sobota, 29 marca 2014

Czym pachnę na co dzień

Nie napiszę długiego wstępu pt. „czym są dla mnie perfumy”, bo myślę, że są dla mnie tym, czym dla każdej kobiety. Węch mam całkiem niezły, ale perfum na poważnie zaczęłam używać tak naprawdę dopiero w… liceum. Wcześniej też ich używałam, ale nie codziennie, a poza tym były to jakieś tanie psikadła. Dopiero jako licealistka odkryłam, że zapach, podobnie do stylu, sposobu poruszania się, ubioru, czy ulubionej muzyki – po prostu wyraża. I robi wrażenie.

Nie używam zbyt wielu zapachów i niespecjalnie znam się na nich. Nie przywiązuję uwagi do nut głowy, serca itd., bo niewiele mi to mówi. Zapach to zapach. Albo się podoba, albo nie. Czasem podoba mi się tylko dlatego, że jest zapakowany w ładny flakonik. Wiedzę na ten temat poszerzam, czytając Olfaktoria.pl, bo jednak nie lubię wiedzieć mało na tematy, które mnie dotyczą.

Dziś opowiem o perfumach, których używam na co dzień.

Pierwsze z nich dostałam rok temu pod choinkę od mamy. Zakochałam się w nich od pierwszego wdechu. Komunikują kobiecość z domieszką dzikości i są kwintesencją mnie. Gosh – Nothing More. Podoba mi się ich nazwa, bo sugeruje, że kobieta mając je na sobie, nie musi mieć niczego więcej. Nic dodać, nic ująć. Wspominałam o nich na blogu w relacji z Grecji (choć wówczas nie podawałam nazwy), bo bardzo spodobały się jednej z kelnerek, która mnie obsługiwała.
Niestety ze względu na fakt, że sama ich nie kupowałam, nie wiem w jakich znanych sieciówkach można je dostać. Wiem natomiast, że w Krakowie można je powąchać i kupić w sklepiku kosmetycznym znajdującym się pod Kefirkiem przy ul.Karmelickiej. 

Drugie moje ulubione perfumy na dzień (niegorsze od poprzednich, ale wymieniam je w takiej kolejności, w jakiej je dostałam) to Gosh – Nothing, Pink Edition. Te z kolei wywąchałam w wyżej wspomnianym sklepie i poczułam, że chcę je mieć na sobie. A potem dostałam je od swojego chłopaka w minione święta Bożego Narodzenia. Co prawda, trochę mu podpowiedziałam, choć nie celowo (oboje jesteśmy wyczuleni na swoje zachcianki i kodujemy za każdym razem, gdy druga osoba powie, że „musi sobie coś kupić”).
Wracając do samych perfum, są nieco bardziej delikatne, ale równie intrygujące. Lubię nimi pachnieć, bo wtedy czuję się unikatowo, poza tym kojarzy mi się z namiętnością.


Zarówno w przypadku pierwszych, jak i drugich podoba mi się, że są niszowe. Przepadam za popularnymi, markowymi i ubielbianymi przez większość zapachami, ale te od Gosh w niczym im nie ustępują. Są finezyjne, trwałe i myślę, że osiągalne dla większości pod względem cenowym.

Znacie je?
Lubicie?

Jakie są wasze ulubione perfumy na dzień?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz