryż z groszkiem i indyjskie piwo Kingfisher, a ja Garlik Naan, czyli pieczywo czosnkowe, a do popicia piwo Jogi + colę.
![]() |
indus.pl, na samym dole nasz stolik :) |
Po ok. 30 minutach od złożenia zamówienia otrzymaliśmy wreszcie Chicken Tikka Masala (wg opisu: kawałki kurczaka w marynacie pieczone w piecu Tandoori przyrządzone w kremowym sosie pomidorowym masala) w kociołkach, które były podgrzewane od spodu przez świeczkę, co dodatkowo tworzyło nastrój. Byłam bardzo ciekawa, czy sos pomidorowy masala będzie smakował tak jak ten firmy Patak's który zawsze kupuję. Po pierwszym kęsie poczułam się, jakbym była w Indiach! I wątpię, by po takim przeżyciu moje kubki smakowe znów pobudziły się po zwykłym, "kupnym" sosie... Kilka kęsów później zaczęłam zastanawiać się, jak ostry musi być sos ostry, bo ten średni był tak średni, że wywołał u mnie katar, a M. zrobiło się duszno. Ale tak miało być! (Przynajmniej teraz nikt nam nie powie, że mamy niewyparzone gęby)
![]() |
indus.pl, kociołek |
Piwo jak piwo, nie mogę się wypowiedzieć bo szczerze mówiąc nigdy nie dostrzegam znacznej różnicy między różnymi piwami, więc dzielę je na takie, które mi smakują i nie, a to akurat było dobre.
![]() |
indus.pl |
![]() |
indus.pl, ogródek, do którego zajrzymy w lecie |
Jednym słowem, liznęłam trochę Indii i wiem, że ciężko po wyjściu stamtąd nie dopisać do swojej listy marzenia o prawdziwej podróży w tamte strony... Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz