środa, 15 maja 2013

Rak o raku i o Angelinie Jolie

Wczoraj w internecie zawrzało odkąd Angelina Jolie obwieściła, że poddała się mastektomii. Oprócz tych, którzy popierają jej decyzję i dają wyraz uznania pod każdym artykułem, jaki tylko pojawi się w sieci, podobno gdzieś są jeszcze jacyś przeciwnicy tego, co zrobiła, którzy z przyczyn dla mnie przynajmniej niejasnych piszą niepochlebne komentarze na temat całego tego jakże wiekopomnego wydarzenia.
Jako że sama widziałam może ze dwie, albo trzy tego typu opinie, naprawdę nie wiem, o co ten szum i z jakiej racji dziennikarze, blogerzy i inni komentatorzy zjawisk atmosferycznych piszą, że to coś kontrowersyjnego.


Przypuszczam, że motywem tych wielce oburzonych (których jakoś ja nie widzę, a jednak oni gdzieś są) może być węszenie spisku, że pewnie nie było żadnych 87%, tylko trzeba było coś powiedzieć, żeby operacja plastyczna piersi Angeliny miała jakieś medyczne i niepodważalne uzasadnienie. Bo niby co innego? Tylko to brzmi jak argument (śmieszny, ale wciąż argument) w tej całej nagonce przeciwko niej. Czy to nie dziwne i podejrzane, że kobieta zapobiega chorobie?
Nieważne, jak wielka była szansa na to, że w przyszłości aktorka zachoruje - jeśli podjęła decyzję o tym, by tę szansę zmniejszyć, jest to tylko jej sprawa i ani chwała jej za to, ani biada. Przecież każda normalna kobieta na jej miejscu zrobiłaby to samo. Pozostaje tylko poczucie krzywdy i pewnie nawet zawiści, bo nie każdą będzie stać na taki zabieg i tym bardziej na zabieg rekonstrukcji. Tak czy inaczej, jeśli przynajmniej jedna kobieta postanowi wziąć z niej przykład i zbadać się pod kątem nowotworu, to zaskoczę was - nie będzie to zasługa Angeliny, a tej właśnie kobiety. Przecież wyznanie Angeliny to tylko kolejny głos, który nakłania do kontrolowania stanu zdrowia przez płeć piękną; kolejny głos, który uświadamia - tak jakbyśmy wszystkie myślały, że nas to nie dotyczy - że jednak nie jesteśmy pod ochroną i bez względu na wiek, geny, sytuację finansową, czy mieszkamy w Hollywood, czy w Gnojniku, problem raka może dotknąć każdą z nas. Jest od groma kampanii społecznych, akcji, fundacji, które zabrały głos w tej sprawie i wniosek można wyciągnąć jeden: samo uświadamianie i namawianie kobiet niewiele daje. Myślę, że o wiele więcej kobiet postanowiłoby się przebadać, gdyby oprócz powtarzania ciągle tych samych hasełek ktoś umożliwiłby nam wszystkim zrobienie mammografii, a nie tylko wtedy, gdy mamy więcej niż x lat, albo, gdy istnieje podwyższone ryzyko, bo nasza mama, albo babcia walczyła z rakiem. Takie akcje od czasu do czasu są, co prawda słabo nagłośnione, ale niestety realia są takie, że nawet gdyby ich organizatorzy porządnie je reklamowali - zawsze będą kobiety, które machną na to ręką, bo przecież za dużo zachodu, bo praca, dzieci, dom i nie ma kiedy.

Podsumowując, jeśli kobieta nie ma potrzeby dbania o swoje zdrowie, to choćby jej wnieśli mammograf na chatę, to i tak znajdzie jakąś wymówkę, bo akurat jej ogórki kisną, albo ser pleśnieje. 

A wracając do już nie tak pięknej i naturalnej Angeliny... przy tej okazji wyszła na jaw jeszcze jedna rzecz. Wszyscy ją wychwalają, że jest dzielna, że dobrze zrobiła, że nie ma w tym nic dziwnego, ale gdyby zamiast profilaktycznego zabiegu poszła pod nóż tylko po to, żeby poprawić wygląd swoich piersi, jestem przekonana, że ci sami ludzie, którzy teraz mówią, jak bardzo ją uwielbiają, zaczęliby po niej zwyczajnie jeździć. Bo to sztuczne, bo silikonowe, bo zeszła na psy. I jedna mała decyzja, która w dodatku z jakiegoś tytułu należy właśnie do niej (niesłychane, że też nie do reszty świata), byłaby w stanie sprawić, że połowa jej wyznawców odwróciłaby się od niej w jednej chwili. Nikogo by już nie interesowało, że dzięki temu ktoś może czuje się lepiej w swoim ciele, że ten ktoś może mieć inne zdanie na temat poprawiania swojego wyglądu. Ludzie są zbyt ułomni, by pojąć, że wszystko sprowadza się właśnie do tego, by być szczęśliwym i spełnionym, czy to chodzi o fakt wyeliminowania raka, czy tylko (i aż) ujędrnienia cycków.

3 komentarze:

  1. Jesteś mocno ograniczona, bo nieładnie tak ściągać z kominka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję ci, że odważyłeś/aś się wylać hejta anonimowo. Brawo!
      Popatrz, jak popularny jest Kominek... TVN, Onet.pl, wszyscy inni blogerzy i wszystkie media w tym kraju, pewnie nawet New York Times zerżnęli od Kominka i wszyscy tylko czekamy, aż on coś napisze, żeby móc to powielić. Nie wiedziałam że ten temat jest zarezerwowany dla niego ;). Nie wyobrażam sobie jak bardzo twój umysł musi być ograniczony, skoro ja jestem mocno ograniczona tylko dlatego, że postanowiłam wyrazić SWOJE (edit: po przeczytaniu wpisu u K mogę dodać, że w dodatku jest to całkowicie inne) zdanie, na SWOIM blogu.
      Zrób mi na złość i nie pokazuj się tu więcej ;-)

      Usuń
  2. Mammografia nie może być wykonywana u kobiet z mutacją w genia BRCA1 (co do genu BRCA2 nie mam info), bo u tych pacjentek zwiększa jeszcze bardziej ryzyko rozwoju raka. Jeżeli chce się wykonać badanie w kierunku tych mutacji wystarczy iść do lekarza rodzinnego i poprosić o skierowanie do poradni genetycznej/onkologicznej i uzasadnić występowaniem nowotworów i zgonów z tego powodu w rodzinie. W poradni pobierają krew, wykreślają drzewo genealogiczne pod kątem zachorowalności i umieralności na różne nowotwory w rodzinie. Wyniki odbiera się po ok. 3m-cach. W zaleceniach jest aby co roku wykonywać USG piersi i badanie piersi przez lekarza,a samemu badać je co miesiąc; być aktywnym fizycznie; nie palić;zdrowo się odżywiać; nie brać absolutnie doustnej antykoncepcji; urodzić dzieci jak najwcześniej i kiedy już wiemy,że nie będziemy mieć ich już więcej-usunąć narządy rodne. Jeżeli urodzimy córkę to starać się opóźnić u niej okres poprzez zapewnianie dużej ilości ruchu i raczej niskiej masy ciała-ale nie głodzić;p

    OdpowiedzUsuń