Chciałam komedię romantyczną, a nie dość, że zadowoliłam się zwykłą historią miłości, to jeszcze w dodatku nieodwzajemnionej...
Żeby się nie rozdrabniać - film opowiada o młodym mężczyźnie, który poznaje kobietę o imieniu Summer i zakochuje się w niej. Jest ona przedstawiona jako niebanalna piękność, która wzbudza zainteresowanie u większości mężczyzn. Mogłoby być pięknie jak w bajce, gdyby nie nie to, że ona twierdzi, że ma nieco inne podejście do miłości i raczej nie pali się do tego, by się z kimś związać. W końcu z jej ust pada propozycja na friends with benefits, bo ona nie chce niczego poważnego. Oczywiście Tom, główny bohater bez zastanowienia godzi się na wszystko, co ona mu zaproponuje, by tylko być blisko niej.
Kto z was od razu pomyślał "skąd ja to znam"? Zatem przypadek opisany w filmie nie zwala z nóg - to po prostu zwykła fabuła życia, można by pokusić się o stwierdzenie, że film ten nie jest ani komedią, ani romansem, ani też dramatem - jest po prostu dokumentem.
Ile razy zetknęliście się z taką sytuacją - nieważne, czy chodziło o was, czy o waszych znajomych. On kocha ją do nieprzytomności, ona nie jest gotowa na związek. Albo odwrotnie - ona marzy o wielkiej miłości i już w głowie planuje podróż poślubną, a on, lekkoduch, chce się jeszcze wybawić...
Zdanie "nie chce się wiązać" to zwykły skrót myślowy. Gdy jest skierowany w stronę osoby zakochanej po uszy, zupełnie niechcący sprawia, że ona zakochuje się jeszcze bardziej. Bo to takie niebanalne, tak bardzo pasuje jej do tego, pod kogo urokiem właśnie się znajduje. Ba! To czasem wygląda tak, jakby użyto wobec tej osoby niewybaczalnego zaklęcia, które powoduje, że ma się nad jej umysłem całkowitą kontrolę. Proste rzeczy, które u innych wywołują obojętność albo trzeźwą ocenę, u osoby zauroczonej są w stanie wywołać jeszcze większe motylki w żołądku i utwierdzają ją w przekonaniu o wyjątkowości hodowcy tych motylków.
Wydawałoby się, że osoba uparcie twierdząca, że nie chce się wiązać, sama wierzy w to, co mówi. Tymczasem, gdy ktoś nam to oznajmia, przekaz jest prosty.
Czym takim różni się para przyjaciół, która idzie ze sobą do łóżka od pary zakochanych? Jeśli tylko tym, że jedna ze stron nie oczekuje niczego poza przyjaźnią, to po co jej seks? Może po prostu go lubi (seks oczywiście), ale skoro tak, to dlaczego nie znajdzie sobie kogoś na imprezie, tylko wybiera tę bezpieczniejszą opcję - idzie "spać" z kimś, kto jej w tym śnie nie skrzywdzi... To typowy układ, który tylko dla tej właśnie osoby wydaje się być idealny. W każdej chwili może z niego zrezygnować i w zasadzie nieważne, że kogoś tym zrani. Dlatego powtarzam pytanie: czym to się różni od związku?!
Ile jest związków, które polegają na tym samym i kończą się dokładanie tak, jak te wyidealizowane przyjaźnie? Czym się różni sytuacja, w której wiążesz się z kimś i potem okazuje się, że jedno z was "kocha bardziej"? Wszystkie te związki mają jedną wspólną cechę: kwestią czasu jest, że się skończą. Takim związkiem jest właśnie przyjaźń z domieszką seksu. Sęk w tym, że ta wielce niezależna osoba po prostu nie chce tego nazywać, bo rzekomo nie chce tej drugiej osoby zranić.
W wyżej wspomnianym filmie była sobie scena, w której oboje spacerowali po Ikei bawiąc się w męża i żonę. Siadali przed telewizorem po to, by za chwilę przejść do kuchni i zjeść kolację, zwieńczoną pysznym deserem w sypialni. Czym taka scena różni się od sceny miłosnej?
Inna scena, w której przyjaciele na dobre i na złe siedzą przy barze, gdy nagle do Summer podchodzi jakiś amant i zarywa do niej, co wprawia Toma w zakłopotanie. Gdy ten trzeci obraża go, główny bohater nie wytrzymuje i dochodzi do bójki. Gdy już Summer zostaje przez niego odprowadzona do domu, daje mu do zrozumienia, że nie spodobała jej się jego reakcja. Bo co? Bo ona nie jest niczyją własnością. Wówczas Tom uznaje, że najwyższy czas powiedzieć jej, co o tym wszystkim myśli i również daje jej do myślenia mówiąc, że dla niego oni SĄ w związku, po czym wkurzony idzie do domu.
![]() |
Ja wiem, że to niby tylko film, no ale krew truista człowieka zalewa. |
Jaki miała problem w tym, by nazwać związkiem coś, co ewidentnie nim było? Jeszcze nie skumała, że bez względu na to, jak będzie ten układ nazywać, rozstanie dla jednej ze stron (bynajmniej nie tej, po której stoi ona sama) będzie łączyło się z cierpieniem?
Otóż to. Ta produkcja ruszyła mnie na tyle, że postanowiłam zabrać głos i przy okazji, na wszelki wypadek, zepsuć wam oglądanie. Bo w sytuacji, gdy ciągniemy coś, co najpewniej nie ma szans na dłuższą metę trzeba obarczyć winą obydwie strony. Jedna osoba jest ciężko zakochana, więc nieprędko jej przyjdzie pomyśleć o tym wszystkim racjonalnie. Co wcale nie znaczy, że jest mniej winna. Druga - nie jest to kwestia tego, że nie jest gotowa na związek, bo jak widać WIĄŻE SIĘ z kimś. Ale nie może nazwać tego związkiem, bo związek kojarzy jej się z miłością, a ona nie kocha i nie pokocha, ale chce skorzystać z okazji i poczuć dreszczyk emocji. Obydwie strony żyją złudzeniami. Z czego tylko jedna rani drugą, ale ta druga, jak by nie było, wyraża na to zgodę.
I zgubiłam pointę, ale wy już wszystko wiecie. I jeśli ktokolwiek po przeczytaniu tego tekstu będzie miał wątpliwą przyjemność stanąć przed drzwiami do takiego układu - mam nadzieję, że tej pointy nie zgubi. I pozwoli przeminąć latu, by po nim przyszła jesień... a jeśli jesień będzie szara i brzydka, to nic - może zima okaże się przyjemniejsza. Lepiej przeczekać 500, a nawet 1500 dni i przynajmniej doczekać się czegoś prawdziwego.
Uwielbiam Cię za to, że z banalnego filmu potrafisz wyciągnąć ciekawy temat i przedstawić swoje przemyślenia :D Dużo masz racji w tym co piszesz. A mam jeszcze takie pytanie, oglądałaś ten film z ang. napisami online? Bo ja takich usilnie poszkuję i znaleźć nie mogę ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję :D
Usuńa co do twojego pytania, to niestety, oglądałam ten z polskimi napisami dostępny na kinomaniaku. też żałuję, że filmy z obcojęzycznymi napisami są tak trudno dostępne.
O! Jakiś film dla mnie! Tym bardziej, że ubóstwiam Zooey! Sama nie wiem dlaczego, ale po "Yes, man" tak mi już zostało ;)
OdpowiedzUsuńpolecam, mimo wszystko ten tekst to nie była recenzja :) całokształt mi się podoba.
Usuńwszystko co napisałaś jest bardzo prawdziwe i niestety trochę smutne, bo pokazuje jak związki potrafią być skomplikowane i bolesne.
OdpowiedzUsuńgłowa do góry! czasem po prostu okazuje się, że prędzej staniemy się szczęśliwi kierując się rozumem, wbrew temu, jak bardzo tego nie lubimy. i, że to, co wydaje nam się szczęściem wcale nim nie jest, więc lepiej od razu z niego "zrezygnować".
UsuńWiesz, widziałam "500 days of Summer" (posłużę się oryginalnym tytułem, bo jego jest cudowna, z polskim tytułem zupełnie się nie zgadzam i nie mogę się do niego przyzwyczaić). To jeden z moich ulubionych filmów. Według mnie jest filmem o miłości. Ale nie jest romansem, nie jest też komedią. Nie nazwałabym go dokumentem, gdyż mamy do czynienia z fikcją. Jest zwykłą obyczajówką. A jednak dla mnie ma jakąś magię. Żeby pojąć, co mnie w tym filmie tak urzekło, podczas gdy większość moich znajomych zdecydowanie pokręciła nosem, słysząc tytuł, obejrzałam go kilka razy z rzędu.
OdpowiedzUsuńWiesz, co jest w nim magicznego? Przesłanie. To, co zawarłaś w ostatnim zdaniu. Cudowne jest to, że godząc się z utratą Summer i rozpoczynając nowy etap życia, poznaje Autumn. I historia zaczyna się od początku, choć widz ma nadzieję, że ze względu na okoliczności poznania i na to, że to po prostu inna dziewczyna, bohater szczęśliwie się w niej zakocha, a ona stanie się miłością jego życia.
Być może pokochałam ten film ze względu na to, że obejrzałam go w takim, a nie innym momencie życia. Albo dlatego, że nie czytałam żadnych opisów, recenzji i nie oglądałam trailera. Po prostu bardzo lubię Zooey Deschanel.
Pfu, zjadłam w pierwszym zdaniu: "jego dwuznaczność jest cudowna"*.
OdpowiedzUsuńA powiem Ci, że czytasz mi w myślach, bo planuję opowiedzieć o tym filmie w jednym ze swoich wpisów :) może wtedy lepiej uzasadnię swoje stanowisko, choć nie uważam, że Twoje jest złe. Napisałaś prawdę. Mnie jednak to w filmie zupełnie nie raziło, zwróciłam natomiast uwagę na inne rzeczy - i o tym też napiszę.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o warte obejrzenia komedie romantyczne... w podobnym klimacie jest "To tylko seks" (to znaczy ten sam układ - przyjaźnią się i sypiają ze sobą), ale jest to lekka i według mnie przezabawna historia, przyjemnie się ogląda. W tym klimacie jest też "Sex story" z Natalie Portman, choć jest znacznie słabszy i mniej zabawny, a szkoda.
UsuńNiedawno widziałam też polecony przez koleżankę film "Ilu miałaś facetów?" - może Cię zainteresuje, choć mnie irytowała główna bohaterka. W miarę godny uwagi jest film "Brzydka prawda", ale w pewnym momencie zaczynał mi się już dłużyć, bo to jeden z tych filmów, którego zakończenie znamy od początku.
Z komedii romantycznych mogę Ci jeszcze zaproponować "Kobiety pragną bardziej" (uwielbiam Gigi!), "Miłość na zamówienie/Piękna i Teczka" (lekkie i odmóżdżające). Średnie są filmy naśladujące "To właśnie miłość", czyli "Jak urodzić i nie zwariować" i "Sylwester w NY", ale może Ci się spodobają, choć po tej recenzji szczerze wątpię :D
Koleżanka poleciła mi "Romantyków", czekają na mój posesyjny czas. Może spodoba Ci się film pt. "Jeszcze dłuższe zaręczyny" (według mnie jest słaby, ale ma dość dobre opinie, to zależy od Twojego poczucia humoru).
To chyba tyle jeśli chodzi o moją wiedzę na temat zabawnych filmów o miłości :)
...bo oglądam głównie takie "do płakania" albo filmy akcji czy po prostu zwykłe komedie bez dopisku "romantyczna".
UsuńOjejku, jak ja Ci tu dziś spamuję...
UsuńAle z tych, które widziałam, mogłabym Ci jeszcze polecić: "Mamma mia!", "Czego pragną kobiety", "Jak stracić chłopaka w 10 dni", "50 pierwszych randek", "Polowanie na druhny", "Wyznania zakupoholiczki", "Prosto w serce", "Licencja na miłość", "Just my luck", "Mean girls". Większość jest trochę głupkowata albo zbyt dosłowna, jak to komedie romantyczne.
Poza tym lubię filmy Allena.
No i zdecydowanie "Definitely, maybe" i "Because I said so", "Dwoje do poprawki".
Może coś Ci przypadnie do gustu albo chociaż podrzucę Ci materiał do kolejnych recenzji! :)
ja nie napisałam recenzji tego filmu, bo gdybym miała ją napisać, to byłaby raczej bardziej pozytywna. chodzi mi o ten główny wątek, który zainspirował mnie do napisania o czymś, o czym w zasadzie już dawno miałam napisać :).
UsuńZooey Deschanel mnie z kolei drażniła, ale to już kwestia gustu.
jeśli chodzi o filmy, to oglądam przeróżne - od odmóżdżających komedii romantycznych po "ryjące beret" filmy psychologiczne... "Jak urodzić i nie zwariować" oglądałam i właśnie bardzo mi się podobał.
Tak samo "Sex story", również ze względu na Natalie <3.
kilka pozostałych pozycji, które wymieniłaś również zamierzam obejrzeć, najpierw "Kobiety pragną bardziej".
w ogóle miło mi, że się tak rozpisałaś i czekam na recenzję tego filmu na krufkowo mi:)
Rozumiem :) w takim razie przepraszam, że się zapędziłam w komentarzu - przeczytałam wpis, więc wiem, czego dotyczył, ale ponieważ poprzeplatałaś go zdjęciami z filmu, to sklasyfikowałam go jako recenzję :)
UsuńW takim razie mam nadzieję, że choć części z nich nie widziałaś i że któraś Ci się spodoba. Podobne do "Jak urodzić i nie zwariować" są jeszcze "Walentynki".
Film "Kobiety pragną bardziej" bardzo mi się podobał, choć część z moich znajomych również była na "nie". Postać Gigi jest przesłodka, myślę, że też ją polubisz :)
Fajnie, że lubisz Natalie Portman :D uwielbiam ją.
Oluś, już napisałam u siebie pod Twoim komentarzem - jutro odniosę się do głównego tematu tego wpisu, ale dziś wręcz nie mogłam się powstrzymać przed zaproponowaniem Ci "kilku filmów" z nadzieją, że choć jednego z nich do tej pory nie widziałaś :)
UsuńJutro mam trzy egzaminy, więc tymczasem uciekam, ale wrócę jutro, najdalej w piąteczek :) :*
To tak w ramach zrehabilitowania się, bo Twoje pytanie na facebooku jakoś mi umknęło :(
UsuńBuziaki, pięknego wieczoru :)
ja raczej na pewno nie będę na nie, bo nie przeszkadza mi, jeśli film są przesłodzony.
Usuńwidzę, że jesteś znawczynią gatunku ;p ja mogę polecić np. "Crazy, stupid, love",
"Przyjaciel do końca świata", albo "Daję nam rok". to z kolei komedie które ja mogę polecić i strasznie mało jest takich z podobnym humorem. masz może konto na filmwebie? :>
co do Natalie, to jest urocza. chyba mój ideał kobiety (jakkolwiek to brzmi). widziałaś może "Zakochany Paryż"? Gra tam krótki epizod, w którym zdobyła moje serce... jakby co, to można znaleźć go na youtube, żeby nie oglądać całej reszty (bo nie ma z nią większego związku).
fajnie, że wreszcie poznałam osobę, która lubi tę tematykę i... przy okazji nie jest moim chłopakiem (bo z nim to ja mogę wszystko oglądać) ;)
ale czat się tu zrobił ;d zawsze, gdyby co, można przenieść się na maila or sth :)
UsuńOooo, właśnie, uwielbiam "Crazy, stupid, love"! A zwłaszcza motyw: "Wyglądasz jak z photoshopa", hihi. Pozostałych trzech filmów nie widziałam, ale na pewno obejrzę! Już dopisuję do listy :) Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że mam straszne zaległości filmowe, więc teraz oglądam praktycznie wszystko, jeśli tylko mam okazję. Kiedyś byłam bardziej krytyczna, z góry zakładałam, że film mi się nie spodoba, a teraz nie oglądam jedynie horrorów, bo umieram na nich ze strachu :P chociaż... obejrzałam dwa horrory w całym swoim życiu, choć jak komuś o tym mówię, to słyszę, że "Inni" są filmem psychologicznym, a nie horrorem (miałam 10 lat i prawie sikałam ze strachu), a "The ring" jest kiepściutki (miałam może 12-13 lat, jak go obejrzałam). No cóż... Za to lubię thrillery! Na nich mogę się bać, tym lepiej :)
UsuńMam konto na filmwebie :D podrzucę Ci na fejsa.
Wiem, że niedługo wyjeżdżasz, ja pewnie też, ale może kiedyś miałabyś ochotę się spotkać w Krakowie?
ja mam tak samo z tymi filmami. najgorsze, że przyłapuję się na nieznajomości klasyków, pierwszy z brzegu przykład "Śniadanie u Tiffany'ego". kiedyś miałam listę filmów, którą prawie całą zrealizowałam. chyba stworzę nową.
Usuń"Innych" się bałam niemiłosiernie. "The Ring" też na mnie działał, choć podobno jest jakaś jeszcze mocniejsza, japońska wersja, po którą aż strach sięgać.
horrory uwielbia mój M, więc od czasu do czasu na coś zerknę (o ile nie zasłaniam oczu). ale mogę polecić nieco starsze i bardziej oddziałujące na psychę "Lśnienie" czy "Dziecko Rosemary" - niewiele krwi, od groma emocji, czyli klimat, o który dziś już trochę ciężko.
thrillery to jeden z moich ulubionych gatunków. napisałam recenzję serialu-thrillera jakiś czas temu (Bates Motel).
czekam na linka.
i jestem jak najbardziej za tym, żebyśmy się spotkały. pierwsze co możemy zrobić, to iść na coś do kina ;D jak już trochę wypoczniemy to trzeba coś zdziałać w tej kwestii. a tymczasem - do nauki! bo nie chcę mieć na sumieniu, że czegoś nie zaliczyłaś ;p
Podrzuciłam Ci w wiadomości na fanpage'u z prywatnego profilu, więc się nie bój, tylko zerknij, to tylko ja :P
UsuńO, do kina, do kina! Nikt nie chce ze mną chodzić do kina. Jakbym mogła, to bym chodziła 2-3 razy w tygodniu, o ile byłoby jeszcze na co.
Czytałam Twoją recenzję tego serialu :) choć wydał mi się zbyt straszny jak dla mnie. Ja naprawdę jestem taką wystraszoną, zahukaną sierotką :P
No dobra, to idę sobie. Miłego tam! :*
Często są takie sytuacje. Osoba która kocha zgadza się na tą namiastkę bliskości którą proponuje ta druga strona. Czasami bywa i tak, że aby nie być samotnym wiążą się z pierwszą lepszą osobą z którą będą mogły spędzać czas. Nie biorą pod uwagę że druga osoba może mimo wszystko się zaangażować emocjonalnie. Czysto egoistyczne podejście:).
OdpowiedzUsuńA co do filmu to bardzo lubię i tak jak Krufka widziałam kilka razy. Na początku nie rozumiałam jak Summer może traktować w taki sposób tak świetnego chłopaka jak Tom. Później doszłam do wniosku, że była ambitna, nie podobało się jej to że Tom który ukończył architekturę zadowala się takim zajęciem jak pisanie życzeń na kartkach. Ale w końcu zaczął zmieniać swoje życie dzięki Summer mimo że nie była już z nim.
Z komedii romantycznych polecam przede wszystkim Crazy stupid love, 27 sukienek, Mała wielka miłość. Narzeczony mimo woli, Dziewczyny i chłopaki.
A filmy nie koniecznie komediowe (które bardzo lubię): Och życie, Miłość i inne używki, Był sobie chłopiec, I że cię nie opuszczę, Była sobie dziewczyna, Pokuta, Księżna, Kochanice króla, Amelia :).
całkiem ciekawe spojrzenie na temat poruszony w filmie. może nie usprawiedliwia jej zachowania, ale z pewnością stawia w lepszym świetle.
Usuńa co do filmów, to będę musiała to wszystko zanotować (łącznie z krufkowymi propozycjami), bo z przyjemnością obejrzę i może znów mnie coś zainspiruje do napisania notki. dziękuję!
Po prostu się nie dobrali :). On lubił stagnację, a ona wolała jak dużo się dzieje, często zmieniała pracę, miejsce zamieszkania. Nie bała się zmieniać swojego życia, a on przyjmował wszystko takie jakim jest dlatego mimo wszystko lubię Summer :).
UsuńO właśnie, dokładnie! Też zwróciłam na to uwagę. To widać zwłaszcza na kolacji, na którą zaprosiła Toma, gdy opowiadał jej znajomym, że projektuje kartki zamiast pracować jako architekt. Znam ten film niemal na pamieć, eh... aż wstyd się przyznać.
UsuńTo ja z niekomediowych polecam za to: Now is good, Restless, Elegię, Once, Across the Universe, Po prostu razem, Bardzo długie zaręczyny, Jeden dzień, Miłość na żądanie i Remember me. No, to zdradziłam właśnie, które filmy znajdą się w moich następnych kulturalnych wpisach :D
A Amelię uwielbiam!
zgadzam się, "Amelia" to cudo.
Usuńżeby nie było - w swoim wpisie sięgnęłam po ten jeden konkretny wątek, bo odzwierciedla sytuacje z życia wzięte. nie oceniam tutaj filmu, a tę relację opisałam wyrywkowo, bo temat "nie chcę związku" zasługiwał wg mnie na notkę. fakt - oboje byli z innych światów i raczej nic dziwnego, że się nie dotarli :).
Haha, ja jestem właśnie na etapie "nie chcę związku". Mam dość facetów :P
Usuńoby żaden na tym nie ucierpiał :p
UsuńSpokojnie, nie mam zwyczaju nikogo ranić, nie bawię się uczuciami innych :)
UsuńTyle się naczytałam w komentarzach o filmach, że koniecznie muszę wieczorem oglądnąć jakiś film :D.
OdpowiedzUsuńJa też chcę! To takie przyjemne. Znacznie przyjemniejsze niż nauka do sesji...
UsuńNo i obejrzyjcie też Imagine, Panaceum i Incepcję, jeśli nie widziałyście.
Incepcję znam i lubię :)
UsuńTo ja jeszcze polecam "Tylko nie miłość", chyba się nigdzie w komentarzach nie pojawił, a film bardzo przyjemny i zabawny :)
OdpowiedzUsuń