piątek, 13 grudnia 2013

Piątek trzynastego – nie zapomnij o urodzinach kolegi!

Siedzę sobie w kawiarni. Snuję plany na Sylwestra, od czasu do czasu zażartuję, popijając żart kawą. Nagle w całym lokalu rozlega się dźwięk rozbijanego szkła i szurania krzesłem. Odwracam się i moim oczom ukazuje się na oko 35-letnia kobieta i jej matka, która ma całe gacie mokre.
– Proszę pani, stało się nieszczęście! – zawołała starsza pani w stronę obsługi.
Po chwili przyszła jedna z pań pracujących w kawiarni i posprzątała cały ten syf.
– Kompletnie nie wiem, jak to się stało! – krzyknęła sprawczyni całego zdarzenia.
– Jak to jak, potrąciłaś szklankę, więc spadła – upomniała ją córka.
– Każdemu może się zdarzyć… – wtrąciła miła pani kelnerka.

Niedługo po tym wyszłam z kawiarni. W głowie miałam już pomysł na kolejny wpis.
Dziś mamy piątek trzynastego i pech chciał, żebym z tej okazji o nim napisała.


Powyżej przedstawiona sytuacja została uznana za nieszczęście. Nieszczęście, obok niefartu i niepowodzenia to synonim pecha. „Pech prześladuje mnie od rana”, mówi ktoś, gdy wszystko leci mu z rąk, tramwaj odjechał mu sprzed nosa i potknął się idąc po schodach na dworcu.
„Jak pech to pech”, zwykłeś mawiać, kiedy tylko połowa ludzi z roku zdała egzamin, a ty znalazłeś się w tej drugiej.
„Ja to mam w życiu pecha”, podsumowuje czternasty raz w tym miesiącu facet, który siedzi w klubie i przy szóstej kolejce opowiada barmanowi, jak to zdradziła go żona, rodzice się rozwiedli, a on stracił pracę.
„Pechowa przejażdżka samochodem” to przejażdżka gościa, który po jednym piwie uznał, że nic się nie stanie, jak wsiądzie za kierownicę i na jego nieszczęście jakaś ślepa baba weszła mu pod samochód. A jego babcia pouczy go zapewne słowami: „Bozia cię pokarała za te codzienne imprezy”.

Chciałoby się rzec, że pech pod różną postacią prześladuje każdego z nas. Raz jest to bozia, innym razem czarny kot. Budzisz się rano, a on leży obok ciebie i zabrał ci całą kołdrę. Tak, jak niektórych wiecznym towarzyszem życia jest kac, innych – choroba, tak twoim kompanem jest pech. Gdzie nie pójdziesz – on idzie parę kroków przed tobą i robi na ciebie zasadzki. Układa ci nierówno chodnikowe płyty pod nogami, stawia słupy na twojej drodze i zanim podejdziesz do swojej dziewczyny mówi jej, że na piątkowej imprezie migdaliłeś się z inną. A potem zaciera ręce widząc, jak kolejny raz się załamujesz.

Nikt inny nie ma wpływu na twoje życie. Ten pech to twój wrzód na tyłku, ale z drugiej strony jako jedyny  jeszcze nigdy cię nie opuścił.
Spójrz na to z innej strony – to twój najlepszy ziomek! Dzięki niemu już zawsze będziesz miał na kogo zwalić winę, jeśli coś pójdzie nie po twojej myśli. Taki kumpel do bicia. Jakimkolwiek życiowym niepowodzeniem go nie obarczysz, nigdy nie odpowie: „to twoja wina i weź się człowieku ogarnij” – a nawet będzie siedział cicho i przyjmował wszystkie twoje zarzuty na klatę.

Pech – skoro już go oswoiłeś, to podziękuj mu dzisiaj za wszystko, co dla ciebie robi.

3 komentarze:

  1. Wczorajszy piątej trzynastego był całkiem przyjemny. Nie miałam kolokwium z angielskiego, którego się obawiałam, nie wpadłam pod samochód ( no cóż, widocznie nie jestem ślepa.. ), ale za to stałam w korku. Może dlatego, że codziennie o 17:00 miasto stoi.
    I choć wiem dokładnie co miałaś na myśli to nie uważam, że są ludzie wiecznego pecha. Raczej znam takich farciarzy z wiecznym szczęściem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wiem, że nie ma ludzi wiecznego pecha. ale są ludzie, którzy większość, jeśli nie wszystkie swoje problemy zwalają na pecha mimo, że w dużej mierze sami się do takiej sytuacji przyczynili. o tym szczerze mówiąc jest ten tekst :)

    OdpowiedzUsuń