Jednak pamiętam też swojego następnego papierosa. Na Plantach, w zimie, czasy gimnazjum, kiedy nie zaciągając się, wypaliłam jednego, bo wydawało mi się, że wtedy cały świat się dowie, jaka jestem wkurzona. Nie pamiętam już, na co byłam wkurzona.
Trzeci papieros to była magia. Magia w tym sensie, że siedząc z nowymi znajomymi w kawiarence Spóźniony Słowik zaciągałam się papierosem, próbowałam wypuścić dym, a tam nic. Zdziwiona byłam ja, zdziwieni byli moi znajomi, którzy symbolizują trochę czasy zepsucia w moim życiu i dopiero cztery lata później uzmysłowiłam to sobie i natychmiast postanowiłam położyć im kres. A ten dym... chyba do dziś siedzi gdzieś we mnie. Jest kolejnym symbolem. Mam wrażenie, że gdy będę pisała podsumowanie tego wpisu, on zniknie.
![]() |
źródło: wehearit.com |
Palenie rzucałam od dobrych dwóch lat. Ciągle wydawało mi się to cholernie trudne. Bo przecież wszyscy mają z tym problem. Sięgasz po pierwszego papierosa, a wraz z pierwszymi toksynami zalęga się w tobie przekonanie, że to niemalże nieodwracalne. Dlatego wszyscy myślą, że rzucenie tego gówna graniczy z cudem. Gówno prawda.
Z czasem zaczęłam myśleć o papierosach, jak o narkotykach. Uważałam się za osobę uzależnioną od narkotyków. Z początku brzmiało to trochę absurdalnie i nic sobie z tego nie robiłam, bo przecież nic sobie nie wstrzykuję, po papierosie nie jestem na haju i w zasadzie jestem bezpieczna. Ale, kolejny raz, gówno prawda.
Papieros jest jeszcze gorszy od niektórych narkotyków. Nigdy nie korzystałam z tego typu używek, jednak nie trzeba mieć empirycznie zdobytej wiedzy, żeby uprzytomnić sobie kilka faktów:
- papierosy są legalne, palenie poza miejscami publicznymi, jest w zupełności dozwolone i pomimo, że w niektórych budzi obrzydzenie widok kobiety (czy mężczyzny) z papierosem, nie ma w tym już raczej niczego dziwnego
- papierosy drożeją z miesiąca na miesiąc
- papierosy nie dają ci nic w zamian, żadnych doznań oprócz tego, że wdychasz śmierdzący dym wmawiając sobie i innym, że to lubisz
- jeżeli rzeczywiście papierosy mają coś wspólnego z narkotykami, to tylko wady: źle wpływają na twoje zdrowie. I, gdy słyszę np., że ktoś zna kogoś, kto zna kogoś, kto słyszał o kimś, kto pali od sześćdziesięciu lat i nic mu nie jest, to mam ochotę zrobić majestatycznego facepalma, ale nie mogę, bo ręce mi opadają. Nie ma takiej fizycznej możliwości, żeby palenie papierosów chociaż w najmniejszym stopniu nie wpłynęło negatywnie na czyjeś zdrowie. NIE MA. To, że ktoś się o tym jeszcze nie dowiedział, nie znaczy, że tych konsekwencji nie poniesie. Nie mówiąc już o negatywnym wpływie na psychikę człowieka, który jest uzależniony.
Podsumowując te kreseczki posłużę się tym, co wszyscy wiedzą: palisz sobie papierosy, wydajesz pieniądze na coś, co nie daje ci nic pożytecznego, a jedynie stopniowo odbiera ci zarówno zdrowie, jak i samego ciebie. Palenie nie ma skutków ubocznych. Ono samo jest skutkiem ubocznym. Wcale nie odstresowuje cię papieros, ty śmierdzący menelu. Wmawiasz sobie to, bo w swoich własnych oczach jesteś zestresowany za każdym razem, kiedy chcesz, a z jakichś przyczyn nie możesz sobie zakurzyć. Tylko to jest powodem twojego stresu. Papierosy nie rozluźniają. I mimo, że myśl, którą teraz luźno rzucę, odrzucasz na każdym kroku, prawda jest taka, że masz do siebie wstręt i nie znosisz siebie za to, co robisz. Gdyby nie umiejętność odpychania od siebie destrukcyjnych myśli, którą zresztą opanowałeś do perfekcji, z każdym wyrzuconym petem mówiłbyś sobie, że nienawidzisz siebie coraz bardziej.
Może brzmię brutalnie, ale będąc taka dla ciebie, nie różnię się wiele od tego, jaki ty sam dla siebie jesteś.
Gdy ktoś rzuca palenie, jest z siebie tak bardzo zadowolony, że ma potrzebę ganić w myślach wszystkich, którym to się nie udało. Ja sama także czułam nieposkromiony wstręt do wszystkich ludzi z papierosem w ręce, których mijałam na ulicy.
Z czasem mi przeszło. Nie mogę uchodzić za autorytet w tej dziedzinie, bo parę razy przyłapałam się na chęci sięgnięcia po papierosa. Nie w celu ponownego stania się czynną palaczką - to miałoby być tylko okazjonalne zaciągnięcie się dymem, bo to mi pasowało do sytuacji, w której akurat byłam.
Rzecz miała miejsce na openerze, gdy parę razy na koncercie, który bardzo mi się podobał, miałam ochotę zrobić jeden jedyny wyjątek i potem szybko zapomnieć.
Ale z moim dwuletnim doświadczeniem w rzucaniu palenia już wiedziałam, że to na nic. Że tylko łudzę się, że szybko zapomnę. Mało tego, będę tego papierosa pamiętała do końca swoich dni, bez względu na to, czy będzie wyjątkiem, czy papierosem, na którym powinno być napisane "welcome back, darling". Mimo, że twierdziłam, że nie ma opcji, bym z powrotem zaczęła palić, to jednak nie miałam pewności. I z powodu tego jednego wyjątku okazałoby się, że zaszło nieporozumienie. A nieporozumieniem tym byłby cały czas, w którym nie paliłam i czułam się z tym świetnie.
Nie mogę użyć stwierdzenia: "wytrwałam już tyle czasu", bo to by oznaczało, że wkładałam w to jakikolwiek wysiłek. A prawda jest taka, że ostatniego papierosa zapaliłam w dniu swoich 22 urodzin, 16 maja. Następnego dnia nie chciałam mieć już z tym nic wspólnego.
Kompletnie nie rozumiem, o co mi chodziło wtedy, gdy paliłam jednego po drugim, ani wówczas, gdy paliłam góra jednego dziennie, albo średnio co dwa dni. Nie rozumiem, co mną wtedy kierowało.
Przypominam sobie jedynie samą siebie siedzącą ze znajomymi w jakimś zadymionym barze, która wkłada do ust pomalowanych krwisto czerwoną szminką papierosa, a po kilku sekundach wypuszcza z nich gęste kłęby dymu.
What I think I look like, and how I really look.
![]() |
źródło: weheartit.com |
Odkąd nie palę, na ogół nie myślę o papierosach. Całkowicie zniknęły z mojego życia. Poza tymi paroma chwilami, które zliczę na palcach jednej ręki - i których nie mogę nazwać nawet chwilami kryzysu, bo natychmiast porzucałam ten durny pomysł i nawet nie wiedziałam kiedy przestałam zawracać sobie nim głowę - nie zdarza mi się to wcale.
Rzuciłam to głównie ze względu na to, że gdy zaczęłam być szczęśliwa, one zwyczajnie przestały mi pasować do mojej wizji siebie. Nie było mi na rękę to, że moje ciuchy przesiąkają dymem i że ja sama prawdopodobnie także muszę cuchnąć. Nie interesowało mnie to, że inni to czują, tylko sam fakt śmierdzenia - jak to, ja?!
Potem, po drodze zaczęło być dla mnie ważne moje zdrowie. I ono właśnie okazało się być najsilniejszym argumentem. Tym bardziej, że po papierosach czułam nie do zniesienia suchość i uciążliwość w gardle. Gdy ziewałam, słyszałam świst wydobywający się z gardła. Za którymś razem pomyślałam sobie - "dosyć tego". Spanikowałam i już w najmniejszy sposób nie przyczyniłam się do braku zdrowia.
Zaczęłam głowić się nad tym, jak to jest, że człowiek, jeśli ma jakikolwiek wpływ na swoje zdrowie, to zamiast przykładać rękę do tego, by je utrzymywać, pielęgnować swój organizm i żywić go tym, co jest dla niego dobre, woli obciągać fajkę koncernom tytoniowym i krztusić się na śmierć.
![]() |
źródło: weheartit.com |
Odżywiam się zdrowo, takie jedzenie teraz zupełnie inaczej mi smakuje. To mój pokarm. Czuję się też zupełnie inaczej. Tak, jakby ktoś wewnątrz mnie otworzył okno i nie było już zaduchu, a jedynie powiew świeżości.
Jedyną, moją największą porażką jest to, że kiedy poznałam M, ja paliłam dość dużo, a on praktycznie w ogóle. Potem, chyba trochę przeze mnie, zaczął palić więcej. Oboje próbowaliśmy rzucić palenie, mnie się udało, a on chyba nie czuje tego co ja i mam wrażenie, że jeszcze trochę dymu uleci, zanim zmobilizuje się do rzucenia. Wiem, że każdy odpowiada sam za siebie. Ale gdy kogoś kochasz, to chcesz mieć tą osobę przy sobie jak najdłużej, a on paląc papierosy najzwyczajniej w świecie... skraca ten czas. I to mnie boli, tym bardziej, że to ja go "zainspirowałam" do duszenia się tym gównem. Jeśli to przeczytasz, a przeczytasz - przepraszam. I trzymam za ciebie kciuki, ty głupi.
brawo! Rzucanie papierosów jest jedną z tych mitycznych "bardzo trudnych rzeczy", jak zejście z czarnego koloru włosów. Mało kto próbuje to po prostu zrobić - prawie każdy zaczyna od szukania jakiegoś tajemnego sposobu :)
OdpowiedzUsuńPS. Trochę źle czyta mi się tak małą czcionkę na szerokim ekranie, ale to tylko moja opinia, blog jest Twój ;)
prawie każdy wmawia sobie, że to trudne i dlatego nawet nie próbuje z tym walczyć. sprawa jest prosta: jeśli naprawdę chcesz rzucić palenie, to rzucasz, a jak szukasz wyjaśnienia, dlaczego się nie da, to jest jedno - zwyczajnie nie chcesz.
Usuńa co do czcionki, to mnie się taka podoba, małe jest piękne, a ja lubię mieć dużo miejsca :D
A ja nigdy nie miałam kontaktu z papierosami, więc ciężko mi cokolwiek napisać. Ciesze się jednak, że Tobie udało się zostawić to w tyle, życzę tego samego dla Twojego mężczyzny, nie warto się truć!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Jaskółko, za piękną kartkę!
Ja tak jak Aleksandra nigdy nie paliłam bo po prostu nie lubię samego zapachu papierosów i nie ciągnie mnie do nich. Ale życzę powodzenia w wytrwaniu w niepaleniu :*
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że zainspirowałaś mnie do stworzenia hmm broszurki? jakkolwiek to nazwać, w każdym razie spisałam rzeczy, jakie przeszkadzają mi w paleniu i z jakimi nie chcę mieć do czynienia przez palenie, wstawiłam okropne obrazki, od raka płuc po uszkodzone jajniki, a teraz do części- co zyskam-wstawię obrazki pięknych rzeczy. Nie jestem nałogowym palaczem, palić codziennie przestałam już z dwa lata temu, ale do tej pory co jakiś czas, raz częściej raz rzadziej, sięgam po papierosa, czasem kilka. A to przecież bezsensu : )
OdpowiedzUsuńZnalazłam fajną stronkę na temat: http://www.izdebnik.pl/art_palenie.html
bardzo się cieszę, że choć jednej osobie mogłam posłużyć za dobry przykład :)
UsuńSpadłaś mi chyba z nieba wiesz. Ostatnio wzięłam się za siebie i swoje zdrowie dość ostro i konsekwentnie i do tej zdrowej żywności, ekologicznych kosmetyków i sportu nie pasuje mi nic a nic ta fajka w pysku. I to nic, że mi nie pasuje, bo coraz częściej dopadają mnie zawroty głowy, nudności, arytmia serca, a mam dopiero 22 lata i nie robię nic innego oprócz kurzenia, co mogłoby się do takich objawów przyczynić :(
OdpowiedzUsuńa więc trzymam kciuki za konsekwencję w rzucaniu tego kału i wspieraniu zdrowia :).
Usuńfajne uczucie, spaść komuś z nieba! ;)