sobota, 20 lipca 2013

Jak pojechać w pizdu i wyleczyć się z miłości?

Większość związków skazana jest na klops, choć nie wynika to z ich złożoności, bo wcale nie musiałoby tak być, gdyby nie ludzie, którzy lubią wszystko komplikować. Niedawno pisałam o tym, jak wyznanie Rihanny na koncercie odzwierciedla nasze podejście do miłości.
Jedna rzecz nawet skłoniła mnie do refleksji... przed jedną z ckliwych piosenek Rihanna zapytała publiczność "are you in love?". Tak, jesteśmy. "That's excelent. Then, you know how complicated this shit can be".
Poruszyłam ten temat, ponieważ nie dało się nie zauważyć reakcji ludzi, którzy bez zastanowienia się z nią zgodzili. Dla takich ludzi cierpienie jest nierozerwalną częścią miłości, traktują ją jak chorobę i są w stanie wmówić ci, że jeśli nie szlochasz, nie odczuwasz bólu w związku, to znaczy, że nie jesteś zakochany. Są to ludzie, którzy zwyczajnie pozwalają się ranić i zwykle za późno dociera do nich, że jeśli nie kochają przede wszystkim siebie, to każdy ich związek będzie porażką. A kochać siebie, to znaczy mieć na względzie swoje dobro i, kiedy trzeba, potrafić być z krwi i kości egoistą i dla własnego luksusu kopnąć kogoś w dupę.
Dalej pisałam...
albo nie widzisz poza kimś świata, albo tego kogoś nie kochasz. Albo ktoś cię kocha, albo cię leje po ryju (tak właśnie, Rihanno). Albo jesteście szczęśliwi i cieszycie się każdą wspólnie spędzoną chwilą, a wasz związek sprawia, że oboje kwitniecie, albo się rozstańcie, bo lepiej teraz niż później.  
i to prawda. Obiecałam, że po powrocie znad morza będę poruszać częściej tego typu tematy. Napisałam już o zrywaniu, a teraz pora iść dalej.



***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       ***       

Zerwałeś z kimś, albo ktoś zerwał z tobą - to w gruncie rzeczy nie ma teraz znaczenia. Jeśli kończysz jakiś etap w swoim życiu, najczęściej początki nowego są trudne.
Co prawda, ja sama, ilekroć z kimś zrywałam, nigdy tuż po nie czułam żadnej straty, nie ryczałam w poduszkę i zawsze czułam prędzej ulgę, niż jakikolwiek żal.
Dlatego nie napiszę "na głos", do kogo bardziej kieruję te rady - niech będzie, że po prostu do tych, którzy po rozstaniu nie mogą się pozbierać.



Przede wszystkim, jeśli już nie jesteście razem, to wiedz, że dobrze się stało. Bez względu na to, po której jesteś stronie, co najmniej jedno z was nie było w tym związku szczęśliwe, zatem ktoś mądry postanowił was z tego wyciągnąć - jeśli jedna osoba jest niespełniona, to ma to wpływ na drugą, która ostatecznie też nie jest szczęśliwa. Nie ma więc sensu być częścią czegoś takiego.

Próbujesz się zregenerować, ale wciąż o tym myślisz i jest ci przykro, że tak się stało. Zdecydowanie potrzebujesz czegoś, co pozwoli ci o tym nie myśleć.

Zwykle zranione osoby w takich sytuacjach myślą, że najlepszym lekarstwem na złamane serce jest nowy partner. Jednak taka "miłość" na pocieszenie rzadko kiedy działa, a poza tym wiążąc się z kimś po to, by znaleźć u tej osoby pocieszenie, najzwyczajniej ranisz ją. Oczywiście możesz sobie mówić, co chcesz. Może ktoś uwierzy w fakt, że tak szybko ochłonąłeś i byłeś w stanie zakochać się na nowo, ale najważniejsze, czy sam sobie wierzysz. Jeśli zerwanie było dla ciebie ciosem, to śmiem wątpić.

Co zatem zrobić, żeby odświeżyć swoje życie? Jak wziąć się w garść?
Nie ma na to jednej uniwersalnej rady. Każdy przeżywa coś indywidualnie. Z reguły, gdy w życiu dzieje się coś nieoczekiwanego i tracimy coś, co było dla nas ważne, trzeba to po prostu przeboleć. Przeboleć na swój sposób, ale do obrzygania, do momentu, aż sami będziemy mieli dość i poczujemy, że najwyższy czas przestać się nad sobą użalać.
Jednak sprawdzonym sposobem jest... podróż.

Z kim mam jechać? Przecież właśnie się rozstałem.
Nawet, jeśli masz przyjaciół, którzy chętnie z tobą pojadą, koniecznie w pojedynkę. To ma być twój czas. Musisz nauczyć się być sam i nauczyć się czerpać z tego radość. Samotność jako stan, w którym nie jesteś z nikim, nie jest zła. Pomaga ci inwestować w siebie, nie musisz więc oglądać się na to, czego potrzebują inni. Ty potrzebujesz odskoczni. Jest nią niewątpliwie podróż. Jeśli polubisz samotność, to niezależnie od tego, czy będziesz z kimś, czy sam - będzie ci dobrze.




źródło: weheartit.com

Dlaczego potrzebujesz podróży?
Przede wszystkim po to, by móc się zdystansować. Siedząc w pociągu zamknij oczy (oczywiście uważając, by w tym czasie nikt nie wparował do twojego przedziału i nie zajumał ci torebki) i wyobraź sobie, że oddalasz się od problemu. To ma być symboliczne - oddalasz się od miejsca, w którym na co dzień trwasz i od problemu, w środku którego tkwisz. Z każdym kilometrem jesteś coraz dalej i nic stamtąd już cię nie dosięgnie, ani nie dogoni. To cię już nie dotyczy.



Gdzie mam wyruszyć w tę całą podróż?
Nie szastasz pieniędzmi, przynajmniej w najbliższym czasie nie zapowiada się, byś mógł sobie pozwolić na daleką podróż z prawdziwego zdarzenia. Ale podróżą jest każdy najmniejszy wyjazd poza miejsce zamieszkania. Nie musi to być wycieczka na drugi koniec świata. Nie musisz być bogaczem, żeby na taką podróż móc sobie pozwolić. Nie musisz nawet nigdzie nocować, bo tak naprawdę liczy się sam akt podróży. Nie trzeba Chin, żeby poczuć, że się jest daleko. Ile jest polskich miast, w których nigdy nie byłeś (a powinieneś)? Wybierz pierwsze lepsze i jedź. Z doświadczenia jednak wiem, że najlepiej sprawdzają się wypady w góry, albo nad morze. Kontakt z przyrodą jest jak najbardziej wskazany. Urokliwe krajobrazy dają natchnienie i pozwalają uwierzyć na nowo w to, że świat jest piękny.

źródło: weheartit.com

Co ze sobą wziąć?
Weź ze sobą wszystko, czego potrzebujesz, w zależności od tego, na jak długo masz zamiar się gdzieś zatrzymać. Jest tylko jedna pozycja na liście pt. "czego kategorycznie nie brać ze sobą", mianowicie: problem. Musisz zostawić go tu, na miejscu, bo inaczej wszystko na nic. Oczywiście, możesz rozmyślać, ale niech te myśli idą w kierunku "co dalej", a nie "było tak pięknie, dlaczego tak musiało się wydarzyć". Nie myśl o tym, jak o problemie, ale jak o wyzwaniu.
Musisz wierzyć w siebie. Tego kwiatu nie ma pół światu, ale to nawet lepiej, bo nie ma najmniejszych szans, byś kiedykolwiek miał przeżywać powtórkę z rozrywki. Za to jest tysiące gatunków innych, piękniejszych kwiatów i prędzej, czy później los da ci jeden taki w prezencie.



Dobrze. Dojechałem na miejsce, co teraz?
Teraz skup się na tym, by chłonąć atmosferę tego miejsca. Jeśli jest to nadmorska miejscowość, to spaceruj wzdłuż wybrzeża, karm mewy, wypoczywaj. Postaw też na dobrą zabawę. Poznaj miejscowych ludzi, przejedź się motorówką, popływaj, pograj w siatkówkę na plaży. Korzystaj z tego, co oferuje ci to miejsce. Rób to, czego nie mógłbyś zrobić, gdybyś teraz był w swoim miejscu zamieszkania.
Jak najmniej myśl, a jeśli już, to odpychaj negatywne myśli. Zabaw się życiem, zobacz, jakie może być ciekawe i fajne.


A gdy już wrócę?
Udowodniłeś sobie, że jesteś w stanie świetnie się bawić i nie potrzebujesz do tego drugiej osoby. Mało tego, zobaczyłeś właśnie, że są rzeczy, których z pewnością nie byłbyś w stanie zrobić, gdyby nie fakt, że jesteś sam. Złapałeś oddech, poczułeś, że żyjesz. Nowe miejsce z pewnością choć odrobinę zainspirowało cię do tego, by przestać być męczennikiem, a zwyczajnie brać z życia to, co najlepsze.



Być może to brzmi jak bajka. Czasem jednak już nic innego nie pozostaje - tylko wiara w bajki. Jeśli np. jesteś skłonny wierzyć w jakiegoś boga i co tydzień chodzić do kościoła, to nie powinieneś mieć problemu z wiarą w coś, co może cię ocalić.
Pierwszym, najtrudniejszym krokiem do tego, by poczuć się na nowo szczęśliwym, jest zechcieć. Szukać sposobu. Pozytywne nastawienie do działania - to jest co najmniej połowa sukcesu.
Jak zwykle, masz do wyboru szybko, zanim znów pomyślisz, że to bez sensu, podnieść tyłek i zrobić COŚ (cokolwiek) albo odpuścić sobie i lamentować, jakie to życie jest złe, a miłość to już w ogóle, szkoda gadać.

10 komentarzy:

  1. No, fajnie napisane, dużo prawdy, jednak chyba każdy ma swój, własny sposób. Ten jest znakomity, ale są ludzie, którzy w życiu na takie rozwiązanie się nie zdecydują, bo zwyczajnie się boja.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest po prostu dobre.
    (heheheszki, kocham wstawki o Rihannie).

    Poot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale bez twojego tytułu to nie byłoby to samo ;p

      Usuń
    2. zapłać mi pieniądze, to będę Ci moderować.

      Poot.

      Usuń
  3. O takim sposobie na "otrząśnięcie" się po zerwaniu nie słyszałam, ale wydaje się być sensowny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny tekst, podpisuję się pod nim rękami i nogami, myślę, że taka podróż na pewno może pomóc :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wypróbowałaś na sobie te rady czy piszesz tylko dlatego, że wydają Ci się być dobre? Podróż to całkiem dobry pomysł, bo można zająć myśli czymś innym niż myślenie o rozstaniu (chociaż jazda pociągiem może być udręką, tyle czasu na przemyślenia jak pięknie mogło być. Nie pisz, żeby wyobrażać sobie oddalenie od problemów. Nie mogłabym sobie wyobrazić, że On mnie już nie dotyczy, skoro ciągle czuję miłość do Niego.)
    Jestem trochę w temacie. Kocham kogoś z kim nie mogę być. Problemem jest to, że wyjechałam, On został i nie może się stamtąd ruszyć. Związki na odległość nie mają dla mnie sensu, jest jeszcze kilka innych powodów, ale nie będę pisać. Przeprowadziłam się i owszem, już nie wpadam w histerię z tęsknoty, bo mam myśli zajęte zadomawianiem się, ale cały czas pamiętam jak cudnie nam było. Nie mogę się bawić i cieszyć życiem, bo czuję się tak, jakby ktoś wyrwał kawał mojej osobowości. Za jakiś czas to się pewnie unormuje i znajdę przyjemność w obcowaniu z ludźmi, w imprezach, sporcie, itd.
    Wiesz, w dzień, w którym się rozstaliśmy, poszłam pobiegać jak co drugi dzień od trzech miesięcy. Zawsze wprawiało mnie to w dobry humor, czułam, że mogę wszystko. A tamtego dnia, nic. Czułam się tak strasznie, że nawet nie umiałam wymusić na sobie uśmiechu. Z takimi uczuciami nie da się myśleć niczym innym jak o zakończonym związku.
    Twoje rady nie wydają mi się być trafione. Być może będą dobre dla kogoś, kto zerwał już jakiś czas temu i chce się pozbyć resztek żalu. Dla kogoś, kto nie może się pozbierać, są nieprzydatne. Zdaję sobie sprawę, że chciałaś pomóc, poradzić coś dobrego, ale temat jest trudny i wymaga wielu przemyśleń i mnóstwa empatii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli związek nie był toksyczny, nie wyniszczał żadnej ze stron i rozstanie nie wynikło z braku miłości, to zgadzam się, że ta rada może się nie sprawdzić.
      poza tym fakt, że w jednej notce raczej nie da się opisać wszelkich możliwych scenariuszy. napisałam to głównie dla tych, którzy mają dość ubolewania nad rozstaniem i chcą coś zmienić - dla siebie. a jeśli chcą, to każdy sposób będzie lepszy niż stanie w miejscu.

      w twoim przypadku jest "troszkę" inaczej. nie znam szczegółów, ale podziwiam cię za to, że byłaś silna i potrafiłaś wyjechać mimo, że to równoznaczne z rozłąką. jeśli się naprawdę kochacie (a skoro odczuwasz taką tęsknotę, to zgaduję, że przynajmniej ty kochasz), to może warto przełamać stereotypy i jednak spróbować na odległość? jeśli nic z tego nie wyjdzie, to przynajmniej będziesz mieć jasność. może jestem niepoprawną marzycielką, ale uważam że prawdziwa miłość przetrwa wszystko. tym bardziej, że znam pary, które miały tak trudne początki, a dziś mają np. już drugie dziecko, budują dom i wszystko wygląda na to, że są szczęśliwi. czasem warto dać sobie szansę. pozdrawiam!

      Usuń
    2. Problemem jest też to, że jest ode mnie trochę starszy. Nie obchodzi mnie, co powiedzieliby ludzie na taki związek, ale wiem, że mogłyby być problemy z różnymi pragnieniami, dążeniami, światopoglądem, itd. Myślę, że rozłąka mimo wszytko, przyniesie coś dobrego. Może uda mi się nabrać dystansu, zastanowić się jak bardzo ważne jest dla mnie bycie z Nim. Dzięki za dobre słowo. :)

      Usuń
    3. trzymam kciuki, żebyś nie żałowała swojej decyzji - jakąkolwiek podejmiesz :-)

      Usuń