poniedziałek, 4 listopada 2013

Co myślę o zakazie handlu w niedziele?

W Krakowie chcą nam zakazać handlu i zakupów od godziny 12 w niedziele.

Co stanowi problem?

             1. Ludzie są zmuszani do pracy – ok, co prawda w każdej chwili mogą powiedzieć złemu szefowi: „chyba ci się w dupie poprzewracało, że będę robił w kolejny weekend” i odejść z pracy z godnością. Ale jak powszechnie wiadomo, ci ludzie pracujący na kasie zwykle nie robią tego dlatego, że jest to szczyt ich marzeń, więc w pewnym sensie są zmuszeni.

2. Ludzie nie spędzają czasu z rodziną – no tak. Gdyby w tę niedzielę nie chodzili do pracy, to mogliby sobie pójść do restauracji z dziećmi, zagrzać tyłek przed telewizorem, pojechać na narty, iść na basen… od groma możliwości!

3. Ludzie zarabiają za mało – dokładnie. Nigdy nie jest za dużo, ale są tacy, którzy zarabiają skrajnie mało i muszą pracować wtedy tylko, kiedy jest możliwość, żeby jakoś związać koniec z końcem.

Zatem na jakie rozwiązanie wpadł nasz rząd?

Zabronić handlu w niedzielę. Świetny pomysł! Po co silić się na oryginalność, skoro we wszystkich cywilizowanych krajach taki system jakoś funkcjonuje?
Nikomu nie chce się ruszyć głową i nagle ci najbardziej poszkodowani uwierzyli, że ten pomysł jest dobry.

Tymczasem…

Ad. 1. Zły szef daje ci możliwość zarobienia pieniędzy. Jesteś jego pracownikiem i zdaje się przed rozpoczęciem pracy w jego sklepie godzisz się na jego warunki. Każdy szef jest zły, każdy dzień jest ciężki i żadna stawka za godzinę nie jest wysoka, jeśli ktoś nie lubi swojej pracy.

Ad. 2. Ludzie, o których mówimy – czyli siła robocza, niższa klasa społeczna –  w większości przypadków nie spędzają czasu z rodziną, bo nie chcą. Nie dlatego, że nie mogą. Niektórzy uciekają do pracy, bo nie mogą patrzeć na męża, mają dość upierdliwych dzieci, albo grymaszącej żony.
A jeśli jednak chcą i wykorzystają wolną niedzielę na pójście do kina, czy gdziekolwiek – tam też ktoś będzie dla nich pracował. Bo ludzie pracują. Od zawsze tak było, że ktoś był ofiarą systemu, by ktoś inny mógł nie za pięć dwunasta, ale pięć po dwunastej dostać wylewu, wzniecić pożar domu, wypić herbatę w lokalu, a także wejść do sklepu, żeby kupić listek gumy do żucia, albo go ukraść – tak, żeby policji też się nie nudziło.

Ad. 3. Nie lepiej sprawić, by ludzie pracując 5 dni w tygodniu mogli zarabiać przynajmniej tyle, ile zarobiliby, pracując 6 albo 7. Nie lepiej sprawić, by przedsiębiorcy nie musieli na każdym kroku ciąć kosztów i oszczędzać na pracownikach. To byłoby zbyt trudne. Dlatego tym pierwszym lepiej zabronić pracować, a tym drugim lepiej zamknąć sklep, żeby mieli jeszcze mniejszy utarg.

Tak się rozwiązuje problemy. 

Czacha dymi tym wszystkim inteligentom od myślenia, gdzie stworzyć problem, żeby sprawić wrażenie, że się coś robi i odwrócić uwagę od drugiego – tego poważnego. Pionierski łeb! Zawstydzacie mnie swoim geniuszem.

9 komentarzy:

  1. Trudno się z Tobą nie zgodzić jeśli chodzi o kwestię ludzi pracujących w innych lokalach. I mam identyczne odczucia odnośnie tych, którzy są zmuszeni do chodzenia do pracy w niedzielę. Wprowadzając ten zakaz odbierze im się pieniądze - dla jednych to są śmieszne pieniądze a dla innych majątek. Chociaż każdy ma taką pracę, na jaką sobie zasłużył.

    OdpowiedzUsuń
  2. to, że ludzie narzekają na swoją pracę i winią resztę świata za to, że muszą pracować za ladą to już osobna kwestia. takie mamy realia - jedni zarabiają krocie robiąc to, co lubią, a inni marne grosze i harują.
    jednak wprowadzanie takich rozwiązań jak w Krakowie pokazuje tylko, że u nas problemy traktuje się po macoszemu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Problemem przede wszystkim nie jest to jakie ograniczenia rząd na nas nakłada, tylko sam fakt, że nie mamy prawa sami decydować o tym czy chcemy pracować w te dni czy nie. Każdy bez względu na wiek, wiedzę, osiągnięcia, traktowany jest jak dziecko za które trzeba podejmować decyzję. To nie tylko upokarzające, ale i stopniowo wyniszczające. Mnie osobiście taka niedziele bez pracy nie wiele zmienia. Jednak nie zamierzam decydować za innych. Kajdany dotyczą nie tylko zakazu pracy po 12 w niedzielę. Każde nowe ograniczenie, bez względu na to jak byłoby małe, może być dotkliwe dla kogoś kto mimo wielkiego zaangażowania wiecznie napotyka na nowe przeszkody stawiane mu przez rząd. Nie jest problem z tym gdzie boli bardziej, tylko z tym, że ktoś bije batem po plecach.

    OdpowiedzUsuń
  4. zawsze można otworzyć własną działalność i będziesz mógł decydować o dniach w których pracujesz. Pracując u jakiegoś szefa przyjmujesz jego zasady gry z własnej nieprzymuszonej woli, więc nikt nie zabrania Ci decydować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. tu chodzi bardziej o fakt, że rząd (do spółki z kościołem zresztą) próbuje wchodzić z butami w każdą dziedzinę życia, więc przedsiębiorcy także niejednokrotnie muszą się dostosowywać.
    zakaz handlu w niedzielę dotyczy także ich, bo przez to musieliby pracować w niedzielę od południa sami, albo zamknąć sklep.

    OdpowiedzUsuń
  6. fakt, pisząc te słowa miałam w głowie freelancerów tworzących teksty, bo to bliski mi temat ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pani Oleandrra właściwie odpowiedziała za mnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. tylko nie "pani" - po prostu Oleandrra :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja widzę i dobre, i złe strony tego pomysłu. Kiedy pracowałam i po przepracowanym całym tygodniu + 12h w sobotę, szefowa powiedziała: "przyjdź jeszcze w niedzielę. Też na 12h." To ja zapytałam, czy może przyjść ktoś inny. A ona na to: "Nie,nie, przyjdź, przecież ja ci za to zapłacę. To pieniądz jest." Co z tego, że pieniądz jak ja zwyczajnie fizycznie potrzebuję przerwy?

    OdpowiedzUsuń