...czyli jak oszaleć, żeby nie zwariować? Poniżej tylko dwie ze stu wersji tych samych świąt, bo to jakie będą, zależy głównie od ciebie.
Wstaniesz, jak
znam życie, lewą nogą. Albo nie będziesz pamiętać, którą, ale pod koniec dnia i
tak będziesz niemal pewny, że to musiała być lewa noga.
Myjesz się, ubierasz,
po czym chcesz wpełznąć niezauważenie do kuchni, żeby zjeść jakiekolwiek śniadanie,
ale to niemożliwe. Twoja mama zawsze pamięta o tobie, kiedy chce, żeby pozmywać
jej potrzebne garnki, albo potrzebuje czegoś z piwnicy.
Śmiesz wątpić,
że kiedykolwiek będziesz w stanie przygotować samodzielnie choć jedno danie na
wigilijną kolację, bo jeszcze nigdy nie zostałeś poproszony o coś tak ambitnego, jak pomoc podczas
lepienia pierogów czy doprawienia ryby po grecku. Ale to nic…
Po powrocie z
piwnicy zaliczasz jeszcze spacer do sklepu, bo trzeba kupić drożdże. A gdy
wracasz, otrzymujesz bojowe zadanie – upiec pierniczki! Jak zwykle podczas tej
rytualnej czynności dochodzi do, jak sama nazwa wskazuje, bójki między tobą a
rodzeństwem. Mija kolejny rok i nie możesz już na nich patrzeć.
Do tej awantury
wtrąca się mama, a potem jeszcze tata i cała rodzina wrze, a razem z nią olej na patelni.
Nikomu, cholera,
nie przyjdzie do głowy, że to przecież święta – czas radości i spokoju. Nie ma
świąt, żeby choć raz się ktoś nie wydarł i nie zburzył budowanej od rana
cudownej i sztucznej atmosfery.
Słowo „post”
nabrało trochę innego znaczenia, odkąd zrozumiałeś, że jedynym przyjemnym zajęciem jest czytanie postów znajomych na facebooku. Oni muszą mieć fajne święta – w przeciwieństwie
do ciebie. Dlatego jako odskocznię traktujesz każde uszko które podjadasz i
każde odświeżanie strony na fejsie.
Napięta atmosfera sprawia, że masz ochotę wrócić do łóżka i obudzić się, kiedy będzie
już po wszystkim. Ale nadszedł czas ubierania choinki. Jak zwykle te same
wieśniackie światełka, te same łańcuchy i bombki. Nic nowego. Znów wczesny
barok. Gdyby tylko dano ci możliwość wybrania ozdób i przystrojenia drzewka…
to by było coś. Ale niestety nikt nie liczy się ani z tobą, ani z tym, co sobie
myślisz, co podczas świąt odczuwasz z pięć razy większą częstotliwością.
Chciałbyś zrobić
fotkę efektu końcowego i wrzucić na instagram, ale ktoś mógłby pomyśleć, że co
roku wrzucasz jedno i to samo zdjęcie.
Wreszcie
nadchodzi wieczór. Jedyna w miarę fajna część tego dnia. Nikt nie czeka do
pierwszej gwiazdki, bo wyjrzenie przez okno powoduje niezobaczenie śniegu. A śnieg pada tylko w prawdziwe i wesołe święta. Na tegoroczne szkoda mu zachodu.
Przychodzi jedna druga twojej rodziny i nie możecie normalnie zasiąść do stołu,
tylko jeszcze musicie sobie poraz setny życzyć zdrowia, szczęścia i
pomyślności, bo inaczej nikt by tego nie wiedział. Jak już nażresz się
opłatkiem, namawiają cię na karpia. To nic, że ma więcej ości, niż mięsa i jak
zwykle musisz zauważyć to dopiero, jak już staną ci w gardle – każdej potrawy
należy spróbować, bo inaczej następny rok upłynie pod znakiem biedy z nędzą. Nieważne, że przed chwilą słyszałeś, że łuska w portfelu wystarczy, by w twoim życiu zapanowało bogactwo.
Zjadasz barszcz i
pierogi, i właściwie mógłbyś już wstać od stołu, ale nadszedł czas rozpakowywania prezentów i udawania, że zawsze o nich marzyłeś.
Kolejna para
skarpetek, która i tak zaginie w czeluściach pralki.
Ewentualnie
kolejne mleczko do ciała, choć nie zużyłaś jeszcze tego z poprzednich świąt.
Gdyby chociaż
jakiś kolędnik urozmaicił ten wieczór… A tak, od kilku dobrych lat, jeśli w
ogóle ktoś przyjdzie, to jest to co najwyżej jakieś dziecko Cygana, albo innego
alkoholika.
Kiedy już
wszystkim minie udawany orgazm, idziesz do pokoju i włączasz Polsat. Siedząc sam w
pokoju oglądasz Kevina samego w domu i zastanawiasz się, dlaczego każde święta
są takie same? Dlaczego, kiedy byłeś mały nie mogłeś się doczekać tego
wieczoru, a dziś z utęsknieniem czekasz na moment, w którym się skończy?
VS.
Budzi cię Bóg się rodzi. Wstajesz, myjesz
się i ubierasz. Wyciągasz płytkę ze swoimi ulubionymi przebojami świątecznymi i
od teraz to ty tu jesteś dj-em. Od czasu do czasu zapodajesz jakąś ckliwą
kolędę, żeby każdy posłuchał czegoś, co lubi.
Patrzysz, czy w
zlewozmywaku nie zalegają jakieś naczynia, jeśli tak, to je myjesz. Następnie
pytasz, co trzeba przynieść z piwnicy, bo właśnie się tam wybierasz. I, czy
przy okazji nie potrzeba czegoś ze sklepu.
Wracasz. I od
tej pory nie dasz się wygonić z kuchni. Podczas robienia pierniczków
zachowujesz się naturalnie, ale jeśli wyczuwasz negatywne wibracje i masz ochotę powiedzieć o jedno słowo za dużo, zamykasz
się. Kiedy ktoś wbrew twojej woli zaczyna pluć jadem, podgłaśniasz Ding Dong w
magnetofonie. Zaczynasz śpiewać. Ponosi cię, zaczynasz tańczyć! Uważaj przy tym, żeby
nie dźgnąć kogoś nożem.
Nie wprowadzasz
nerwowej atmosfery – jeśli nie wyrobicie do wieczora, to trudno. Jeśli
przyjdzie rodzina, a nic nie będzie gotowe, może się przyłączą. Choinka stoi
goła i masz wrażenie, że gdyby miała policzki, to by się zarumieniła? Karp jeszcze nie usmażony?
No to podzielcie się i niech każdy coś zrobi.
Dlaczego zawsze
ma być tak, że rodzina przychodzi „na gotowe”? To przecież twoja rodzina, a nie
królewska. Korona im z głowy nie spadnie, a przynajmniej będzie
weselej, kiedy wszyscy razem wezmą czynny udział w przygotowaniach.
Zbliża się
godzina dwunasta i wygląda na to, że nie pójdziecie na pasterkę. Ale za to
wreszcie zasiądziecie do stołu. Opłatek? Jeśli ktoś będzie o nim pamiętać, to
życz mu czegokolwiek. On też chce już zacząć jeść.
W końcu możesz napełnić talerz i szamać. Nie jesz tego, czego nie lubisz, choćby miało to wróżyć, że przez
cały następny rok będziesz kupować na zeszyt w osiedlowym sklepie.
Prezenty? Patrząc
na kolejną parę skarpet myślisz, że wolałbyś dostać PS4, ale w końcu nie byłeś
aż tak grzeczny. Mikołaj wszystko widzi. Nawet to, co robisz pod kołdrą.
Nie ma
kolędników? Trudno. Nikt dziś nie robi z siebie pośmiewiska za parę groszy. No
chyba, że dzieci alkoholików, które nie mają wyboru. Jeśli przyjdą, zaproś je i
poczęstuj barszczem. Być może nie jadły dziś żadnego ciepłego posiłku.
Nie narzucaj
niczego. Nie spinaj się. Żadnych ustalonych godzin, żadnego harmonogramu. Pełen
spontan. Niech brak śniegu da ci do myślenia. Święta to nie czas, w którym musi
być to, to i jeszcze to, żeby były udane.
To, że pada śnieg, na stole
jest dwanaście potraw, a na szczycie choinki gwiazdka, jeszcze nic nie znaczy. Ba, nawet dwie części Kevina pod rząd wcale nie muszą oznaczać, że święta będą wesołe.
Z reguły, im
bardziej chcesz, żeby tegoroczne święta przypominały te minione, te, które
spędzałeś w dzieciństwie, tym bardziej będą się od nich różniły. Wprowadź rewolucję. Niech wszystko będzie INACZEJ.
Magia świąt polega
na tym, że nie robisz nic szczególnego, a one i tak są. I jest wprost
proporcjonalna do tego, jak wiele starań wkładasz, by przeżyć je świadomie. Nie
według szablonu, który panuje w każdym domu. Odpuść sobie i swoim bliskim.
Czasem, kiedy trzeba, po prostu siedź cicho. Innym razem obsyp kogoś mąką,
zamiast mówić mu, że jest gnojkiem.
Jeśli pozwolisz,
żeby działo się co chce, nagle może okazać się, że te święta będą lepsze od
wszystkich, które dotąd przeżyłeś.
„W święta każdy
nosi swój krzyż”. Ale nikt nie każe nam go nosić. Zapewniam, że można go tak po prostu zrzucić i... odetchnąć z ulgą.
A może opowiedz, jak ty spędzasz święta? Masz zamiar zmienić coś w tym roku?
A może opowiedz, jak ty spędzasz święta? Masz zamiar zmienić coś w tym roku?
Bardzo trafne spostrzeżenia. Cała magia świąt zależy tylko od nas. Tak jak napisałaś - jeżeli z góry założymy sobie, że wszystko będzie, jak dawniej, że wigilia jest tylko po to, żeby 'odbębnić' rytualną kolację, pójść spać i następnego dnia wrócić do codzienności wtedy oczywiście wszystko stanie się kolejnym ledwie widocznym, szarym wspomnieniem. Natomiast, gdy nasze podejście będzie takie jak w wariancie drugim, wówczas będziemy mieli co wspominać i będziemy żałować, że te chwile nie mogą trwać dłużej :)
OdpowiedzUsuńW dwóch słowach - świetny post.
dzięki!
OdpowiedzUsuńfajnie jest, kiedy to ty możesz ustalać zasady albo przynajmniej po części decydujesz, jak to wszystko się odbywa. jak już będę duża, to święta u mnie będą na pełnym spontanie i szalone.