Mieszkam w Krakowie i jestem
studentką.
Mam 22 lata i jestem stworzona do pisania bloga,
ponieważ potrafię spojrzeć na z pozoru wytarty temat zupełnie inaczej i opisać
go tak, że nadal jest świeży. Poza tym jestem kreatywna – mam neonowe trybiki w
głowie i czasem, jak się przyjrzysz możesz zobaczyć, że prześwitują przez
czaszkę i skórę. Wtedy to właśnie w mojej głowie powstaje kolejny pomysł na
wpis, który później z zaciekawieniem czytasz. Jako blogerka muszę mówić, że
lubię pisać, ale w moim przypadku jest to kłamstwo. Bo ja pisać uwielbiam,
kocham wręcz. I to mnie wyróżnia spośród pozostałych. Poza tym czuję, że żyję wtedy,
gdy jestem w centrum zainteresowania.
O czym jest mój blog? To zależy, jak na niego
spojrzysz – może być o relacjach damsko-męskich i nie tylko, ponieważ przeszłam
w swoim życiu aż za wiele. Nie pisanie o tym, nie dzielenie się swoim cennym doświadczeniem byłoby grzechem.
Oprócz tego można powiedzieć, że to blog lifestylowy,
ale nie jeden z tych, które rosną jak na drożdżach po tym, jak Kominek wydając
książkę przetarł ślady humanistom, bo pokazał im, że po tych studiach jednak
można coś robić. Jeśli najedziesz na zakładkę „Kategorie”, zobaczysz, że jedną
z nich jest „indie lifestyle”. Całkiem możliwe, że od razu zajarzysz, o co
chodzi, ale niewykluczone, że pomyślisz, że piszę o Indiach. To błąd. Indie to
skrót od „independent”. Indie lifestyle to zatem styl życia niezależny, bo tak
staram się żyć i tak postrzegam świat. W dodatku słucham indie rocka, indie
popu i innych hipsterskich brzmień, więc – chcesz, czy nie – śledząc tego bloga
poznasz także te klimaty.
Oprócz tego znajdziesz tu przepisy na mniej lub
bardziej ciekawe dania, które przyrządzam. Jestem studentką, ale wychodzę z
założenia, że to wcale nie musi oznaczać, że mam jeść chleb posmarowany nożem
albo makaron z zupek chińskich zamiast normalnego. Studenci tak właśnie jedzą, no
chyba że zwożą z rodzinnych domów słoiki. A ja mam w kuchni coś takiego jak garnki i nie waham się
ich używać. Chcę jeść to, co dobre i fajnie, jeśli przy okazji nie jest to niezdrowe. Czasem patrząc na talerz, który przede mną leży mam
wrażenie, że jem jak burżuj, ale wyszłam z założenia, że wolę szaleć i kilka razy w tygodniu kupować
świeżą bazylię i suszone pomidory, aniżeli fajki – które, swoją drogą, rzuciłam.
Raz a dobrze.
Jako, że mieszkam w Krakowie, w dodatku nie od
zawsze, to zdarza mi się zauważać absurdy, których zwykły rdzenny krakus nie
widzi i też czasem coś na ten temat skrobnę. Oprócz tego w czasach obfitości i urodzaju
bywam w różnych (krakowskich i nie tylko) knajpkach, restauracjach, kinach i na
koncertach, czym później się tutaj chwalę, albo żalę.
Jednym z działów niedorozwiniętych na tym blogu
jest „Vlog”. Ale w niedalekiej przyszłości to się zmieni :).
Jeśli jesteś tu nowy i na pytanie: „czy zostajesz
tu na dłużej?” odpowiadasz: „sounds like a plan”, zapraszam do śledzenia mnie
na facebooku. To tam informuję o wszelkich nowych postach na blogu, a także
wrzucam zdjęcia i krótkie anegdotki z życia wzięte. Lubiąc mojego fanpage'a prawdopodobnie wiesz o mnie i o mojej codzienności więcej, niż lwia część moich znajomych :)
Jeśli masz status „starszy czytelnik” i czytasz to
dlatego, że właściwie nigdy wcześniej tu nie zaglądałeś, to możesz być dumny. Rzadko
mam do czynienia z tak wytrwałymi i wyrozumiałymi ludzi. Dziękuję, że jesteś ze
mną.
Jeśli chcesz się wyżalić, postawić mi diagnozę, spytać jak często golę pachy, podsunąć jakiś ciekawy temat, poprosić o interpretację snu albo, żebym pozdrowiła na łamach bloga twoją rodzinę ze Świniarska - nie kitraj się:
Brak komentarzy:
Nowe komentarze są niedozwolone.