czwartek, 26 grudnia 2013

Opowieść o człowieku

Czy kiedykolwiek zmieszałeś z błotem szefa, który nie dał ci wolnego? Czy kiedykolwiek odwalałeś swoją pracę, albo – co gorsza – umyślnie ją znieważyłeś? Czy kiedykolwiek miałeś poczucie bezradności i z tego powodu ochotę dowalić innym? Bo wiesz… po tym poznaje się, kim jesteś. Podobno nie znasz życia, jeśli nie pracowałeś w gastro. Ja pracowałam. Coś wam opowiem.


Był sobie człowiek. Zwykły człowiek, który niczego spektakularnego jeszcze w życiu nie osiągnął, choć zważywszy na jego wiek, miał przed sobą długie życie. Od razu po maturze poszedł na studia, wybierając jeden z kierunków, na które się dostał.
Po kilku latach skończyło się studiowanie i trzeba było zacząć żyć na swój własny rachunek. Jak wiadomo, nie od razu zostaje się prezesem, ale i tak nie było najgorzej, bo mógł przynajmniej wybrać pomiędzy pracą w maku, kfc i innymi sieciówkami.
Los jednak okazał się bardziej łaskawy i dlatego świeżo upieczony magister zatrudnił się jako kelner w jednej ze słabo funkcjonujących restauracji. Tak się złożyło, że miał zawsze wspólną zmianę ze swoim rówieśnikiem. Okazało się, że skończyli takie same studia, tyle że na innych uczelniach.

Pewnego dnia bohater tej opowieści zapragnął dnia wolnego od pracy. Zbliżał się weekend, urodziny jego ukochanej i z tej okazji chciał ją zabrać na wycieczkę. Odkąd zatrudnił się w tej śmierdzącej knajpie, nie miał jeszcze ani jednego dnia urlopu, więc wybrał się z tym do szefa. Szef jednak okazał się mniej wrażliwy na jego potrzeby, niż można by było tego oczekiwać. Tak się składało, że w sobotę zapowiadała się większa impreza i trzeba było przygotować lokal. I mało tego – cały personel miał być w pracy nie tylko w piątek, ale też w weekend. Wyszedł z jego biura, zamknął za sobą drzwi i ujrzawszy swojego kolegę, rzekł:

- Nie dał mi wolnego, cwel jebany.

Człowiek, o którym mowa miał dwa wyjścia: albo rzucić tą robotę w cholerę, albo podporządkować się wygórowanym wymaganiom szefa. I, choć nienawidził go z całego serca, to jednak wiedział, że w tej chwili nie może sobie pozwolić na te dwa tygodnie wolnego i szukanie nowej pracy. Zresztą, wszędzie jest tak samo, więc wolał nie ryzykować, bo jeszcze wpadłby z deszczu pod rynnę.
Wkurzony poszedł do pracy tak w piątek, jak i w sobotę. Jednak postanowił jakoś się odegrać. Wymyślił, że będzie pluć gościom do talerzy. Za każdym razem podając im jedzenie czuł dziką satysfakcję. Nie było to wobec nich w porządku, ale dzięki temu przynajmniej nie czuł się jak frajer.

Te napawające entuzjazmem chwile powtarzałyby się przez cały wieczór, gdyby nie fakt, że nasz bohater został przyłapany na gorącym uczynku przez swojego kumpla.

- Stary, co ty robisz?
- Spróbuj zrobić to, co ja. Gwarantuję ci, że od razu lepiej się poczujesz.
- Ale ja się nie czuję źle. Może jestem padnięty i mam dość, ale to co ty robisz, to już jest przegięcie.
- Gorzej ci? Masz właśnie okazję się odgryźć.

Jednak kolega nie miał najmniejszej potrzeby robić tego samego. Wiedział, po co tu jest i co ma robić. Mimo, że nie była to praca jego marzeń, szanował ją, tak samo jak i szefa. Nie czuł nieodpartej chęci robienia mu na złość. Kiedyś pewnie wreszcie się wybije i być może tak samo będzie oczekiwał od swoich pracowników lojalności i staranności.
Stawia się na miejscu tych, którzy są wyżej, bo kiedyś będzie jednym z nich. A nawet, jeśli jego plan się nie powiedzie, to i tak na pewno nie będzie człowiekiem drugiej kategorii, którego stać tylko na to, by melać innym do jedzenia.

Bo o tym, kim jesteś nie decyduje to, w jakim momencie swojego życia akurat się znajdujesz. Twoja wielkość ma początek w twojej głowie. Jeśli masz to coś w głowie, to będziesz wielki nawet wtedy, kiedy będziesz wycierać stoły.

2 komentarze:

  1. Znam wielu ludzi którzy jeśli chodzi o pracę,są wiecznymi malkontentami. Ciągle coś im nie pasuje. A to za mało płacą, a to za mało wolnego, innym razem np. młode dziewczyny narzekają, że podczas rozmów kwalifikacyjnych są wypytywane o plany dotyczące założenia rodziny... bo to niby coś dziwnego,że pracodawca bierze takie rzeczy pod uwagę. Na pewno w firmie się powodzi i musi być ją stać na utrzymywanie pracownic na macierzyńskim. w stosunku do pracodawców zawsze jest najwięcej pretensji i hejtu. Wiem to też dlatego, że moi rodzice prowadzą swoją firmę i ciągle mają przeboje z pracownikami. Nikt nie raczy zauważyć jak to wygląda z tej drugiej strony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo trafne podsumowanie!

    OdpowiedzUsuń